Rękopis Znaleziony W Saragossie, reż. Wojciech Has

Ou! Jak boleśnie upokorzyła mnie dzisiaj własna ignorancja! Ma ten fakt i dobre strony bo cóż wspanialszego niż absolutne oczarowanie dziełem klasycznym gdy w swoim mniemaniu było się już zaznajomionym, chociażby pobierznie, z tym co w historii kultury najdonioślejsze. Ale i niepokój, ile jeszcze takich niespodzianek skrywa los przede mną. Taki niepokój skłania do pokory.

"Rękopis..." oglądałem jako dorastający, gównowiedzący szczeniak i znudził mnie i skołował, tak że wyparłem go z pamięci kompletnie. Nie tak dawno temu pojawił mi się znowu w horyzoncie świadomości gdy przypadkiem wyczytałem, że Martin Scorsese i Francis Ford Coppola zgodnie uznali go swego czasu za swój ulubiony film i sfinansowali jego remastering oraz wydanie na DVD. Dzieło podziwiali również Lynch i Bunuel oraz von Trier czyli film ten otrzymał najlepszą chyba rekomendację w historii kinematografii. No więc i ja go sobie pozyskałem wiadomymi metodami ale, że trwa on 180 minut, długo mi przyszło zebranie się co by obejrzeć, tym razem wprawionym już okiem.

Przy innej okazji podśmiewaliśmy się z Tichonem, że w holiłudzie nie powstają filmy, w których nie byłoby chociaż jednej retrospekcji. Nie to, że nas razi ten fakt ale wydało nam się to błyskotliwym spostrzeżeniem. "Rękopis..." to retrospekcyjna masakra a jest to film bardzo polski bez cienia holiłudzkości czego nie sposób powiedzieć o Krzyżakach czy Trylogii o późniejszych miernotach nie wspominając nawet. Dzieło bez pierwiastka zapatrzenia na Fabrykę Snów a jakże wspaniale posługujące się jej podstawowym narzędziem. Nie jest to jednak przypadek. To sama powieść księcia Jana Potockiego skonstruowana jest tzw. metodą szkatułkową a film wiernie oddaje tego ducha. Swoją drogą muszę tą księgę przeczytać bo dotychczas nie miałem najlepszego zdania o światłości naszych rodzimych pisarzy i "filozofów" Epoki Rozumu i widzę tu szansę na zmodyfikowanie tego sądu. No ale w oryginale powieść pisana jest po francusku i to chyba klucz do jej wspaniałości - otwarcie polskiego twórcy na kulturę romańską. Wracając do filmu spróbujmy sobie wyobrazić: jest to historia dziadka pewnego oficera z czasów Wojen Napoleońskich. W pewnym momencie pojawia się w niej cygan, który opowiada pewną historię z czasów swojej młodości. W tej historii pojawia się koleżka, który cyganowi opowiada swoją historię a w tej historii jeden z jej bohaterów mówi o własnych przygodach podczas, których napotyka pewną kobietę, która również ma w zanadrzu historię - obłęd, ale wszystko zapieprza jak trzeba i wychodzi na cacy tak, że zapiera dech w piersiach. Trzeba zaznaczyć również, że całość akcji ma miejsce w osiemnastowiecznej Hiszpanii podczas gdy film nakręcono w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i we Wrocku - obłęd, ale wszystko zapieprza jak trzeba i wychodzi na cacy tak, że zapiera dech w piersiach. W mój gust trafia cała sprawa idealnie bo wyjątkowo umiłowałem sobie opowiadanie jako formę prozatorską a każda z retrospekcji tworzy właśnie małe opowiadanie jakże podobne do tych tworzonych przez wspaniałego Jorge Borgesa, którym zachwycam się od dawna. Tyle, że to napisał Polak i to na niemal trzy, przed Borgesem, wieki.

Odrębną kwestią jest obsada: absolutny kwiat naszej kinematografii, jej twórcy właściwie. Zbigniew Cybulski, Franciszek Pieczka, Wiesław Gołas, Ludwik Benoit, Barbara Krafftówna, POLA RAKSA (posiadaczka mojego osobistego tytułu Polskiej Dupeczki Wszechczasów), Gustaw Holoubek, Beata Tyszkiewicz (drugie miejsce po Poli, prawie ex aequo), Leon Niemczyk, Jan Machulski, Witold Pyrkosz, Zdzisław Maklakiewicz i inni. Gdyby na planie walnęła bomba gdy byli tam wszyscy razem i ich pozamiatała to nie byłoby polskiego kina i teatru. Druga rzecz to, że niemal co roku, odchodzi, któreś z nich w tej dekadzie... ale jest jeszcze kilka dobrych pokoleń wśród naszych aktorów na szczęście. No a do tego wszystkiego jeszcze wyjebana muzyka Krzysztofa Pendereckiego - pozamiatane.

Film ma swoją oficjalną stronę z różnymi pierdołami: http://thesaragossamanuscript.info/

Także tak. Kajam się i chylę czoła. Obowiązkowa sprawa dla fana kultury - nie koniecznie osobistej kultury ale twórczej takiej. Pokój.

Są są dupeczki, a jakże.