jak to chciało się pić...

Co zrobić kiedy są kobiety, wino i śpiew ale nie ma otwieracza do tego wina, zwanego popularnie korkociągiem? 
Korkociąg służy do tego żeby wyciągnąć korek, więc jeśli go nie ma, to pierwszą myślą jest, nie wiadomo dlaczego, żeby korek włożyć do środka. Korek najłatwiej włożyć śrubokrętem, ale jeśli w gospodarstwie domowym nie ma korkociągu to dalczego miałby być śrubokręt? Tak więc wpycha się nożem, palcem, widelcem, Bóg wie czym, ten korek. Kiedy już wszystkie przyrządy wpychające zawodzą, dobrze mieć pod ręką długopis. Nie może to być byle jaki długopis bo byle jaki się łamie. Musi to być najlepszy długopis - długopis bic. Wpycha się dalej długopisem, ale nagle okazuje się, że to długopis się wpycha w korek, a nie korek jest wpychany przez długopis. Wpycha się więc dalej, bo to fajne uczucie jak coś wkońcu wchodzi, a wchodzi jak długopis w korek, ale po pewnym czasie długopis zostaje wepchnięty maksymalnie, czyli tak, że jego górna część jest na równym poziomie z górną częścią szyjki. "Ok, jest dobrze - powie się zza pleców - to obetnie się góre długopisu, wyciągnie się wkład i będzie lało się przez pusty długopis." Robi się tak, choć ani obcięcie, ani 
tym bardziej wyjęcie wkładu, do najprostszych czynności nie należą. Do wyciągnięcia wkładu przychodzi z pomocą dziwny widelec, który ma się niewiadomo skąd. Niestety mimo takiej ekwilibrystyki nadal nie chce się lać. Nagle znajduje się korkociąg. Niestety, jakąś godzinę za późno, bo korek wepchnięty jest już zbyt daleko. "Trudno" się mówi. Poddaje się. Nagle znajduje się jeszcze jeden przyrząd: jeszcze cieńszy widelec, i wpycha się i udaje się i wino się leje.
Wszystko więc dobrze się skończyło. Szkoda tylko, że w boju stłukło się szklankę, połamało się dwa długopisy i zrobiło się rozpierdol w łaziencie. Morał z tej historii nasuwa się taki, że nie ma co się pierdolić, tylko jak się chce naprawdę pić, to się zawsze naprawdę otworzy.... słowo na sobotę.