Tour de Pologne w Lublinie

Bez zbędnej kurtuazji: roztrzaskałem ten etap jak należy. Pierwsze miejsce po brawurowej ucieczce i wygrane wszystkie premie. Nawet nie musiałem oglądać się przez ramię na tych gęgających w swoich romańskich językach bolków, ba, helikopter nawet za mną nie nadążył. Odbierając żółtą koszulkę wsadziłem hostessie język w gardło i duszkiem wyjebałem całego szampana. Gloriae victis.