Rock'n'roll, reż. Krzysztof Babicki

To zdaje się Rousseau napisał kiedyś tyradę pod kątem teatru, której znaczna część dotyczyła rozpustności i nieobyczajności aktorek. Jeszcze sto lat temu nie do pomyślenia było żeby aktor czy aktorka mogli być szanowanymi powszechnie osobistościami znanymi z czegoś więcej niż skandale salonowo-burdelowe. Zadawanie się z "aktorką" oznaczało nic więcej jak bzykanie jakiejś młodej i swawolnej dziewczynki i obracanie się w kręgu imprezowiczów. Moim zdaniem choćbyśmy się nie wiem jak i z dobrej nawet woli oszukiwali to erotyczne nacechowanie tego zawodu trwa dzisiaj i miejmy nadzieję będzie trwało jeszcze długo. Co z tego, że Agelina rozminowuje pola śmierci w Zairze a Scarlet maca trąby zagrożonych wyginięciem słoni kiedy ja w każdym kolejnym filmie z jej udziałem liczę na to, że pokaże gołą dupę. Co więcej taka Scarlet mogłaby być po prostu koleżanką z roku albo z knajpy i pewnie podobałaby się w towarzystwie i niejeden by się zakochał ale bez przesady, byłaby po prostu kolejną ładną dziewczyną a tak, przez sam fakt bycia rozpoznawaną aktorką jest mega dupeczką o znaczeniu strategicznym dla kultury europejskopochodnej. Aktorki są rozpustne per se(?).  W ogóle teatr jest rozpustny nawet Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie o czym przekonaliśmy się z Tichym wczoraj już w pierwszych minutach spędzonych w hallu tego przybytku. Poszliśmy na sztukę i była tam niejedna a wszystkie odstawione i o inteligentnych obliczach co zawsze bardzo rozgrzewa Tichego. To była niespodzianka, chociaż do przewidzenia to zarzekam, że pierwotną naszą intencją było obcowanie jedynie z dziełem: "Rock'n'roll" autorstwa tuzy (czego dowiedziałem się dopiero przed chwilą z Wikipedii) brytyjskiego teatru i filmu Toma Stopparda, zdobywcy Oscara za scenariusz do filmu Zakochany Szekspir (ten w którym Gwyneth pokazuje cycki). O wyborze przedstawienia zadecydował tytuł, oraz że akurat to grali. Tichy był trochę zahukany na początku ale ja brylowałem gdyż byłem w Osterwie nie po raz pierwszy a dokładnie to po raz drugi bo w walentynki z Królewną, próbowałem kupić bilet tuż przed sztuką i co prawda nie udało się ale swoje w hallu odstaliśmy i zasmakowaliśmy atmosfery. No więc wiedziałem gdzie jest szatnia i którędy na widownię. Tichy dostał wyśmienite miejsca na balkonie, tuż przy balustradzie (tak to nazywam w każdym razie) i na przeciwko sceny. Odróżnialiśmy się modnym strojem więc dziewczęta zerkały na nas ukradkiem mimo towarzyszących im partnerów. Niektóre widocznie zaznaczały dystansem, że ów to jedynie kolega. Miejsca mieliśmy oddzielone filarem balkonu co przyjęliśmy z ciekawością bo oznaczało, że nie będziemy mogli na bieżąco komentować sobie nawzajem wydarzeń które nastąpią, i dobrze. Zadzwonił telefon, coś zaszumiało, wygaszono światła i podniosła się kurtyna.
Z podłogi wynurzyła się wsłuchana w dźwięk gitary goluśka dupeczka (Kinga Waligóra, Waligóra:)) paląca zioło. Wiedzieliśmy już z Tichym w tym momencie, że będziemy częściej gośćmi tego wspaniałego przybytku i gdyby nie filar spojrzelibyśmy na siebie w bezgłośnym porozumieniu jak to mamy w zwyczaju czynić. Sztuka pierwszorzędna: dużo treści, dyskretny humor dla entuzjastów humoru, nietuzinkowa i mobilna scenografia (Marek Braun), muzyka (rozczarował brak Jefferson Airplane), historia (tu można się czepiać trochę ale mi się nie chce bo to trochę jak z Polskimi Obozami Zagłady - rzecz jest o walce z komunizmem w Czechach), filozofia no i dupeczki aktoreczki tancereczki. W antrakcie Tichy sprawdził, że kibel jest jak stworzony do jarania (sprawdził na razie "na sucho"). Na koniec były brawa, dużo braw i ukłonów. Zgodziliśmy się, że najlepsza rola przypadła w udziale pani Jolancie Rychłowskiej (teraz wiemy, że tak właśnie się nazywa) ale ogólnie cały zespół był bardzo naturalny i pewny w tym co robił - moja pierwsza myśl, to że ja bym tak nie mógł przed ludźmi, z tak bliska i bez szkła pomiędzy sceną i widownią. Ciekawi ludzie, ładne wnętrze, erotyzm kuluarów - jak z Tołstojewskiego. A no i nie ma, że do teatru nikt nie chodzi - sala pełna i na ile zdąrzyłem się zorientować to jest tam tak tydzień w tydzień. Fajnie było.
No ale też nie tak fajnie żebyśmy nie ufajnili reszty wieczoru przy pomocy naszych ulubionych rozmaitości i doborowego towarzystwa.


Rock'n'roll, Tom Stoppard, przekł. E. Woźniak

reżyseria - Krzysztof Babicki

scenografia - Marek Braun

kostiumy - Barbara Wołosiuk

światło - Olaf Tryzna


obsada:

GRAJEK NA FLECIE, FERDINAND - Mikołaj Roznerski

ESME /młodsza/, ALICE /w drugim II akcie/ - Kinga Waligóra

JAN - Szymon Sędrowski

MAX - Andrzej Golejewski

ELEANOR, ESME / starsza/- Jolanta Rychłowska

GILLIAN, DEIRDRE - Karolina Stefańska

ŚLEDCZY, MILICJANT I - Przemysław Gąsiorowicz

MILAN - Andrzej Redosz

MAGDA - Anna Zawiślak

LENKA - Monika Babicka

NIGEL- Tomasz Bielawiec

STEPHEN - Krzysztof Olchawa

CANDIDA - Magdalena Sztejman-Lipowska

KELNER, MILICJANT II - Łukasz Król

SPIKERKI - Grażyna Jakubecka, Nina Skołuba-Uryga, Anna Torończyk