Soundbar otwarcie, czyli w głowie mi huczy

Ten tydzień był tygodniem obfitości. W takim mieście jak Lublin czas w którym zaczyna się rok akademicki jest czasem magicznym. Nagle, niewadomo skąd, pojawia się cała masa ludzi: autobusy, skrzyżowania, knajpy, chodniki, deptaki - niegdyś puste, dziś tłoczne. A wszystko w przeciągu tygodnia. Właściciele klubów i pubów tylko czekają na ten moment. Jest to najlepszy czas na otwarcie - czas otwarcia. Pisaliśmy już o bankiecie inauguracyjnym działalność nowej lubleskiej knajpy. W piątek było otwarcie nowego lubelskiego klubu na którym również byliśmy, o czym właśnie opowiem, tym jednak razem nazwę rzeczy po imieniu.
Soundbar, to nazwa miejsca które się otworzyło się w piątek. Samo miejsce ma już swoje klubowe tradycje (to tam gdzie onegdaj kotłownia była), ale mi jakoś nie było dane go odwiedzić. W ten weekend ze Bździchem i Piżamową spragnieni wrażeń nie mogliśmy odpuścić melanżu na otwarcie. NIe był to żaden bankiet ani żadna oficjalnka, nawet reklam nie było za wiele: ot impreza, no może z tym wyjątkiem, że trwać miała dokładnie 48h. Rozpoczęła się w piątek o 21. Wchodząc decydowałeś się na bilet albo za 10zł za dobę lub za 15zeta na 48h. Podobno miało to trwać bez przerwy. Wczoraj dowiedziałem się, że zamknęli na jakiś czas o 6 rano w sobote, ale wcale im się nie dziwię. 
Już pod drzwiami słychać, że jest dobrze, czyli głośno. Minusem większości lubelskich klubów jest nagłośnienie. W większości jest ono żałosne. O Soundbarze nie można tego powiedzieć. Miejsce dobrze nagłośnione, muza dobrze wykręcona, rozstaw głośników nieprzypadkowy, co powoduje, że hałas jest klarowny, bass rozchodzi się zawodowo, podłoga drży, ciało same podporządkowuje się determinacji odrytmicznej. Dzieje się to na dużym danceflorze zakończonym barem. Dj'e didżejują z dużej sceny, co podoba im się niezmiernie bo wczute mają niesamowitą i nawet wchodzą w interakcję z publicznością, czyli jest tak jak być powinno - jest tak jak na filmach. Sala jest na tyle duża i dobrze oświetlna, czyli ciemna, czyli "dobrze" to "właściwie", że melanż tam polega na tym, że stoi się na wyluzie, troche gada na ucho bo głośno, a troche się buja, i tak intymnie jest. Jeśli chce się bardziej bujać, to kilka kroków i już się jest w epicentrum. Nie wiem czy to dobrze wyrażam, ale to jest to co mi się tam najbardziej podoba.
Przy korytarzach i sali głównej są małe, ciemne salki z kanapami, w których można się   zczilałtować, nie próbowałem więc nie wiem jak to jest, no i drugi bar też jest, właściwie to chyba pierwszy bo znajduje się na przeciwko wejścia.
Muza grana w piątek i wczoraj to podobno był minimal i techno. Nie wiem. Nie znam się na tym. Wiem, że bass napierdalał, bit napierdalał a mój zużywkowany umysł się wyłączył. To właśnie takie miejsce jest: wchodzisz i naciskasz w pilocie wewnętrznym standby. Pomykasz z tym ledwo tlącym się, czerwonym światełkiem w bani przez następnych kilka godzin, to podrygując to podrygując bardziej, to pijąc, to pijąc lub to pijąc bardziej (Ci ktorzy mają filię wpobliżu nie muszą tylko pić ani jarać po bramach). Ludzie raczej pozytywni, przynajmniej ja tak ich zapamiętałem, bo Mały Drwal z Mc, po wczorajszej nocy zapewniali mnie, że tam dziwne typy chodzą. Ja tam ich nie widziałem, albo byłem ponad, chociaż faktycznie w sobote było troche gorzej niż w piątek: i muza jakaś bardziej chamska, i dupeczkek mniej, no i może i jakiś cham się przewinął. Tak czy tak, jeśli chamy były to pojedynczo, a wiadomo że sam cham nie znaczy wiele. Widać, że klientela tego miejsca będzie się dopiero klarować. Spróbują tego i chamy i nie wykluczone, że tam zostaną a wtedy ten klub skończy jak wiele jego porzedników. Może jednak mu się uda i pozostanie czystą alternatywą. Jak narazie ludzie są tam różni: są dupeczki, są homoseksualiści, są panie szukające pomocy materialnej ("Ej, cześć, bardzo chcę tu być ale nie mam pieniędzy" "Co?" "No pytam czy postawisz mi wjazd tutaj" "Nie mam kasy." "Aha." - taką rozmowę odbyłem w klubie w piątek), są ziomy ("siema, masz szkło?), czyli swoisty, studencki miszmasz... a JZD też tam było i porządnie się zbomboliło.