O stereotypach. Bardzo krótki dramat w 3 bardzo krótkich scenach.

Scena I

Pomieszczenie zadymione, lekko mroczne. Przy szynku stoi Tichy w zwyczainym dla siebie stroju. Jego mina wyraża delikatne zniecierpliwienie. Do szynku podchodzi dziewczyna - dziwna fryzura, młodsza od Tichego. Ten zdaje się jej nie zauważać.
Dziewczyna: Cześć
Tichy: Cześć..... Ojej nie poznałem CIę. Sory. Zmieniłaś fryzurę, czy coś.
Dz.: A wczoraj mnie poznałeś?
T.:Wczoraj? Niby gdzie? Z tego co pamiętam to nie wychodziłem z domu.
Dz.:Hmmm.... To może ptrzedwczowaj. Mijaliśmy się.
T.:Wątpię. Od 3 dni siedziałem w domu. Miałem dobry czas. Wiesz, przynosili mi wszystko co było mi trzeba.
Dz.: Przecież mijałam Cię koło Osterwy. Był wieczór. Szedłeś z tym swoim kolegą drechem. No, z tym z którym zawsze wszędzie łazicie.
Za szynkiem wkońcu pojawia się Barmanka.
Barmanka: Sory ale mieliśmy przed chwilą awanturę. Musiałam ochłonąć.
T.: Luz. Perłe w butelce i kasztelana lanego. Do dziewczyny: Jakim kolegą? O czym Ty mówisz? Wczoraj przy Osterwie? Aaaaaa!!! W środę. Taaak. Nieźle masz zaburzone poczucie czasu. Faktycznie widziałem Cię. Powiedziałem CI przecież "cześć". Szliśmy gdzieś tam z..... jak go nazwałaś? Drech?
Na twarzy Tiche pojawia się rozbawienie
Dz.: No.... To znaczy... On się tak troche ubiera jak drech...
Tichy nie wytrzymuje. Zaczyna się głośno śmiać. Niemalże przez łzy:
T.: Moreira nie jest derechem. On poprostu jest modny.
B.: 9.50

   Scena II

To samo pomieszczenie. Tichy ubrany tak samo, tylko bez kurtki. Obok świeżo wystylizowany Redaktor. Siedzą koło siebie na kanapie. Obaj piją piwo. Po zachowaniu ich widać że nie pierwsze. Po oczach widać, że było coś jeszcze. W tym samynm pomieszczeniu dwa stoliki dalej siedzi Mc Homer rozmawiając z dziewczyną niewątpliwej urody oraz kilka innych osób (bez znaczenia)
Redaktor: Stary, mówię CI, neoliberalizm poniósł totalną porażkę. Kryzys pokazał, że człowiek jest zbyt zachłanny by móc być wolnym przy obrocie pieniędzmi. To nie przechodzi, dlatego uważam, że każdy kto głosował na Palikota jest kretynem. Jak można wierzyć w biznes bez ograniczeń. Potrzebne jest odgórne planowanie gospodarki.
Tichy, który od jakiegoś czasu spogląda na stolik obok, nie za bardzo zwracając uwagę na wywody Redaktora: Homer!!!! Może przedstawisz nam swoją koleżankę!!??!! 
Oboje odwracają się w stronę Tichego. Dziewczyna zdaje się być zadowolna z obrotu sprawy. Wstaje i zmierza w ich kierunku. Za nią Homer.
Homer: To jest Agnes. Chce być w naszym teatrze. Właśnie ją przesłuchuję. Agnes, to jest Tichy, najlepszy gitarzsyta w tym mieście, współpracuje z nami przy Dżem Petry. A to Redaktor. Zajmuje się Szmirą. Nie zwracaj na nich uwagi. Jeden jest żonaty a drugi to gej.
Chłopcy wyglądają na uradowanych nowym towarzystwem.
Tichy: Cześć Agnes. Homer przesadza. Ani nie jestem nalepszy, ani nie jestem gejem. Do Homera, patrząc się na Agnes: Skąd Ty bierzesz takie śliczne dziewczyny. Za każdym razem, stary, widzę Cię z ładniejszą, ale ta tutaj, to już poprostu sprawa zjawiskowa. A jesteś jeszcze z tą dziewczyną, co ostatnio?
H. zmieszany: Ciężko powiedzieć.
Agnes wyraźnie zawstydzona, z dziecinną szczerością, do Tichego i Redaktora: Właściwie, to jak weszliście tu razem, to pomyślałm, że jesteście gejami. Ten Wasz ubiór, okulary podobne. Potem gdzieś wyszliście, zaraz wróciliście. Dziwne. Potem to wydawało mi się, że jesteście braćmi bliźniakami. Ale to chyba przez te oprawki. Sama nie wiem, może to dlatego, że byłam ostatnio na imrezie dla gejów
Redaktor, zaaferowany zaczyna coś opowiadać, w tym samym czasie Tichy "zatapia" się w kanapę i patrząc na Agnes słuchającą Redktora  z uwagą, zdaje się oddawać swoim myślom.

Scena III

Pokój Mc Homera. Ciemno, nadymione. W pokoju wszycy z poprzedniej sceny oprócz Redaktora. Po wszystkich widać ostatnią prostą w procesie konsupmcji środków wyskokowych. Tichy blisko Agnes, ale na dystans. Po jej drugiej stronie Homer. 
Agnes: Ja to nigdy nie miałam chłopaka. Własciwie to jak przyjechałam do Lublina, to byłam w lekkim szoku. Wszyscy tu piją, palą. Dziewczyny w moim wieku uprawiając już seks. Sama nie wiem, co o tym myśleć. Zaczęłam co prawda troche pić, i papierosy popalam jak piję. Ale myślę że nic więcej. Wiem, że to jest złe. Pochodzę z małej wioski. Jestem bardzo wierząca. To wszystko jest wbrew mojej religii. Dlatego poszłam na KUL. Miałam nadzieję, że tutaj wszyscy będą potępować zgodnie z przykazaniami kościoła. Jestem już tu pół roku i widzę, że coraz bardziej mi się tu podoba. To straszne.
Homer: głośno i bełkocząc: Ciało, moja droga jest bardzo ważne. Jak nauczali nas Ojcowie Kościoła: gdyby nie ciało, bylibybśmy tylko duszą, a gdybyśmy byli tylko duszą, już za życia bylibyśmy w niebie. Ciało!!!! moja droga. Tak nas uczą na KULu. Przekonasz się już wkrótce!!!! Ciałłoooo przede wszystkim!!! przechyla kieliszek.
Tichy do siebie: O jaaaaa, to zjawisko jest nieskazitelnie piękne. Fuck....
Wstaje, żegna się, wychodzi.

                          Koniec