jimmy

jak to było:
widzieć oblicze własnej stabilności
gdy odwróciła nagle wzrok zostawiając cię z martwymi i bez nadziei?

Jedenaście.
i już odeszła
Jedenaście.
gdy machaliśmy na pożegnanie
jedenaście stoi nieruchomo czekając
aż uwolnię go wracając do domu

porusza mną dźwiękiem
otwiera mnie gestem ściągając mnie i wyciągając
pokazując gdzie to wszystko się rozpoczęło
Jedenaście.

tak długo zajęło mi urzeczywistnienie sobie że
to ty dzierżysz głos który wzywał z powrotem do domu

pod martwym niebem Ohio
jedenaście czekało i będzie czekać
broniąc swojego światła i zastanawiając się:
gdzie do cholery byłem?
śpiący zagubiony i odrętwiały

tak się cieszę że cię odnalazłem
rozbudziłem się i zmierzam do domu
trzymaj światło
Jedenaście.

prowadź mnie delikatnie krok po kroku po calu
przez wypełnioną pamięć
poruszę się by leczyć gdy tylko pozwoli mi ból
byśmy mogli połączyć się i dalej iść razem
trzymaj światło
Jedenaście.

prowadź mnie ostrożnie krok za krokiem za calem
przez wypełnioną pamięć
aż jeden i jeden będą jednią
Jedenaście.
więc lśnij dziecko lśnij
wracam do domu

James Keenan, 1996, przekł. Moreira


Eh, Tool. Nie było o Tool'u nic dotychczas o to podchodzi pod przekłamanie trochę bo Tool to ja, to moje wyznanie i powtarzam to nie od dzisiaj. Dokładnie to od wydania Lateralus'a czyli ósma rocznica będzie jakoś niedługo. Piszę o tym teraz bo mnie wzięło ostatnio. Wzięcie polega na tym, że raz na jakiś czas, bez określonych przyczyn odpalam, którąś z płyt, później znowu i  znowu ją odpalam, następnie biorę drugą, trzecią, czwartą i odpalam je zamiennie przez parę dni a na koniec dorzucam jeszcze epkę Opiate i trochę A Perfect Circle i się wyżarzam. Sukces tych gości polega chyba w dużej mierze na szatańskiej pewności siebie. Nowy album pojawia się średnio raz na cztery lata i to zazwyczaj dosyć niespodziewanie. Chodzi o to, że przez cztery lata każdy kawałek z danej płyty przesłuchuje się dziesiątki razy i za każdym odtworzeniem odkrywa się coś nowego. Dodatkowo co jakiś czas odkrywa się coś nowego w strukturze całej płyty (jak mało której rockowej kapeli Tool'a koniecznie trzeba słuchać na dobrych głośnikach i najlepiej z kupnego krążka). Jest to o tyle dziwne wszystko, że na albumach, które dzieli ponad dziesięć lat od wydania słychać te same patenty tak na prawdę, te same a inaczej ale wciąż niepowtarzalnie, charakterystycznie, Tool'owo. Ale wracając do pewności siebie, ile trzeba mieć tupetu, żeby założyć, że to wszystko na prawdę tak zadziała a działa bez potknięć. Ryzykuje się przecież gniew i obojętność fanów jeśli chociaż na chwilę wystawi się na próbę ich cierpliwość. Ci goście są pewni, że ich sztuka się nie nudzi i wcale nie stosują do tego zajawkowych wybiegów promocyjnych - przeciwnie nawet. Rozmowa dwóch fanów Tool: - Jak myślisz, kiedy wyjdzie nowa płyta?, - No co ty stary, byłoby zajebiście gdyby po trzech latach nakręcili chociaż drugi teledysk do czegoś z poprzedniej. I tak to się kręci wbrew wszystkiemu. Jednym z pierwszych założeń przy zakładaniu kapeli była niezależność od mega wytwórni a podtrzymywane konsekwentnie i kategorycznie daje właśnie takie możliwości. Wytwórnia Dissectional jest w rzeczywistości podwytwórnią zarezerwowaną wyłącznie dla Tool'a i całkowicie podległą członkom zespołu. Czy to może działać? Na bank nie mogłoby w żadnych Virginach, Łornerach i Sony Biemajach bo tamtejsi spece po prostu upośledzają swoich twórców tak żeby nie kumali niczego po za tworzeniem swojego wizerunku. Chłopaki z Tool'a do tematu podchodzą jednak poważnie i dlatego stać ich na to żeby targać ze sobą po całym świecie własną, kompletną scenę. W konsekwencji nigdy nie znajdziemy na sklepowych pułkach przecenionej płyty zespołu - wszystkie kosztują z grubsza tyle samo, nie mało i niezależnie jak dawno temu były wydane. No i nie idzie też kupić sobie koncertowego DVD w żadnym przypadku a za bilet na występ płaci się słono (w Anglii wybuliłem trzydzieści funciaków za najtańszy czyli sto pięćdziesiąt zeta na ówczas). Tak czy inaczej wybaczam im wszystko do puki skutecznie pieszczą mój zmysł estetyczny i emocjonalność. W polandzie na koncercie nie byłem mimo, że odwiedzili nas już pięciokrotnie a przyjadą jeszcze nie raz bo nasz kraj bliski jest samej ideii toolowatości, gdyż jedną z naczelnych inspiracji zespołu jest twóczość zawstydzająco mało tu znanego polskiego rzeźbiarza imieniem Stanisław Szukalski. Jego prace są nieprawdopodobne. Można by tak pisać i pisać i spłodzić książkę. O samym Mynardzie Keenan'ie można by niemały tom popełnić. W Stanach Tool to znacznie więcej niż muzyka, to działalność na rzecz wolnej sztuki, często obrazoburcza, często cenzurowana. Na świecie Tool to nieprawdopodobne koncerty i kult. Oby jak najdłużej. Kawałek, który wybrałem do przekładu jest po prostu tym, który na dzień dzisiejszy najbardziej mnie kręci ale to kwestia nastroju czy czegoś. Jestem za to absolutnie oddany "Pushit" tylko jak to do chuja przetłumaczyć. Musiałbym Szymborską czy innego Żeleńskiego zatrudnić do tej roboty - "Pushit"???