Święte Wkurwienie

"Trzeba wyrżnąć połowę ludzkości ale pozostali będą szczęśliwi" - jakoś tak mówi Gryziak z Dziejów Jednego Pocisku Andrzeja Struga, w filmie Gorączka grany przez młodego Bogusia Lindę, w którego ustach brzmi to lepiej niż brzmiałoby w ustach niejednego dyktatora. Zły taki jestem przysięgam i przysięgam, że nie podoba mi się ten świat a to co najbardziej mnie ostatnio rozpierdala to praca. Mniejsza z tym co robię bo tu chodzi o paradygmat pracy obowiązujący w naszej strefie klimatycznej. Kiedyś słyszałem o ludziach, którzy domagają się prawa do niepracowania i sobie podśmiechujki z nich robiłem a teraz wiem o co na prawdę chodziło. Dlaczego wszyscy zgodziliśmy się na to, żeby robienie czegoś czego się nie lubi traktować jako konieczność społeczną? Więcej, ta konieczność została wyniesiona na ołtarze. Praca to niemalże sakrament jest i na każdego kto podważa jej zasadność patrzy się jak na idiotę albo lenia, obiboka, warchoła - heretyka. W krew to sobie wpompowaliśmy i tłoczymy dalej naszym dzieciom i wnukom i pozwalamy wmówić sobie, że to transcendentny porządek rzeczy, że jak nie zarabiasz to będziesz mieszkać na ulicy (bo w lesie nie można) a z ulicy Cię zgarną i zamkną w jakimś syfie. Że jak nie zarabiasz to nie możesz mieć dzieci, nie możesz wyjechać z kraju, musisz kraść albo pić albo się zajebać. Są tacy, którym się udało na przykład... eee... Snoop Dog! Kurde fajnie byłoby wierzyć, że każdy tak może, i że to wystarczy determinacja czy talent ale prawda wydaje się być taka, że po za kosmicznymi zbiegami okoliczności takie historie się nie zdarzają. Takiemu gościowi jak ja nie zdarzy się na pewno. Słabo bo z pozoru nie ma taki gość prawa do pretensji bo nie ukrywam, że nigdy szczególnie ciężko nie starałem się realizować moich fantasmagorii ale mój gniew kieruję też przeciwko faktowi, że ich spełnianie wymaga trudu i ten trud też jest społecznie uświęcony. Wiem co bym chciał robić żeby było dobrze ale to mrzonki raczej są bo i tak wyszły by pewnie przy tym okoliczności, które kazały by mi kurwiać na czym świat stoi. Musielibyśmy się wszyscu umówić żeby pracować mniej i pracować tak jak lubimy i odpuścić sobie gówniane korzyści nieokiełznanego rozwoju. Niemożliwe. Praca w dzisiejszym kształcie ma charakter ewolucyjny. Ewolucja nie pyta czy jesteśmy szczęśliwi, czy się realizujemy, czy kochamy. Ewolucja chce żebyśmy się mnożyli i jedli więcej i mieli więcej, żeby nam się wydawało, że możemy wszystko i nie bali się znowu mnożyć. Ewolucja nie przewiduje patologii uzależnienia od konsumpcji i nieszczęść pragnienia posiadania i ślepych uliczek wolności, które w efekcie zabijają jej ideę bo nam się odechciewa mnożyć i zachciewa się zabijać bardziej niż kochać. Trzeba by połowę ludzkości wymordować - jeśli nie więcej.