Dekalog Milicji Filozoficznej

Niniejszym podaje się dziesięć sugestii, wskazówek lub też nakazów, których przestrzeganie pozwala uniknąć konfliktu z Milicją Filozoficzną oraz upokorzeń jakie się z tym wiążą.

  1. Nie gadaj sam do siebie (przynajmniej nie w miejscach publicznych)
  2. W ogóle mało gadaj - słuchaj
  3. Szanuj wymóg ścisłości pojęciowej, konieczność ich uzgadniania i wagę
  4. Staraj się przynajmniej w stopniu podstawowym ogarniać całość tradycji filozoficznej tak by w jej kontekście móc rozważać dyscyplinę w której się specjalizujesz
  5. Zachwyt, umiłowanie czy fajność nie są kategoriami filozoficznymi i nie mogą argumentować za akceptacją danej myśli (analogicznie odczucia nieprzyjemne za myśli odrzuceniem)
  6. Znajdując się pod wpływem środków odurzających o filozofii dyskutuj wyłącznie z innymi filozofami (jeśli już w ogóle bardzo musisz podejmować taką rozmowę)
  7. Myśl o tym jak się ubierasz
  8. Nie interpretuj klasyków "na nowo"
  9. Postmodernizm narodził się jako nurt w architekturze i rozciągnął na inne dziedziny sztuki oraz refleksję kulturową w żadnym wypadku sensownie nie stosując się do filozofii
  10. Bóg nie istnieje
Nie jest to może lista wyczerpująca zestaw zachowań nieporządanych w racjonalnym środowisku filozoficznym ale wyznacza pewien kanon pozwalający orientować się w rozmaitych sytuacjach, w których przychodzi nam reprezentować owo środowisko. 



podpisano Biskup MF:

Moreira

dnia 31. III. 2009

Fatalna pomyłka

Jeden z moich ulubionych filmów - The Snatch, zaczyna się od sceny, w której Żydzi (jak się po chwil okazuje przebrani za Żydów przestępcy) wchodzą do banku, zaś jeden z nich opowiada o fatalnej pomyłce w tłumaczeniu Pisma, na której opiera się Chrześcijaństwo. Zastanawiało mnie zawsze, czy jest to wymysł scenarzysty, czy oparte jest to na badaniach. Nigdy tego nie sprawdziłem, aż nagle, po wielu latach,  natrafiłem na ten wątek w jednej z kisążek (jest to książka naukowa, przynajmniej za taką podaje ją jej autor) które właśnie czytam.
Mowa tu o błędach w przkekładach testów "natchnionych":
"Choć najsłynniejszym jest zapewne możliwe tłumaczenie Izajaszowego hebrajskiego "almah", co znaczy "młoda kobieta", na greckie "parthenos", czyli dziewica. Łatwo zresztą o taki błąd (jeśli ktoś nie wierzy, niech pomyśli, jak łatwo pomylić "dziwkę" z "dziewką"), ale to ta właśnie literówka w tłumaczeniu mogła stać się prawdziwym źródłem niedorzecznej kompletnie legendy o dzieworództwie Marii. Jedyny chyba konkurent tego przykładu w walce o tytuł mistrza wszech czasów również wiąże się z dziewicami. [...] Ibn Wattaq stwierdził, iż owa przesławna obietnica siedemdziesięciu dwóch dziewic, które w islamskim raju mają czekać na każdego muzułmańskiego męczennika, to również wyłącznie efekt błędu przekładu, w rzeczywistości mowa była bowiem o "jasnych winogronach o wielkiej piękności". Gdyby tylko więcej ludzie o tym wiedziało, jak wiele ofiar teroorystów-samobójców uszłoby z życiem?" (R. Dawkins "Bóg urojony", Warszawa 2007, s. 142 w przypisie)

Ateizm, lista lektur

Ostatnio postanowiłem przeczytać głośną jakiś czas temu książkę Richarda Dawkinsa "Bóg urojony". Na razie nie chcę się o niej wypowiadać, gdyż jestem w trakcie lektury. Jak skończę, to być może zamieszczę tu swoją recenzję tej publikacji. 
Jako, że uważam się za nieźle obytego z tematem ateizmu, postanowiłem sporządzić listę lektur obowiązkowych dla każdego, kogo interesuje ta tematyka. Autorami tych książek są ateiści, którzy explicite wyrazili w danym dziele swój ateizm, oraz przedstawili argumenty na rzecz nieistnienia Boga.

1. Richard Dawkins "Bóg urojony"
2. Daniel C. Dennett "Odczarowanie"
3. Ludwik Feuerbach "O istocie Chrześcijaństwa"
4. Ludwik Feuerbach "Wykłady o istocie religii"
5. Nicolai Hartmann "Ethics" T.III
6. Fryderyk Nietzsche "Antychryst"
7. F. Nietzsche "Jutrzenka"
8. F. Nietzsche "Ludzkie arcyludzkie"
9. F. "Nietzsche "Niewczesne rozważania"
10. F. Nietzsche "Poza dobrem i złem". 
11. F. Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra"
12. F. Nietzsche "Wiedza radosna"
13.F. Nietzsche "Wola mocy"
14. F. Nietzsche "Z genealogii moralności"
15. F. Nietzsche "Zmierzch bożyszcz"
16. Jean Paul Sartre "Byt i nicość"
17. J. P. Sartre "Egzystencjalizm jest humanizmem"
18. J. P. Sartre "Słowa"
19. Bertrand Russel "Portety z pamięci. Wartość wolnej myśli."


Postaram na bieżąco uzupełniać tę listę. Nie pojawiły się tu pozycje z okresu Oświecenia Francuskiego, czy w ogóle z historii filozofii przed-heglowskiej, a to dlatego, że nigdy się tym nie zajmowałem (wiem skąd inąd że Moreira czytywał oświeceniowców francuskich, więc może mnie tu wspomoże). Może z czasem to uzupełnię o brakujących autorów. Brakuje tu również innych książek Dawkinsa, ale to dlatego że ich po prostu nie czytałem.

Wiersze

Mogę rezonować z czymkolwiek,
więc muszę się przed wszystkim ukrywać

chcą mnie dostać po kawałku
spłukać źródło i zaprzestać bycia:
usiądź i pozwól na to, pozwól nam zagarnąć swój czas

Nie rozumiem Cię
nie chcę twoich dzieńdobry
jeśli pójdziesz możesz równie dobrze iść swoją drogą
zawsze chodząc korytarzami

zapomnij o punku, ja zapodaje funk
zawłaszczę sobie kawałek Ciebie
by zarabiać na dobre zdrowie
ale najpierw nauczę się dostrzegać siebie:
obiecałaś mi wiersze
obiecałaś wiersze



Wymykam się dniu w którym Cię spotkałem
głęboko żałuję tego zbliżania się, nie mogę się już doczekać:
głęboko Cię zaniedbać
głęboko zapomnieć
Chryste uwierz mi

Mogłaś być dla mnie powodem by jednak żyć
poddałem dawanie, poddałem wszystko
byliśmy właściwą parą swoich wyznawców, parą marzycieli
więc skąd to się wzięło, nienawidzisz mnie
obiecałaś mi wiersze
obiecałaś wiersze


Marzyłam o współbrzmiących głosach
i rozważałam wybory
smak prawdziwego pocałunku
by podnieś swoją świadomość
z całą uczciwością, wspaniałością, z wdzięcznością
po prostu irytować nastawieniem

a teraz promuj się choćby w telewizji
i tak wciąż nie dostrzegasz
jesteśmy kaskadą na zboczu
i oddalmy maskaradę
marzyłam o współbrzmieniu głosów
a Ty obiecałeś mi wiersze
obiecałeś wiersze


Tricky, Terry Hall, Martina Topley-Bird, 1995
wolny przekład, Moreira




Slam Poetycki w Kartonie

Slam właśnie trwa a ja przedstawię moją recenzję w postaci monologu wewnętrznego z przed 20 minut jaki zarejestrowała moja pamięć:
- Mam nadzieję, że za wjazd nic nie chcą chociaż jakby co to piątkę mogę zapłacić. Mam piątkę? Papierek mam jakiś. Luzik. Ja pierdole tu oczywiście nadymione, kurwa w oczy gryzie. Siema Rocco. Fuck ale ludzi najebało. Dlaczego do chuja ta sala zamknięta? Tam nie da rady, tam nie, tam bym zasłaniał tej małej. No nic postoję tu może się coś wyklaruje z resztą nie muszę widzieć tych popaprańców tylko ich słyszeć. Kurwa jak można festiwal organizować i do takiej sytuacji dopuścić. Jeszcze te kurwa krzesła, przecież jakby wyjebać krzesła to dwa razy więcej ludzi by weszło. O organizator przeszedł, jaki zadowolony w chuj! Fagas ma miejsce zajęte przy scenie to i mu wesoło. McRapper. Siema. Nie widzi. Siema. Tego to miło zobaczyć. Nawet dupeczek sporo. Uuu ta to aż tu nie pasuje z tą buzią. McHomer. Standard. Wporzo, wporzo. No dawajcie pierwszego. ... . No i cały chuj, nie słychać typa. Pierdolę, w domu fajniej będzie. Z Redaktorem miałem pogadać pewnie za winklem siedzi. Nie, nie ma opcji. Zajebiście jest blisko do domu mieć. Może zjem coś dobrego na poprawę humoru. Nie nie chce mi się. Nara Karton Przestrzeń Działań Artystycznych - ciasna przestrzeń. 

otwartapestka.info

Wczoraj dostałem zaproszenie na NK. Przyjąłem. Dziś poczytałem na ten temat i zarejesrtowałem się. Inicjatywa jak najabrdziej piękna: rozsyłają nasiona, walczą o legalizację i o zniesienia kretyńskiego prawa zabraniającego posiadanie. Na pierwszy rzut oka wygląda na okrutną ściemę ale zobaczymy. Mało jest takich inicjatyw. Za mało. Więc jeśli ktoś wychodzi z takową do mnie i to przychodzi z tym na mój profil na NK, to ja mówię "popieram". Cholernie nieufny jestem, ale jeśli zobaczę, że oni naprawdę działają to wejdę w to głębiej. Póki co, czekam na nasiona. 
Będe informował na bieżąco. Mam nadzieję, że będzie o czym.

FIGHT CLUB, Chuck Palahniuk, War. 2006, tłum. Lech Jęczmyk

Tak, tak to jest książka dla Moreiry. Jakoś rozczarowany byłem literaturą ostatnio, nie mogłem trafić na nic dobrego już od paru zimnych miesięcy (nie licząc Lęku i odrazy... oczywiście ale to predestynacja była). Trzeba dodać, że dobrego na mój sposób a nie obiektywnie dobrego. 
Po pierwsze dynamika. Wizualnie książka wygląda na średnio obszerną, ok. 250 stron to mój ulubiony przedział właśnie ale jak się czyta to normalnie srrru. Odkładałem z obawy, że ubywa jej tak szybko, że może coś tracę mimo, że nie była to prawda. W cztery dni łyknąłem chociaż spokojnie można skończyć szybciej i się zadowolić bo chwila to wszystko czego możemy oczekiwać od doskonałości.
Po drugie odpowiedź na nieuniknione pytanie o jej zbieżność z ekranizacją, która poruszyła wiele umysłów i serc. Jest inna. Jeśli twórca filmu próbował skopiować książkowy sposób prowadzenia narracji to wyszło mu słabo - generalnie cenię ten film i wyszło dobrze ale jeśli miało być bliskie adaptowanemu materiałowi to nie daje rady. Niepowtarzalne przeplatanie się urywanego monologu wewnętrznego i popapranego następstwa sytuacji, bardzo dobrze. Z drugiej strony film dosyć swobodnie potraktował całą historię często inspirując się nią a nie tylko przenosząc tekst na ekran tym bardziej przygoda z książką jest emocjonująca. Jedna tylko sprawa: w filmie jest lepsze zakończenie, znacznie lepsze.
Mam do siebie żal. Być może gdybym przeczytał Fight Club trzy lata temu to znacznie
wcześniej byłbym tym kim teraz jestem a lubię teraz. Chodzi o to, że myśl aktywistyczna dojrzewała we mnie zbyt długo szukając spustu jakim mogła być ta książka. Nie to, że jara mnie terroryzm. Nie wierzę ani trochę w bojówki, czy to lewackie czy prawicowe, chociaż rozumiem ich romantyzm. Najważniejsze, że dzielę z nimi wroga, podobnie go identyfikuję i podobnie identyfikuję siebie w jego obliczu. Po za tym kręci mnie chaos. To pojęcie jest traktowane zdecydowanie po macoszemu i od lat moje intuicja filozoficzna podpowiada, że można na tym ukuć 
teorię światopoglądową. Libertas Indiferentiae in acto - rzucić coś w kocioł żeby zawrzało i zobaczymy co się stanie, na siłę zaangażować nieodkryte możliwości nie decydując się na określenie celu itd, itp, a dalej dla zainteresowanych: stoczyć się tym samym na dno poprzez ekstrema i odkryć siebie na nowo - dodaje Chuck Palahniuk. Jak odkryć się na nowo? Poprzez fundamentalną rekonstrukcję kontekstu. Rzucenie w świat (Palahniuk czytał Heideggera więc se pozwalam, a co) umieszcza nas w określonych już kontekstach, w których większość możliwości jest zaledwie napoczęta a ich użytkownicy nie mają pojęcia jak daleko można je jeszcze pociągnąć i wtedy pojawia się Tyler Durden i robi to ukazując fakt, że powierzchownie wykorzystane, możliwości te są gówniane i upośledzające: Jesteśmy średnimi dziećmi historii, wychowanymi w przekonaniu, że kiedyś zostaniemy milionerami, gwiazdami filmowymi i idolami rocka, ale nie zostaniemy. I właśnie się o tym dowiadujemy więc lepiej z nami nie zadzieraj.
Mam kurde wrażenie, że za słabo tą recenzję piszę, że niepotrzebnie robię to na gorąco i że nie przyłożyłem się dostatecznie ale mam też nadzieję, że wpływ tej książki będzie ujawniał się w przyszłości niebezpośrednio i uczynię jej tym samym zadość.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że popełniono to dzieło w roku 1996. Jest to według mnie zawsze bardzo ważna informacja na temat tworu kultury. 

"The Reader"


Wszyscy wkoło mówili: "obejrzyj The Reader, zajebisty film" "The Reader, jak to się tłumaczy, "czytacz"?, ale obejrzyj" "stary Kate Winslet pokazuje cycki" objerzałem i co?... i mieli rację.
Na początku wydawało mi się, że będzie to kolejny dramat o miłości dojrzałej kobiety do dziaciaka. Później myślałem, że będzie to romans o miłości dojrzałej kobiety do młodzego od siebie gościa. Na szczęście dałem się tylko nabrać.
W rzeczywistości jest to film o wstydzie, poczuciu winy, wybaczeniu. Jest próbą ukazania stanu psychicznego społeczeństwa niemieckiego w okresie powojennym. Reżyser chciał chyba jeszcze podjąć problem okrucieństwa niemieckich obozów i wojny, co moim zdaniem, było już zbędne akurat w tym filmie. Zabieg ten dał już przesyt problemów, chociaż z drugiej storny to obrazków z niemieckich obozów dla zachodu nigdy za wiele.
Poza tym świetna, bardzo twórcza rola Kate. Bardzo lubię, jak aktor dorysowuje jeszcze swoją wersję opowiadanej historii, takie drugie dno, i tu chyba jest tego bardzo dobry przykład.  
Wszystko więc git, tylko szkoda, że kolejny zajebisty film osatniego czasu jest adaptacją. 

Rock'n'roll, reż. Krzysztof Babicki

To zdaje się Rousseau napisał kiedyś tyradę pod kątem teatru, której znaczna część dotyczyła rozpustności i nieobyczajności aktorek. Jeszcze sto lat temu nie do pomyślenia było żeby aktor czy aktorka mogli być szanowanymi powszechnie osobistościami znanymi z czegoś więcej niż skandale salonowo-burdelowe. Zadawanie się z "aktorką" oznaczało nic więcej jak bzykanie jakiejś młodej i swawolnej dziewczynki i obracanie się w kręgu imprezowiczów. Moim zdaniem choćbyśmy się nie wiem jak i z dobrej nawet woli oszukiwali to erotyczne nacechowanie tego zawodu trwa dzisiaj i miejmy nadzieję będzie trwało jeszcze długo. Co z tego, że Agelina rozminowuje pola śmierci w Zairze a Scarlet maca trąby zagrożonych wyginięciem słoni kiedy ja w każdym kolejnym filmie z jej udziałem liczę na to, że pokaże gołą dupę. Co więcej taka Scarlet mogłaby być po prostu koleżanką z roku albo z knajpy i pewnie podobałaby się w towarzystwie i niejeden by się zakochał ale bez przesady, byłaby po prostu kolejną ładną dziewczyną a tak, przez sam fakt bycia rozpoznawaną aktorką jest mega dupeczką o znaczeniu strategicznym dla kultury europejskopochodnej. Aktorki są rozpustne per se(?).  W ogóle teatr jest rozpustny nawet Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie o czym przekonaliśmy się z Tichym wczoraj już w pierwszych minutach spędzonych w hallu tego przybytku. Poszliśmy na sztukę i była tam niejedna a wszystkie odstawione i o inteligentnych obliczach co zawsze bardzo rozgrzewa Tichego. To była niespodzianka, chociaż do przewidzenia to zarzekam, że pierwotną naszą intencją było obcowanie jedynie z dziełem: "Rock'n'roll" autorstwa tuzy (czego dowiedziałem się dopiero przed chwilą z Wikipedii) brytyjskiego teatru i filmu Toma Stopparda, zdobywcy Oscara za scenariusz do filmu Zakochany Szekspir (ten w którym Gwyneth pokazuje cycki). O wyborze przedstawienia zadecydował tytuł, oraz że akurat to grali. Tichy był trochę zahukany na początku ale ja brylowałem gdyż byłem w Osterwie nie po raz pierwszy a dokładnie to po raz drugi bo w walentynki z Królewną, próbowałem kupić bilet tuż przed sztuką i co prawda nie udało się ale swoje w hallu odstaliśmy i zasmakowaliśmy atmosfery. No więc wiedziałem gdzie jest szatnia i którędy na widownię. Tichy dostał wyśmienite miejsca na balkonie, tuż przy balustradzie (tak to nazywam w każdym razie) i na przeciwko sceny. Odróżnialiśmy się modnym strojem więc dziewczęta zerkały na nas ukradkiem mimo towarzyszących im partnerów. Niektóre widocznie zaznaczały dystansem, że ów to jedynie kolega. Miejsca mieliśmy oddzielone filarem balkonu co przyjęliśmy z ciekawością bo oznaczało, że nie będziemy mogli na bieżąco komentować sobie nawzajem wydarzeń które nastąpią, i dobrze. Zadzwonił telefon, coś zaszumiało, wygaszono światła i podniosła się kurtyna.
Z podłogi wynurzyła się wsłuchana w dźwięk gitary goluśka dupeczka (Kinga Waligóra, Waligóra:)) paląca zioło. Wiedzieliśmy już z Tichym w tym momencie, że będziemy częściej gośćmi tego wspaniałego przybytku i gdyby nie filar spojrzelibyśmy na siebie w bezgłośnym porozumieniu jak to mamy w zwyczaju czynić. Sztuka pierwszorzędna: dużo treści, dyskretny humor dla entuzjastów humoru, nietuzinkowa i mobilna scenografia (Marek Braun), muzyka (rozczarował brak Jefferson Airplane), historia (tu można się czepiać trochę ale mi się nie chce bo to trochę jak z Polskimi Obozami Zagłady - rzecz jest o walce z komunizmem w Czechach), filozofia no i dupeczki aktoreczki tancereczki. W antrakcie Tichy sprawdził, że kibel jest jak stworzony do jarania (sprawdził na razie "na sucho"). Na koniec były brawa, dużo braw i ukłonów. Zgodziliśmy się, że najlepsza rola przypadła w udziale pani Jolancie Rychłowskiej (teraz wiemy, że tak właśnie się nazywa) ale ogólnie cały zespół był bardzo naturalny i pewny w tym co robił - moja pierwsza myśl, to że ja bym tak nie mógł przed ludźmi, z tak bliska i bez szkła pomiędzy sceną i widownią. Ciekawi ludzie, ładne wnętrze, erotyzm kuluarów - jak z Tołstojewskiego. A no i nie ma, że do teatru nikt nie chodzi - sala pełna i na ile zdąrzyłem się zorientować to jest tam tak tydzień w tydzień. Fajnie było.
No ale też nie tak fajnie żebyśmy nie ufajnili reszty wieczoru przy pomocy naszych ulubionych rozmaitości i doborowego towarzystwa.


Rock'n'roll, Tom Stoppard, przekł. E. Woźniak

reżyseria - Krzysztof Babicki

scenografia - Marek Braun

kostiumy - Barbara Wołosiuk

światło - Olaf Tryzna


obsada:

GRAJEK NA FLECIE, FERDINAND - Mikołaj Roznerski

ESME /młodsza/, ALICE /w drugim II akcie/ - Kinga Waligóra

JAN - Szymon Sędrowski

MAX - Andrzej Golejewski

ELEANOR, ESME / starsza/- Jolanta Rychłowska

GILLIAN, DEIRDRE - Karolina Stefańska

ŚLEDCZY, MILICJANT I - Przemysław Gąsiorowicz

MILAN - Andrzej Redosz

MAGDA - Anna Zawiślak

LENKA - Monika Babicka

NIGEL- Tomasz Bielawiec

STEPHEN - Krzysztof Olchawa

CANDIDA - Magdalena Sztejman-Lipowska

KELNER, MILICJANT II - Łukasz Król

SPIKERKI - Grażyna Jakubecka, Nina Skołuba-Uryga, Anna Torończyk


Po wczorajszych interesach ze Wschodem



Iwanowi wydawało się, że może nam wcisnąć majeranek zamiast towaru i jakieś kamyki zamiast uranu. Moreira załatwił go łyżeczką. 

O sztuce współczesnej, czyli "Roccotytes"

Tichon: A więc uważasz, Roccotytesie, że powinniśmy wystawić w formie performensu nasze pomysły zapisywane na JZD.
Roccotytes: Tak. Zwłaszcza pomysł z nagrywaniem dilu narkotykowego. Wiesz co to byłby za szok, Tichonie? Policja, media. Ludzie by w to uwierzyli. Byłby to świetny performens. Musicie to zagrać.
T: My? 
R: Tak. ty i Moreira. Nie możecie całe życie się chować. Czego się boicie? Czy znasz, Tichonie, różnicę pomiędzy sexem a masturbacją?
T: A jakże.
R: No właśnie. Wy się mastrurbujecie, podczas kiedy tutaj trzeba wejść w ten temat ostro.
T: Nie podniecaj się zbyt mocno Roccotytesie. Twierdzisz więc, że każdy kto ma pomysły powinien je odgrywać na performensie?
R: A wymyślając te sytuache nie widzisz ich w przestrzeni? Czy nie sytuujesz od razu tego gdzieś w realności? Czy nie widzisz zdziwionych min ludzi, którzy to oglądają? Ja mam tak zawsze.
T: Nie. Ani ja ani Morieira nie mamy ciągot aktorskich. Możliwe to, Roccotytesie?
R: Jak to? Nie chcecie grać? Wszyscy chcą grać. Wszyscy grają. Wszyscy są Kacprami.
T: A czy skoro wszyscy chcą grać, to również wszystko ma być grane?
R: Oczywiście. Wiersze, muzyka, sztuki, publicystyka, sacrum, profanum, filozofia, nauka, wszystko musi zostać odegrane. Ma stanowić całość. Musi być w dynamice. Wszystko musi skofnforntować się z rzeczywostością. To potrzebuje tylko poruszyciela. Ruchomego poruszyciela oczywiście. Nie chcesz być ruchomym poruszycielem Tichonie?
T: To tak się da? Nieważne. Wnioskuję z tego co mówisz, Roccotytesie, że ludzki świat idealny to świat performerów zaś idealnych rzeczy to świat performensów. Czy mam rację?
R: Z grubsza rzecz biorąc.
T: Czy nie wydaje Ci się, że wtedy zaciera się granica pomiędzy widzem, twórcą, dziełem? Rzeczą użytku codziennego a tworem artystycznym? Czynność naturalna z czynnością sztuczną? Nie myślisz, że jeśli wszystko jest sztuką to nic nią nie jest? A jeśli każdy jest aktorem, to do kogo kierujesz swoją grę? Czy nie jest tak?
R: Masz rację.
T: I skąd do cholery pomysł, że wszyscy chcą być aktorami? Sztuka, podobnie jak filozofia, musi spełniać pewne kryteria żeby nią była. W innym wypadku staje się pustą gadaniną, bądź pajacowaniem. Nie jest filozofem ten, kto wnioski metafizyczne wyciąga z ogrodzenia obserwowanego nocą, mającego jakoby oddzielać nicość od nicości. Nie jest muzykiem ten, kto wychodzi na scenę, chaotycznie wali kijem w blaszany kubeł, wydobywając w tym samym czasie szumy z radioodbiornika. Wreszcie nie jest aktorem ten, kto wychodzi na scenę z wanną pełną śniegu i bełkocze coś do ludzi swoim wymiętym przez alkohol głosem.
R: Ludzie Ci są performerami.
T: Ale czymże jest performens? W którym miejscu go ustuować, jeśli nie jest on sztuką? Ma być tylko czczą prowokacją? Jeśli tak, to najlepszymi preformerami są gwiazdy z pierwszych stron kolorowych gazet. Logika, Roccotytesie. Dorby smak, mój Kreolski Przyjacielu. Oto kryteria! 
R: Zatkałeś mi usta tą piekną mową o Tichonie. Ale... czy skorko nie chcecie odgrywać z Moreirą Waszych pomysłów z JZD, to czy możemy je zrobić z moją grupą w Kartonie? 
T: Oczywiście Roccotytesie. Dajecie nam 70% zysków oraz prawo do zachowania wizerunków. Do wieczora odewzie się do Ciebie mój Samoański Adwokat. 
R: Jeszcze jedno: czy nie zorganizowałbyś wieczorku poetyckiego u siebie, na Miliardalatświetlnych 15? 
T: Zapomnij. 

O zasadach.

"Don't Worry Be Happy" wchodziło już dobrze w pierwszą zwrotkę, kiedy Tichon Tichy wyłączył budzik w swoim mobilnym telefonie. Piosenka ta, każdego dnia miała nastrajać go do optymistycznego zsąpienia do rzeczywistości. Dziś jednak czuł, że ta melodia kontrastuje z jego stanem z każdym taktem coraz silniej. "Znowu pada śnieg" przewidywał. Nagle, z prędkością naoliwionej błyskawicy przed oczami stanął mu wczorajszy wieczór. "Ja pierdole" pomyślał. "Ja pierdole!" pomyśłał głośniej, kiedy przypomniał sobie naprawdę wszystko. "Czy naprawdę mogłem to zrobić?" Mógł. "Co skłoniło mnie do czegoś takiego? Za dużo wypiłem? Nie. Wypaliłem? Zdarzało się więcej. Więc o co chodzi? Ja się staczam. Dopadł mnie regras intelektualny. Emocjonalny chyba też. Fuck." 
Wszystko zaczęło się tak normnalnie: wieczorem poczuł się bardzo smutny, więc postanowił udać się tam, gdzie smutki zazwcyzaj odchodzą, czyli do Jednej Z Melin Lubelskich. Tam Twardy Gej, jego Brat Bliźniak, Moreira, jakieś ziomy, używki. Generalnie pięknie. Nagle... przynieśli To. Zaintrygowanie, które z początku poczuł zbył sarkazmem. Sprytnie udawał zażenowanie. Potem nie pamiętał już co myślał. Teraz, we wspomnieniach, widział siebie podnieconego, krzyczącego, wstającego co chwila z rękami w górze, używającego wyrazów których sam do końca nie rozumiał.
"Ja pierdole" tym razem głośno wydobył z siebie Tichy przewracając się na drugi bok. "Już nigdy nie spojrzę na telewizor tak samo. Już nigdy nie obejrze walki bokserskiej w sposób, jaki  kiedyś to czyniłem. Xbox360. Na zawsze pozostanie w mojej świadomości to, że istnieje na świecie coś, co jest stworzone specjalnie dla mnie, jednocześnie będąc mi zakazanym przez moje silnie przymocowany kręgosłup moralny. Nie możemy być razem maleńki." 
"Jesteś pewien?" odezwał się głos zza szafy.

Wymyśliłem hipotetyczną sytuację, świat możliwy.

Wyobraźmy sobie, że dwóch wyluzowanych kolesi zakłada sobie bloga. Piszą tam głównie głupoty jakieś, czasem coś lepszego ich najdzie, czasem gorszego,bywa ostrzejszy głos społeczny, przewijają się historie imprezowe, czasem coś o jaraniu, luzik generalnie. Z czasem przybywa obserwujących, ich liczba dochodzi do około setki, są komentarze jest zabawa.
       Kiedyś nachodzi chłopaków taka refleksja: ciekawe czy skoro żyjemy w tak restrykcyjnym państwie a nasz blog pojawia się na pierwszej stronie google przy wyszukiwaniu związanego z nim hasła, to może przypadkiem trafiły na niego służby. Teoretycznie bardzo możliwe jest, że czytają operacyjnie tego i wiele innych blogów czy stron w których pojawia się temat. Zróbmy prowokację. Bierzemy kamerę i zaczynamy nagrywać taki motyw: "Stopniowo ale nie nachalnie zwiększajmy częstotliwość poruszania tego zagadnienia. Urzywajmy bajeranckiego języka (bo przecież jak wiemy z pewnej książki i pewnego filmu gliny myślą, że jaracze mają swój slang i stopnie wtajemniczenia). Po jakimś czasie piszmy o większych ilościach, krytykujmy ostro władze i podtrzymujmy ten stan.Wreszcie wspominamy o umówionym spotkaniu w interesach. Niby pod wpływem piszemy gdzie i kiedy. Znajdujemy wcześniej dobre miejsce, żeby ogarniać obiektywem duży perymetr, w tym punkt spotkania. W dzień domniemanej transakcji przybywamy z kamerą na miejscówkę i kręcimy.Teraz najlepsze: mimo, że z pozoru to była durna ćpuńska fantazja a tu mega zaskoczenie. Jeszcze przed wyznaczonym czasem na miejscu, choć w odpowiedniej odległości czy w bocznych uliczkach ustawiają się trzy auta po dwóch gości w każdym i filują. Wszystko się nagrywa. O umówionej godzinie z jednego z samochodów wychodzi gość i kręci się koło punktu. Dwadzieścia minut po czasie odjeżdżają. My szok. Genialny materiał umieszczamy na Youtubie. Sporo wyświetleń, blog staje się troszkę popularniejszy ale nie bardzo i trzyma fason na wyluzie. Z tym, że to nie koniec. Po paru tygodniach zaczynamy ewidentnie zauważać, że jesteśmy śledzeni. Udaje nam się mimo to zachować dyskrecję, dogadujemy się i zaczynamy sobie robić z policjantów jaja wyprowadzając ich w jakieś niedorzeczne miejsca i sytuacje a wszystkie akcje ponownie nagrywamy i umieszczamy na Youtubie. Tym razem rzecz trafia do mediów i problem dostaje się w publiczny obieg. Jest sporo sarkazmu, wszystko staje się tematem żartów i wystąpień co głupszych polityków - ostatecznie jakoś to powszednieje. Ale nie do końca bo zachodzi z początku niedostrzegalna zmiana. Zioło staje się lżejszym tematem. Policja najpierw luzuje bo boi się kompromitacji a później przez brak oczekiwań ze strony rządu przestaje to traktować jako problem tak jak jest w Hiszpanii czy Anglii. Żyjemy w normalnym kraju". Co myślisz zrobimy to? No ale miejmy nadzieję, że Bolgger zarejestrowany jest gdzieś w Kanadzie bo inaczej faktycznie nas udupią. 
        No i chłopaki tak zrobili, kropka w kropkę zgodnie z planem. 


Ależ to by była sytuacja - hipotetyczna oczywiście;)
Pierdolę - idę do A16

O dobru. Ilustracja akjsologiczna.

Dawno, dawno temu poznałem dziewczynę. Postanowiłem być Dorby: Dobrze zacząłem się ubierać, Dobrze się goliłem. Dobrze wysprzątałem mieszkanie i nawet Dobrze umyłem muszle klozetową. Zabierałem ją na Dobre imprezy do Dobrych klubów. Poznałem ją z Dobrymi ludźmi. Oglądaliśmy same Dobre filmy. Ugorowałem jej Dobrą kolację, żeby się Dobrze najadła słuchając Dobrej muzyki. Trwało to dobry miesiąc. Pod koniec ona okazała się Zła. Dziś już wiem, że to był Dobry miesiąc. 

O stereotypach. Bardzo krótki dramat w 3 bardzo krótkich scenach.

Scena I

Pomieszczenie zadymione, lekko mroczne. Przy szynku stoi Tichy w zwyczainym dla siebie stroju. Jego mina wyraża delikatne zniecierpliwienie. Do szynku podchodzi dziewczyna - dziwna fryzura, młodsza od Tichego. Ten zdaje się jej nie zauważać.
Dziewczyna: Cześć
Tichy: Cześć..... Ojej nie poznałem CIę. Sory. Zmieniłaś fryzurę, czy coś.
Dz.: A wczoraj mnie poznałeś?
T.:Wczoraj? Niby gdzie? Z tego co pamiętam to nie wychodziłem z domu.
Dz.:Hmmm.... To może ptrzedwczowaj. Mijaliśmy się.
T.:Wątpię. Od 3 dni siedziałem w domu. Miałem dobry czas. Wiesz, przynosili mi wszystko co było mi trzeba.
Dz.: Przecież mijałam Cię koło Osterwy. Był wieczór. Szedłeś z tym swoim kolegą drechem. No, z tym z którym zawsze wszędzie łazicie.
Za szynkiem wkońcu pojawia się Barmanka.
Barmanka: Sory ale mieliśmy przed chwilą awanturę. Musiałam ochłonąć.
T.: Luz. Perłe w butelce i kasztelana lanego. Do dziewczyny: Jakim kolegą? O czym Ty mówisz? Wczoraj przy Osterwie? Aaaaaa!!! W środę. Taaak. Nieźle masz zaburzone poczucie czasu. Faktycznie widziałem Cię. Powiedziałem CI przecież "cześć". Szliśmy gdzieś tam z..... jak go nazwałaś? Drech?
Na twarzy Tiche pojawia się rozbawienie
Dz.: No.... To znaczy... On się tak troche ubiera jak drech...
Tichy nie wytrzymuje. Zaczyna się głośno śmiać. Niemalże przez łzy:
T.: Moreira nie jest derechem. On poprostu jest modny.
B.: 9.50

   Scena II

To samo pomieszczenie. Tichy ubrany tak samo, tylko bez kurtki. Obok świeżo wystylizowany Redaktor. Siedzą koło siebie na kanapie. Obaj piją piwo. Po zachowaniu ich widać że nie pierwsze. Po oczach widać, że było coś jeszcze. W tym samynm pomieszczeniu dwa stoliki dalej siedzi Mc Homer rozmawiając z dziewczyną niewątpliwej urody oraz kilka innych osób (bez znaczenia)
Redaktor: Stary, mówię CI, neoliberalizm poniósł totalną porażkę. Kryzys pokazał, że człowiek jest zbyt zachłanny by móc być wolnym przy obrocie pieniędzmi. To nie przechodzi, dlatego uważam, że każdy kto głosował na Palikota jest kretynem. Jak można wierzyć w biznes bez ograniczeń. Potrzebne jest odgórne planowanie gospodarki.
Tichy, który od jakiegoś czasu spogląda na stolik obok, nie za bardzo zwracając uwagę na wywody Redaktora: Homer!!!! Może przedstawisz nam swoją koleżankę!!??!! 
Oboje odwracają się w stronę Tichego. Dziewczyna zdaje się być zadowolna z obrotu sprawy. Wstaje i zmierza w ich kierunku. Za nią Homer.
Homer: To jest Agnes. Chce być w naszym teatrze. Właśnie ją przesłuchuję. Agnes, to jest Tichy, najlepszy gitarzsyta w tym mieście, współpracuje z nami przy Dżem Petry. A to Redaktor. Zajmuje się Szmirą. Nie zwracaj na nich uwagi. Jeden jest żonaty a drugi to gej.
Chłopcy wyglądają na uradowanych nowym towarzystwem.
Tichy: Cześć Agnes. Homer przesadza. Ani nie jestem nalepszy, ani nie jestem gejem. Do Homera, patrząc się na Agnes: Skąd Ty bierzesz takie śliczne dziewczyny. Za każdym razem, stary, widzę Cię z ładniejszą, ale ta tutaj, to już poprostu sprawa zjawiskowa. A jesteś jeszcze z tą dziewczyną, co ostatnio?
H. zmieszany: Ciężko powiedzieć.
Agnes wyraźnie zawstydzona, z dziecinną szczerością, do Tichego i Redaktora: Właściwie, to jak weszliście tu razem, to pomyślałm, że jesteście gejami. Ten Wasz ubiór, okulary podobne. Potem gdzieś wyszliście, zaraz wróciliście. Dziwne. Potem to wydawało mi się, że jesteście braćmi bliźniakami. Ale to chyba przez te oprawki. Sama nie wiem, może to dlatego, że byłam ostatnio na imrezie dla gejów
Redaktor, zaaferowany zaczyna coś opowiadać, w tym samym czasie Tichy "zatapia" się w kanapę i patrząc na Agnes słuchającą Redktora  z uwagą, zdaje się oddawać swoim myślom.

Scena III

Pokój Mc Homera. Ciemno, nadymione. W pokoju wszycy z poprzedniej sceny oprócz Redaktora. Po wszystkich widać ostatnią prostą w procesie konsupmcji środków wyskokowych. Tichy blisko Agnes, ale na dystans. Po jej drugiej stronie Homer. 
Agnes: Ja to nigdy nie miałam chłopaka. Własciwie to jak przyjechałam do Lublina, to byłam w lekkim szoku. Wszyscy tu piją, palą. Dziewczyny w moim wieku uprawiając już seks. Sama nie wiem, co o tym myśleć. Zaczęłam co prawda troche pić, i papierosy popalam jak piję. Ale myślę że nic więcej. Wiem, że to jest złe. Pochodzę z małej wioski. Jestem bardzo wierząca. To wszystko jest wbrew mojej religii. Dlatego poszłam na KUL. Miałam nadzieję, że tutaj wszyscy będą potępować zgodnie z przykazaniami kościoła. Jestem już tu pół roku i widzę, że coraz bardziej mi się tu podoba. To straszne.
Homer: głośno i bełkocząc: Ciało, moja droga jest bardzo ważne. Jak nauczali nas Ojcowie Kościoła: gdyby nie ciało, bylibybśmy tylko duszą, a gdybyśmy byli tylko duszą, już za życia bylibyśmy w niebie. Ciało!!!! moja droga. Tak nas uczą na KULu. Przekonasz się już wkrótce!!!! Ciałłoooo przede wszystkim!!! przechyla kieliszek.
Tichy do siebie: O jaaaaa, to zjawisko jest nieskazitelnie piękne. Fuck....
Wstaje, żegna się, wychodzi.

                          Koniec 

    
Ciorana czytam z przymrużeniem oka. Ze względu na jego aforystyczny sposób pisania, położyłem jego książkę tam, gdzie zwykłem czytywać lubelską poezję. Z czasem okazało się, że nie tylko miejsce dla tego dzieła jest ze wspomnianą poezją wspólne. Podobnie jak ona, Cioran pozytywnie zaskakuje. Nie znam tego twórcy jeszcze za dobrze, wydaje mi się nawet, że nazywanie go filozofem podchodzi pod jakiś paragraf MFu (są to na razie tylko przypuszczenia, nie chcę jeszcze wydawać wyroków). To co piszę, jest tak naprawdę wprowadzeniem do aforyzmów, które przeczytałem dziś rano, wykonując tradycyjne czynności związane z tą porą dnia. Przez te aforyzmy, Cioran stał mi się nieco bliższy:

"Gdy dowiedziałem się, że jest całkowicie nieprzemakalny zarówno na Dostojewskiego, jak i na Muzykę, odmówiłem spotkania z nim, pomimo jego wielkich zasług. O niebo wolę od niego pewnego durnia wrażliwego na dwie te rzeczy."

"Poza muzyką wszystko jest kłamstwem, nawet samotność, nawet ekstaza. Ona jest bowiem i jednym, i drugim, ale w lepszym wydaniu".

"Religie, podobnie jak ideologie, które odziedziczyły ich wady, sprowadzają się do krucjat wymierzonych przeciwko humorowi"

O niespodziankach. Czyli sobota, która wyglądała na niedzielę

Jeszcze tylko jutro. Ten weekend trwa już od środy. Właściwie to od poniedziałku z przerwą na wtorek. Kiedy już myślałem, że po wczorajszym nic się nie wydarzy, bo wszystko co powoduje wydarzenia się skończyło, dziś rano niefortunnie odebrałem telefon. Po drugiej stronie był on. Spodziewałem się, że po tym jak wystawił mnie i Moreirę w piątek, odezwie się, ale nie myślałem, że tak szybko. 
-Może piwko? - usłyszałem.
- Jest rano. Właściwie to która godzina? Wiesz stary, uczę się - było to prawdą. Właśnie mijała druga godzina, w której starałem się skupić nad "Principia ethica" Moora. Oczywiście po dniu poprzednim nie wychodziło mi to najlepiej, jednak wiedziałem,  że muszę próbować. 
- Sorry za wczoraj ziomek. Wyszło chujowo, ale wiesz jak to jest z kobietami- wiedziałem. Mało kto wie to lepiej ode mnie. Mało kto też tak jak ja, poddaje w zwątpienie wartość rozumu w momencie konfrontacji z tą "potężną siłą".  - Może więc buszka? - podsumował.
- Masz coś? - wiedziałem że już jest po mnie. Każde tłumaczenie się było marną próbą samooszustwa. - Wiesz piwo mnie rozleniwia, ale jak coś zapalimy to jeszcze będe mógł poczytać - bredziłem.
- Skocze na osiedle i będe za godzinę. Za to Cię właśnie lubię stary. 
"Ja się wręcz przeciwnie" - pomyślałem. 
Miałem godzinę. Spróbowałem oddać się dalszej lekturze. Z marnymi skutkami. Godzina dłużyła się w nieskończoność. W mojej głowie pojawiały się obrazy: to co działo się wczoraj, przedwczoraj, w środę, zlewało się w jedno. To co miało się wydarzyć dzisiaj, przerażało mnie: dzień miał należeć do mnie, jednak wieczorem, znowu miało wydarzyć się to, w obliczu czego ciężko mi nie zrobić z siebie pajaca. Setki pomysłów, planów, próby racjonalizacji pewnych zachowań, a to, przerywane koncentracją uwagi nad analizą błędu naturalistycznego. 
W końu przyszedł. Nareszcie! Dalej poszło już jak po maśle: kupe dymu,  troche wspomnień, hip-hop w głośnikach. Później: zakupy, próba, znowu dym, pizza, dużo jazzu, próba skupienia się. Potem: sprzątanie, gotowanie, kolacja, kolejna konfrontacja z tą "potężną siłą", kolejna porażka, kilka drinków, dwa filmy noir. 
Wnioski? To co bylo niezrozumiałe, pozostało niezrozumiałe, to co kopało, kopie dalej, to co bawiło, niezmiennie bawi, to co dymiło, dym powoduje, a to co kusiło, kusi wciąż. Jednym słowem, w takiej rzeczywistości nic już nie powinno zaskakiwać, a jednak wszystko to ciągle zaskakuje.  

Biały Królik

Jedna pigułka sprawia że rośniesz
inna pigułka sprawia że jesteś mniejszy
a po tych które dawała ci matka
nie dzieje się nic
zapytaj trzymetrowej Alicji

A jeśli będziesz gonił króliki
i wiesz że wpadniesz do nory
powiedz im że wezwała cię gąsienica paląca sziszę
i zawołaj maleńką Alicję

Kiedy postacie na szachownicy
powstają i mówią ci gdzie iść
a ty dopiero zjadłeś jakiegoś grzyba
i twój umysł naprawdę wolno się porusza
zapytaj Alicji
myślę że powinna wiedzieć

Gdy logika i proporcje
padły bezładnie martwe
Biały Rycerz mówi wspak
i ścięto Czerwoną Królową
pamiętaj co powiedział Suseł:
zeżryj swoją głowę, zeżryj swoją głowę, zeżryj swoją głowę

Grace Slick (Jefferson Airplane) 1965/66,  przekł. Moreira

O czasie.

Wyobraźmy sobie, że wchodząc do kuchni nagle znajdujemy się w lesie. Albo skręcając za róg kamienicy okazuje się że wychodzimyz kościoła. Albo co by było, gdybyśmy robiąc dwa kroki, nagle przebyli kilometr? Tak muszą się właśnie czuć ludzie, którzy nie zrozumieli natury czasu: "wstaję, jem śniadanie, umyję się, coś tam zrobię, a już trzeba zamawiać pizzę na obiad".  

O nadmiarze. A kiedy kupimy z Moreirą za dużo...

A kiedy kupimy z Moreirą za dużo, wtedy moje małe, zielone pudełko przestaje mi być już takie obojętne - zaczyna pociągać mnie z siłą godną ponętnej blondynki. Szafka w której pudełko się znajduje, staje się centrum mojego mieszkania. Układ Kwadratu staje się szafko-centryczny.

A kiedy kupimy z Moreirą za dużo i kiedy niespodziewanie odwiedzi mnie Tusior ciesze się, że nie ja sprowokowałem konsumpcję i że nie jestem taki sam na tym świecie.

A kiedy kupimy z Moreirą za dużo zastanawiam się, czy gdybyśmy tego nie kupili za dużo, to też jarałbym się bitem który zrobiłem kiedy wyszedł Tusior, czy może bym go nawet nie zapisywał (bitu, nie Tusiora), albo może bym go nawet nie zrobił (tusiora zrobił kto inny).

Kiedy kupimy z Moreirą za dużo, a wiele czasu upłynie od wyjścia Tusiora a ja nie mam ochoty nikogo zapraszać, to uczę się obsługi bletek. Normalnie nie mam kiedy się uczyć, bo otaczają mnie sami zawodowcy: profesorowie rołlingu. W momencie w którym zostaję sam, staję się adeptem tej sztuki. Wiele jeszcze jednak przede mną.

A kiedy kupimy z Moreirą za dużo i mija pierwsza dwadzieścia, yerba nie puszcza, a to czego kupiliśmy za dużo, zaczyna działać, nachodzi mnie refleksja, czy gdybym miał trzecie oko np. na potylicy, to ono też teraz wyglądałoby jak te dwa, które mam w standardzie. 

No i kiedy kupimy z Moreirą za dużo i słucham sobie Coltreina, to chciałbym żeby ta yerba jednak nie puszczała, no i żebym rano nie był taki niewyspany jak będe kiedy się obudzę. 

A kiedy kupimy z Moreirą za dużo, to zastanawiam się, czy naprawdę kupiliśmy tego za dużo, bo przecież już nadchodzi piątek i może okazać się, że wcale nie kupiliśmy tego dużo i trzeba znowu dokupować.

Semantyka światów możliwych

Umówmy się na wstępie, że poczynając od poniedziałku a na środzie kończąc, nie był to przyjemny tydzień. Gówno, które codziennie leci z nieba równie dobrze mogłoby być pierwszymi płatami popiołu opadającymi na Pompeje. W związku z tym, dosyć spontanicznie postanowiliśmy się wczoraj z Tichym udać na wycieczkę do drugiej realności, tej pastelowej. Wszystko co mogło być zrobione z ochotą, zostało zrobione a reszta otwierała się na nas alternatywami, które jeśli poddamy się instynktowi poprowadzą nas ścieżką wyluzu. 
      Sam nie wiem jak znaleźliśmy się na bankiecie w filharmonii otoczeni przez jaszczury. Po krótkiej kłótni z szatniarzem, który okazał się portierem Tichy kupił trzy żony w zamian za polędwicę i szynkę. To nie było mądre ponieważ wkrótce przycisnęło nas gastro w związku z czym nie poszliśmy na kebaba tylko ojebaliśmy całą paczkę przeterminowanych o rok sucharów. Na szczęście w kieszeni miałem jeszcze zkitrane dwa cukiereczki zabrane z punktu xero. 10 gr. za stronę to kradzież w biały dzień więc nie miałem cienia wyrzutów sumienia. Tichy nie lubi piwa pod cuksy więc miałem fart. Tichy ma za to zdrowsze zęby co udowodnił młócąc suchary jak lodołamacz na Odrze. Nabrał tym samym energii i zdecydował, że zagra jakiegoś bluesa jeśli tylko w dymie i ciemnicy znajdzie scenę i jakichś znajomych, przez których można dostać angaż. Trochę wtedy odleciałem bo pomieszczenie było małe i ciemne i wiele bym dał żeby odzyskać tamte myśli. Tichy grał The Smiths za dobrych przyjaciół, którzy są predestynowani żeby źle skończyć chyba, że uwierzą w kłamstwa. Tego było za wiele dla profesora Religi, który osunął się tylko nieznacznie na krześle i minęło sporo czasu zanim zorientowaliśmy się że on poluje już na jelenie jeżdżąc nago na jednorożcu z łukiem w jednej i sześciostrunowym basem w drugiej ręce. Zrobiło się trochę ciasno i gdyby nie przestrzenne brzmienie Elvisa byłoby wręcz niekomfortowo. Taki tłok musiał być aż zanadto wyzywający dla rzeki zdarzeń bo do knajpy wpadł nagle uzbrojony po zęby nastolatek i zaczął walić na oślep pakując kolejne magazynki w tłum. Gdy kończyły się naboje odrzucał jeden pistolet by z pod płaszcza wyciągnąć następny. W końcu został mu już tylko gaz paraliżujący. Wpadł z nim między ludzi prując na prawo i lewo aż wszyscy na około zaczęli rzygać, srać i szczać pod siebie zaślinieni i zasmarkani w konwulsjach. Ja i Tichy siedzieliśmy spokojnie bo obczajamy się co nieco w hiphopie i gimnazjaliści nas nie ruszają przez szacunek. Generalnie ludzie ze środowiska kultury ulicznej do nas lgną i dlatego chyba zostaliśmy zaproszeni do jury w eliminacjach hiphopowej bitwy o Lublin. Spóźniliśmy się nieco i mogliśmy ocenić tylko sety Dj'skie gdzie przyznaliśmy same pierwsze nagrody. Kameralny klimat porwał nas do tańca. Parkiet rozgrzany był prawie do czerwoności ale w powietrzu zaczęły latać tak ostre cut'y, że musieliśmy się ewakuować. Coś było jednak nie w porządku bo ochrona opóźniała nasze 
wyjście odmawiając wydania wiolonczeli ale skróciliśmy ich szybko jakąś rezerwową ripostą i zaraz znaleźliśmy się na deptaku gdzie trwają już prace przy 
pokrywaniu całości dachem w celu stworzenia największej dyskoteki  w Polsce. Przez chwilę chcieliśmy wizytować naszą nową filię ale Tusior może jeszcze nie być gotowy na taką kurtuazję. Wracałem do domu marząc o kolacji gdy minął mnie pierwszy poranny bus wiozący ludzi pracy z Tomaszowa do Warszawy. Zwieńczeniem tych bezsennych szesnastu godzin mogła być tylko wspaniała maślanka mrągowska o smaku pieczonego jabłka z płatkami i muesli, posypana cynamonem ale w sumie zjadłem twarożek z porem.



Ponieważ głęboko zakonspirowane źródła doniosły nam, że wysoko postawieni funkcjonariusze państwowi zwrócili uwagę na naszego bloga i mogą chcieć go sabotować postanowiliśmy umieścić na wejściu ostrzeżenie o zbrodniczej zawartości tej strony aby odebrać IM argumenty. Teraz by nas czytać musisz wykazać się dojrzałością w podjęciu kluczowej decyzji: czy rozumiesz i chcesz kontynuować?
sposób w jaki trzymasz moje powieki
dyktujesz im 0 albo 1

tak bardzo kochamy się nie widzieć
bo wtedy świat nas nie widzi
za to my się czujemy

Astoria

Pluton egzekucyjny na safari
stoi względem fatamorgany,
odbicia ich samych niesionego
refleksami słońca na parze
nawet na odległość 10 m

Wszyscy z opaskami na oczach
i pustymi komorami
cały ołów zużyto na te czoła marsjańskie

Pójdą na bagnety,
chyba że popsuło się
urządzenie do pipania
to będą tak stać

Ponoć jeśli z tłumu na czerwonym
wyrwie się gościu w garniturze
to inni ruszą za nim a jeśli
żul, kobieta albo gówniarz to nie
Na wszelki wypadek zawsze czekam cierpliwie

Ten szit naprawde mnie budzi




3 kg dobrego sprzętu 

Dopalacze.com

Przechodziłem dziś rano koło placówki najbardziej kontrowersujnej sieci klepów w Polsce. Uwagę moją przykuł plakat wywieszony przez Kierownictwo. Treść plakatu uspokajała klientów, że pojawienie się w najbliższym czasie ustawy zakazującej więszkości środków sprzedawanych w tym sklepie niczego nie zmieni, gdyż sieć ma już przygotowany nowy asortyment. 
To potwierdza wszelkie rzypuszczenia, że Dopalacze się nie poddadzą tak łatwo. Odpowiadają konsekwentnie ciosem za cios. Ciekawe ile to jeszcze potrwa i kto okaże się silniejszy w tej nierównej walce.  

Likwidacji nielgalnej fabryki

Odnosząc się do doniesień medialnych i Policji dotyczących zlikwidowania fabryki dopalaczy informuję, że sprawa ta nie ma jakiegokolwiek związku z siecią DOPALACZE.COM. Wszystkie produkty oferowane w ramach naszej sieci są wytwarzane w legalnie zarejestrowanych fabrykach pod ścisła kontrolą technologiczną. Ponadto legalność tych produktów została potwierdzona zarówno w ekspertyzach Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego jak i Policji. Badania te wykluczyły w ich składzie obecność substancji zakazanych przez polskie prawo. Tymczasem w komunikacie Policji jest mowa o produkcji amfetaminy, fenacetyny i PMA czyli substancjach, które ponad wszelką wątpliwość nie występują w dopalaczach. Dlatego uważam, że niedopuszczalne i nieuzasadnione jest stwierdzenie, że została zamknięta fabryka dopalaczy. W odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie rzecznik Policji nie potwierdził jakiegokolwiek związku pomiędzy ofertą sieci DOPALACZE.COM, a zamkniętą fabryką amfetaminy.

Rzecznik prasowy Rancard Trading LTD

Piotr Domański

Slam, reż. Marc Levin

Jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe, że nigdy nie wiedziałem tego filmu ani o nim nie słyszałem? Slam nakręcony został w 1998 roku przez Marca Levina, wciąż mało znanego reżysera, którego pozostaje największym osiągnięciem (nagroda na Sundance film festival i w Cannes). Sekret tkwi chyba we współautorach scenariusza czyli młodych, offowych, czarnych aktorach wśród, których znalazł się Saul Williams grający też główną rolę. 
      Nie będę się rozwodził nad tym płodem kinematografii bo to i tak obowiązkowa pozycja dla każdego kogo interesowałaby taka recenzja. Jako rekomendacja powinno wystarczyć samo nazwisko, które padło przed chwilą
      Z mojej strony chcę tylko dodać: jest to chyba pierwszy z obejrzanych przeze mnie filmów, który tak dogłębnie, poziom po poziomie analizuje fundamentalną idee wolności oraz moment,  którym wolność łączy się z dobrem. Bomba po prostu. Nie bez znaczenia musi pozostawać tu fakt, że Saul Williams skończył filozofię zanim poszedł do szkoły aktorskiej:]
      Twoja wolność jest tam, w więzieniu - jaaa dystrybutor amerykańskich filmów na Europę pewnie zemdlał jak usłyszał to zdanie, zakładając oczywiście, że raczył obejrzeć dzieło z etykietą undergroundu. Ciekawe ile jeszcze takich pereł kryje kraj, który uporczywie stara się utwierdzić nas w przekonaniu, że jest zamieszkany przez samych kretynów.
      Aha, za muzykę odpowiedzialny jest Dj Spooky, znana postać ale nie pamiętam skąd. Pewnie z jakiejś audycji radiowej muszę go pamiętać chociaż jak przeczytałem nagrywał dla Trojan Records a tej wytwórni nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi jamajskiej muzyki, nawet takiemu ignorantowi jak ja, więc może to to. Obejrzyjcie ten film koniecznie a jeśli na dodatek jesteście raperem lub poetą to powinniście już w tej chwili przeczesywać torrenty.

Saul Williams - Lista żądań (reparacje)

oddawaj moją kasę
tu jestem, tonę w twoim tłuszczu
klęczę modląc się o wszystko czego tobie brakuje
nie boję się, jestem tylko ofiarą twoich lęków
chowasz się w wieży modląc się że zniknę lecz ja mam inny plan
wymagający bym stał na scenie lub na ulicy
i nie potrzebuję mikrofonu ani bitu
i jeśli słyszysz tą pieśń i nie jesteś trupem to śpiewaj
tłucz i szarp struny do tych bębnów aż trafisz tam gdzie przynależysz

mam listę żądań wypisaną na dłoniach gdy zacisnę pięść skumasz na czym stoję
ciułamy każdy grosz
chcesz być kimś?
spotykać się z kimś?
wypróbować kogoś i uwolnić?
mam listę żądań wypisaną na dłoniach
gdy zacisnę pięść skumasz na czym stoję
ciułamy każdy grosz!
każdy grosz!

napisałem dla ciebie pieśń gdy siedziałem w pokoju
wskoczyłem dzisiaj na łóżko i odegrałem ją na szczotce
nie myślałem że ją kiedyś usłyszysz
ale gdy grałem ją w myślach znowu się pojawiłaś
wymyśliłem do niej teledysk i odegrałem każdą scenę
później wziąłem twoje zdjęcie i przykleiłem do serca
przykleiłem je do serca droga dziewczyno a gdy będziesz chciała odejść
rozszarpiesz moje życie

ekstaza, cierpienie, echinacea, amortyzowanie
chcemy zapamiętać to co postanowiliśmy zapomnieć
bóg jest tylko dzieciakiem z mokrą pieluchą
Wezwij policję!
jestem spłukany i skłonny zlekceważyć wszystko w co wierzysz
Wezwij władze!
przymierzam się by rozgraniczyć to co jest i co się wydaje
wywołać burdę więc wezwij ich natychmiast bo to zaraz wystrzeli
stoję u progu wzlotów i upadków
Zawrzyjmy rozejm!
bo zaraz puszczę wodze
uważaj na siebie synu bo zrywam pęta


przekł. Moreira


Faszystowskie świnie i jaszczury

Jednym z podstawowych zadań początkującego dziennikarza jest sporządzanie notek dziennikarskich czyli krótkich informacji na rozmaite tematy nie wymagające zgłębiania. Często są to wiadomości dotyczące zdarzeń kryminalnych tzw. przestępstw pospolitych. W związku z tym już na pierwszym roku studiów uczy się adeptów tego chlubnego zawodu posługiwania się oświadczeniami rzecznika policji. Sprowadza się to do tego by nie traktować takich dokumentów jak prawd objawionych, gdyż na policji nie spoczywają wymogi rzetelności dziennikarskiej. Oświadczenie rzecznika może służyć jako źródło cytatów i pewnych istotnych informacji jednak należy oddzielić je od treści autopromocyjnych i przedstawiających jednostronny punkt widzenia - to podstawa jakiekolwiek dziennikarskiej roboty w ogóle. Co więcej policja jest instytucją państwową zaś jedną z najważniejszych ról dziennikarza w państwie demokratycznym jest krytyka i kontrola aparatu państwowego.
      Informacja o "dopalaczach" z poprzedniego posta pojawiła się dzisiaj w identycznej formie we wszystkich mediach. Myślałem, że sprawa dotyczy tylko Rzeczypospolitej i sprowadza się do prostego przekłamania ale sprawa jest grubymi nićmi szyta. Jest to bowiem nowa taktyka w państwowej kampanii antydopalaczowej. Chodzi o utrwalenie w społeczeństwie bezpośredniej konotacji "dopalaczy" i powszechnie już znanych i zakazanych narkotyków. W Teleekspresie padło nawet stwierdzenie, że pigułki produkowane w Warszawie były kilkakrotnie "mocniejsze" od Ecstasy!!! Oczywiście użyte środki i linia produkcyjna służyła do wyrobu onych "dopalaczy" oraz amfetaminy i jeszcze jakiegoś, znanego już policji, gówna. Co więcej podkreśla się, że odkryta fabryka była pierwsza w Polsce (sam nie wierzę, że wciąż piszę tą nazwę wielką literą) ergo: będą kolejne. 
      Jak znam życie już w poniedziałek (to raczej nie przypadek, że aresztowania i informacja pojawia się w sobotę gdy nie ma czasu na natychmiastową reakcję) rzecznicy firmy Dopalacze.com wydadzą odpowiednie oświadczenia, że te produkty nigdy nie figurowały w ofercie sklepów i nigdy figurować nie będą, że ich towar produkowany jest w laboratoriach spełniających ostrzejsze kryteria produkcyjne niż polskie masarnie, że użycie w tym przypadku nazwy "dopalacze" jest nieuzasadnionym nadużyciem i co? I jajco bo nikt o tym nie usłyszy. Firma Dopalacze.com ośmieszyła państwo i perfidnie wykorzystała luki prawne więc teraz państwo zemści się w ten sam sposób a pomogą w tym WOLNE media. Napisałem, że to nowa taktyka ale oczywiście tylko w skali tego konkretnego konfliktu. Identyczne mechanizmy stosowano 30, 40, 50 lat temu gdy powstawał demon marihuany i haszyszu. 
      Legalne czy nielegalne, szkodliwe czy nie, nie o to teraz chodzi. Problem jest o wiele poważniejszy niż jakieś wesołe zioła. Chodzi o legitymizację obłudy i perfidii. O tchórzostwo tubalnego makiawelizmu stającego naprzeciwko miganego protestu obrońców spraw przegranych. Nienawidzę was świnie, skurwysyny.

Produkowali dopalcze i amfetaminę - namierzyło ich CBŚ

Policjanci z CBŚ zlikwidowali w Warszawie nielegalną wytwórnię tzw. dopalaczy. To pierwsza tego typu wytwórnia namierzona w Polsce - poinformował rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Mariusz Sokołowski.

"Dopalacze" to legalnie sprzedawane substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków.

Wczoraj w jednym z mieszkań na terenie dzielnicy Wawer policjanci zabezpieczyli specjalistyczną linię oraz substancje do produkcji "dopalaczy" i amfetaminy. W ręce funkcjonariuszy wpadli 49-letni Krzysztof D. i 71-letni Eugeniusz J. - chemicy, którzy już wcześniej byli karani za produkcję amfetaminy. Zatrzymani mężczyźni odpowiedzą za produkcję i handel narkotykami. Grozi im do 5 lat więzienia.

CBŚ zarekwirowało 5 tys. tabletek tego specyfiku przygotowanych do sprzedaży. Policjanci przejęli też kilkaset kilogramów substancji chemicznych. Z badań laboratoryjnych wynika, że jest to PMA, narkotyk od kilku lat nie spotykany w Polsce, ponieważ trudno go wyprodukować - informuje policja.

Lubelska prokuratura sprawdza, czy doszło do przestępstwa narażenia życia lub zdrowia mieszkanki Lublina, która kupiła "dopalacze" i po ich spożyciu poczuła się źle. Zlecono kolejną opinię biegłych w tej sprawie.


Przepraszam co wrażliwszych ale będę bluzgał w tym poście bardziej niż zwykle także jakby co to proszę zasłonić oczy. Co za pierdolone kurestwo. Ręce opadają bo chociaż tego rodzaju sensacji naczytałem się już sporo to zawsze jest jakaś granica, której przekroczenie owocuje u mnie eksplozją frustracji. Co za jebany gniot. Jak można wypuścić takie gówno a co najlepsze pochodzi ono z dzisiejszego wydania najbardziej opiniotwórczej, najpoważniejszej i najdroższej gazety codziennej w Polsce - z Rzeczpospolitej. W takich momentach najbardziej nienawidzę naszej rzeczywistości społecznej i poddaję się irracjonalnemu gniewowi plując jadem na lewo i prawo. Oczywista nierzetelność tych doniesień jest tak oszałamiająca, że nie czuję nawet sensu wytykania po kolei wszystkich naruszeń rozsądnego dziennikarstwa przez skurwysyna lub dziwkę ukrywającą się pod pseudo "pmaj", szanownego autora. Zaraz pójdę do apteki, kupię aspirynę (oczywisty "dopalacz"), opierdole całe opakowanie, poczuję się źle i zarządam śledztwa w tej sprawie. W zeszłym tygodniu zeżarłem tuńczyka kupionego w Tesco i miałem sranie - uroczyście rządam dochodzenia i żeby jeszcze w ramach zadośćuczynienia prokurator i jego koledzy z CBŚ , w mundurach galowych zdjęli sobie nawzajem spodnie i powtykali jeden drugiemu łby w dupę. Od dzisiaj wszystkie legalne substancje chemiczne, z których można zrobić coś nielegalnego podciągamy pod kategorię "dopalaczy". A co, jak producent może dymać prawo to gazeta może dymaćproducenta żeby pokazać, że też umie być perfidna bo to misja przecież, społecznie porządana, cóż obiektywność gdy bandy ćpunów rabują na ulicach i ojczyzna w potrzebie.

A to cukierek z przed dwóch dni:

Toruńska nadzieja dla zagrożonych eutanazją

17 osób wybudzono w ostatnich latach ze śpiączki w placówce w Toruniu. Lada dzień o tym, czy powierzyć jej syna, zdecyduje Barbara Jackiewicz, która prosi o prawo do zabicia go

Janina Mirończuk, szefowa Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Fundacji Światło, nie wahała się ani chwili. Gdy kilkanaście dni temu usłyszała dramatyczny apel Barbary Jackiewicz o prawo do zabicia syna Krzysztofa, który od prawie ćwierć wieku jest w śpiączce, od razu zdecydowała: zaproponujemy mu miejsce w ośrodku. Natychmiast, chociaż w kolejce czeka 59 osób. – Ale nikt żadnej z tych osób nie chce zabić – tłumaczy Mirończuk, która 16 lat temu założyła w Toruniu niepubliczne hospicjum, a pięć lat temu zakład dla pacjentów w śpiączce.

– Pani Jackiewicz potrzebuje pomocy. Świetnie opiekuje się synem, ale jest wyczerpana – mówi Mirończuk, która długo rozmawiała przez telefon z matką Krzysztofa.

– Chcę poznać personel, warunki w ośrodku. Od wrażenia, jakie na mnie zrobią, uzależniam oddanie tam syna – mówi „Rz” Barbara Jackiewicz. Może być spokojna. 37-osobowy personel zajmuje się nie tylko pielęgnacją pacjentów, ich rehabilitacją, ale próbuje też wyprowadzić ich ze śpiączki. Od 2005 r. udało się wybudzić aż 17 osób.

W ośrodku mają na to własną metodę. Pobudzają pracę mózgu, przypominając zapachy, dźwięki, obrazy, kształty, które chorzy znali. – Ten ośrodek daje nadzieję udręczonym rodzinom – mówi ks. prof. Franciszek Longschamps de Berier, który pracował w zespole ds. bioetycznych przy premierze.

Dlaczego takich placówek nie ma w Polsce więcej? – Dla chorych w śpiączce nie ma miejsca w naszym systemie ochrony zdrowia – uważa Mirończuk.

– NFZ nie pokrywa pełnych kosztów takiej opieki – wyjaśnia prof. Adam Stępień, neurolog z Wojskowego Instytutu Medycznego. Jego zdaniem pacjent powinien być pod opieką państwa tak długo, jak wymaga tego jego stan zdrowia. Poseł PO Jarosław Gowin uważa, że wzorem Niemców powinniśmy postawić na tworzenie ośrodków społecznych. – Ludzie z poczuciem misji są często bardziej profesjonalni i wkładają w tę pracę więcej serca – przekonuje.

Temat eutanazji pojawia się w polskiej debacie od niedawna. Ostatnio w związku ze sprawą zagłodzonej na śmierć Włoszki Eluany Englaro. – Ta dyskusja pogłębi wiedzę Polaków o problemach bioetycznych. Wierzę, że w naszym kraju eutanazja pozostanie zakazana – mówi Jarosław Gowin.



No rzesz ja pierdole serdecznie w dupę Gowina, księży i jebanego autora tych sensacyjnych doniesień: alleluja nie musimy zabijać ludzi w śpiączce bo czasami się budzą! Szkoda słów i w tym momencie usuwam Rzeczpospolitą z pozycji mojej strony startowej bo już rzygać mi się chce. Problem w tym, że to kolejne wspaniałem medium jakie wkurwiło mnie na maksa i znika z piedestału i nie bardzo mam już gdzie szukać. Może jakaś agencja informacyjna zza granicy, sam nie wiem. Kurwa jak psieje wszystko i co raz bardziej trzeba się oszukiwać i przymykać oczy żeby podtrzymać pogodę ducha.


Hunterze S. Thompsonie niech zstąpi duch Twój i odmieni oblicze Babilonu, tego Babilonu.