Wymyśliłem hipotetyczną sytuację, świat możliwy.

Wyobraźmy sobie, że dwóch wyluzowanych kolesi zakłada sobie bloga. Piszą tam głównie głupoty jakieś, czasem coś lepszego ich najdzie, czasem gorszego,bywa ostrzejszy głos społeczny, przewijają się historie imprezowe, czasem coś o jaraniu, luzik generalnie. Z czasem przybywa obserwujących, ich liczba dochodzi do około setki, są komentarze jest zabawa.
       Kiedyś nachodzi chłopaków taka refleksja: ciekawe czy skoro żyjemy w tak restrykcyjnym państwie a nasz blog pojawia się na pierwszej stronie google przy wyszukiwaniu związanego z nim hasła, to może przypadkiem trafiły na niego służby. Teoretycznie bardzo możliwe jest, że czytają operacyjnie tego i wiele innych blogów czy stron w których pojawia się temat. Zróbmy prowokację. Bierzemy kamerę i zaczynamy nagrywać taki motyw: "Stopniowo ale nie nachalnie zwiększajmy częstotliwość poruszania tego zagadnienia. Urzywajmy bajeranckiego języka (bo przecież jak wiemy z pewnej książki i pewnego filmu gliny myślą, że jaracze mają swój slang i stopnie wtajemniczenia). Po jakimś czasie piszmy o większych ilościach, krytykujmy ostro władze i podtrzymujmy ten stan.Wreszcie wspominamy o umówionym spotkaniu w interesach. Niby pod wpływem piszemy gdzie i kiedy. Znajdujemy wcześniej dobre miejsce, żeby ogarniać obiektywem duży perymetr, w tym punkt spotkania. W dzień domniemanej transakcji przybywamy z kamerą na miejscówkę i kręcimy.Teraz najlepsze: mimo, że z pozoru to była durna ćpuńska fantazja a tu mega zaskoczenie. Jeszcze przed wyznaczonym czasem na miejscu, choć w odpowiedniej odległości czy w bocznych uliczkach ustawiają się trzy auta po dwóch gości w każdym i filują. Wszystko się nagrywa. O umówionej godzinie z jednego z samochodów wychodzi gość i kręci się koło punktu. Dwadzieścia minut po czasie odjeżdżają. My szok. Genialny materiał umieszczamy na Youtubie. Sporo wyświetleń, blog staje się troszkę popularniejszy ale nie bardzo i trzyma fason na wyluzie. Z tym, że to nie koniec. Po paru tygodniach zaczynamy ewidentnie zauważać, że jesteśmy śledzeni. Udaje nam się mimo to zachować dyskrecję, dogadujemy się i zaczynamy sobie robić z policjantów jaja wyprowadzając ich w jakieś niedorzeczne miejsca i sytuacje a wszystkie akcje ponownie nagrywamy i umieszczamy na Youtubie. Tym razem rzecz trafia do mediów i problem dostaje się w publiczny obieg. Jest sporo sarkazmu, wszystko staje się tematem żartów i wystąpień co głupszych polityków - ostatecznie jakoś to powszednieje. Ale nie do końca bo zachodzi z początku niedostrzegalna zmiana. Zioło staje się lżejszym tematem. Policja najpierw luzuje bo boi się kompromitacji a później przez brak oczekiwań ze strony rządu przestaje to traktować jako problem tak jak jest w Hiszpanii czy Anglii. Żyjemy w normalnym kraju". Co myślisz zrobimy to? No ale miejmy nadzieję, że Bolgger zarejestrowany jest gdzieś w Kanadzie bo inaczej faktycznie nas udupią. 
        No i chłopaki tak zrobili, kropka w kropkę zgodnie z planem. 


Ależ to by była sytuacja - hipotetyczna oczywiście;)