W miejscu Meliny 16

Wracam do domu po kilkudniowej nieobecności a tu jebie gorzej niż we wszystkich schroniskach i na wszysctkcih szlakach razem wziętych. Nie było tu człowieka tyle ile mnie nie było, a wali jakby przez tydzień żyło tu stado Indian. W panice pootwierałem okna i zapaliłem kadzidełka - może i sprzeczne czynności ale działałem nagle. Nadal czułem się nieswojo, więc jedyna szansa to uciekać. Wiem, że powinienem posprzątać, ale niezwykłem robić sobie z gęby kibla i jak powiedziałem, że posprzątam po sesji to posprzątam po sesji, czyli mniej więcej za miesiąc. Ale nie o tym miał być ten post. Otóż na szczęście wcześniej ustawiłem się ze Stukosem. Ziomek zmyka spowrotem na Wyspy, więc to ostatnia szansa żeby zobaczyć jego przepitą mordę i opasłe od kebabów bokserskie cielsko, a przy okzaji wziąć DVD z wesela. Piwko, pizzucha, i gdzie dalej? Otóż moja propozycja, to tam, gdzie kiedyś była Melina 16. Wiem, że otwarte, widziałem z zewnątrz ale bałem się tam wejść. Dziś, pewniejszy siebie po górach i u boku starego druha mogłem spróbować. 
Pierwsze wrażenie: jasno!!! Jasno tak, że mrużyłem oczy a nie paliłem wcześniej wcale. Ściany jasne, dużo światłodajnych światłonadajników. Podłoga wyciklinowana i polakierowana na bezbarwny. Od razu dopadła nas klenerka - blondyneczka ubrana w białą bluzeczkę i czarny dół, identycznie jak jej koleżanka, też blondyneczka - i pyta czy dla palących czy nie dla palących. My nie dla palących, więc na górę proszę. Na górze otwarte pomieszczenie w którym w Melinie był składzik i kiedyś grało się też w CSa i pozostałe dwie sale. Kanapy nie uświadczysz, podobnie zresztą jak na dole. Nasrane stolików jeden obok drugiego i też chorobliwie jasno. Postanowiliśmy więc jednak posiedzieć na dole w dymie. Przynajmniej bliżej żeby spierdalać. Piwko Leżajsk po 6zł. To ciekawe, bo opiłem się tego w górach i mi bardzo smakowało a tu prosze... Dobre było. Karta bogata, wymyślne nazwy potraw w kontekście nazwy knajpy, ceny nawet nie straszące jak na restauracje. Świeczuszka się pali na stoliku, więc Stukos od razu zaczął się bawić i zgasił. Na 5 zajętych stolików na dole, 2 byli to znajomi kelnerek, 2 to obcokrajowcy, i my. Stukos po powrocie z kibla oświadczył, że gorszący jest brak zamknięcia. Mi natomiast sanitariaty przypadły do gustu, bo odwrotnie niż w domu - czysto. Dziwnie mi się też wchodziło po lśniących schodach. Ze starej Meliny został bar, lustra, drewno na ścianach i krzesła barowe - poduszki wymienione. Niby wszystko ok, niby wszystko bangla ale zgodnie ze Stukosem stwierdziliśmy, że to nie da rady za długo. Mi tam nie może się podobać z wiadomych względów. Przez pierwsze 10min łza kręciła mi się w oku. Czułem się, jakbym kochał się ze swoją dziewczyną po długim rozstaniu, ale ona byłaby taka odświeżona, taka opalnoa i utleniona, taka czysta i ekstremalnie zadbana, taka prefekcyjna i przemyślana, ale sex z nią byłby daleki od tego co było przed przemianą, gdyż przed rozstaniem miała duszę. Tęsknię za Meliną...