Piątek jak piątek

Niewielu z Was pewnie wie, że zażyłość moja i Tichona jest bardziej niż nieprzypadkowa. Otóż to nasi odlegli przodkowie utorowali historię swoich rodów tak, że związali ich losy na czas dłuższy niż ktokolwiek mógł się spodziewać a nawet sobie wyobrazić. No więc nasi pra pra prarara, służyli razem w wojsku i poznali się podczas sprawowania zagranicznej misji na Bliskim Wschodzie chociaż miało to miejsce na długo jeszcze przed krucjatą pax americana. Idea była ta sama ale pax inny. 

Nie było nic nadzwyczajnego w tym gorącym zmierzchu zapadającym nad skalisto pustynnym krajobrazem zmąconym jedynie regularnością uliczek miasta, które zapalało już pierwsze ogniska na ujarzmienie nadchodzącej nocy. I jak to zazwyczaj się odbywało, w jednej z knajp umiejscowionych blisko wojskowego garnizony upijało się dwóch żołnierzy zluzowanych po całodniowej służbie.
- Co za parszywy dzień, przypomnij mi jak masz na imię?
- Megalobuch.
- Kutas Maximus, miło mi raz jeszcze, ale mów mi Bongus, tak się przyjęło. Jesteś grekiem?
- Matka była greczynką, jeden sędzia z Miasta wziął ją za żonę i uwolnił przez co ja stałem się jakby półwolny bo zostałem nauczycielem ale nie wolno mi było opuszczać stolicy bo półobywatel to bardziej dupa niż obywatel.
- Wylewny jesteś chłopie.
- Aaa bo chuj z tym wszystkim.
- A to bardzo już po rzymsku powiedziane.
Jednocześnie pociągają łyka z glinianych kubków. Megalobuch jest dosyć wysoki i ma charakterystycznie jasne włosy co z resztą przysparza mu powodzenia wśród miejscowych kobiet. To, że ma on greckie korzenie Bongus rozpoznał bardziej po rozmiarze głowy niż po rysach twarzy i był to raczej dyskretny żart. Sam Bongus nie wyróżnia się z kolei niczym szczególnym - ma pospolitość żaby a płazy to w sumie żadne wielkie halo. Bongus podaje Megalobuchowi drewnianą fajeczkę i pyta:
- Przenieśli Cię tu z północy?
- No, z posterunku celnego
- To Ci się pierwszy dzień służby trafił ale dźwignąłeś temat. Podoba mi się twój humor kolego. Jak żeś mu ten ocet podał mało się nie zlałem. Dobre gówno tutaj mają, gdzieś dalej ze wschodu jeszcze. Jak będziemy tam szli to się pierwszy na ochotnika zgłaszam.
- Tylko czemuś go dźgnął? Lubisz takie akcje czy co?
- Niee stary tylko mi się go kurwa żal zrobiło. Generalnie powiem Ci co myślę - Bongus pociąga z podanej fajeczki i nawija dalej - jak dla mnie to z tego jakiś syf wyjdzie. Podobał mi się gościu. Chciał zmian, wystraszył te kapłańskie świnie co wszystkich traktują jak gnój. My tu jesteśmy obcy, z zewnątrz i jak na dłoni widać, że te gównojady przejebane mają i to przez swoich, tylko bogatszych. Ten typ miał pomysł. Chciał brać rzeczy jakimi są, na wyluzie i po to żeby mieć radochę z tego popapranego życia i tego trzeba było się od niego uczyć.
- Zasiał ferment, może coś z tego będzie jeszcze.
- Będzie, wszystko się spierdoli. Jeszcze nie jeden na tej historii nabije sobie kabzę i podmucha dziwek. Wiesz ilu jest tu gości co chcieliby się dorwać do faryzejskiego żłoba. Ziomek cośmy go dzisiaj przybili pokazał im, z której strony można to ugryźć. Zobaczysz bracie, ci kolesie co z nim byli jakeśmy go łapali. Nie było Cię tu jeszcze. Oni teraz pójdą w świat i będą o tym wszystkim opowiadać bo i ich szef tak robił. 
- No chyba kumam. Zrobi się organizacja. A jak organizacja to i władza, hierarchia, pierdolenie za plecami bo podobno niewielu ich jest a przecież trzeba po sobie ludzi w miastach zostawiać. 
- Dokładnie. Filozof jesteś co?
- Sceptyk.
- Cynik?
- Heh, być może kolego, być może.
- Dobra. No i właśnie o tych co ich zostawią za sobą chodzi i o kolejnych co o całej sprawie słyszeli od kogoś kto słyszał i tak kurwa dalej. A takim po chuj będzie gadanie o wolności, sprawiedliwości czy radości. Oni będą mieli ludzi pod sobą a to miła sprawa jest. Każdy by chciał więc trzeba będzie tego każdego postraszyć żeby nie spróbował. Trz...
- Trzeba będzie prawa wymyślić a jak prawa to najlepiej takie co łoją w dupę zabraniając tego co najfajniejsze. Legenda dobra to sobie można na niej budować. Trzeba tylko wroga znaleźć.
- No i tu się pojawia nasze imperium bracie. Faryzeuszy wyplenią sami z siebie i nie trzeba będzie do tego specjalnie namawiać ale co potem? 
- Potem Rzym.
- A co lubią Rzymianie? Dupeczki, orgietki, winko jak każdy. Ale Rzymianie są źli więc rzeczy, które lubią muszą być złe.
- Zakazać!
- Zakazać w chuj!
Obaj wybuchają śmiechem, który ustaje po chwili ale żołnierze spoglądają na siebie i parskają znowu... i znowu... i znowu. W knajpie ogólnie jest głośnio i dużo się dzieje a na Megalobucha i Kutasa nikt nie zwraca szczególnej uwagi.
- Ejjj, Bongusie napiłbym się z tym gościem teraz, zajaralibyśmy perskiego towaru. Ani mi go żal, ani nim gardzę jak większością tych gównojadów ale dostał w dupę a chciał dobrze i kto wie czy my jeszcze i nasze dzieci z tego powodu po dupie nie zbierzemy. Zdrowie chudzielca!
- Jebać to. Z martwych już nie wstanie.