Wyziew prosto z "Polski"

W te wakacje, zresztą jak w każde od 3 lat, czuje się jak ryba w wodzie. Nie dlatego że w wodzie, tylko dlatego, że pełno haczyków w koło i oka sieci jakieś mniejsze niż w nie-wakacje. Na haczykach mnóstwo pyszności przeróżnej urody i zapachu najrozmaitszego. I tak pływam sobie swobodnie, bardziej coprawda leszcza przypominając niż rekina, zbijając podwodne bąki. 
Problem jednak jest z tymi haczykowymi pokusami. By skutecznie się z nimi zmagać, jeśli wogóle mamy poczucie że trzeba to czynić, trzeba wprowadzić twardo osadzony system wartości. Takie zasady gry. Tu jednak pojawia się kolejny problem w postaci wprawionego gracza. Wprawiony gracz zna doskonale zasady gry, ale zna również wszystkie tricki, hasła, przejścia podziemne i ma kilka asów w rękawie. No i siada ten przeziom do tej rzeczywistości i rozkłada wszystkie zasady, przechodzi przez wszystkie poziomy i zjada Głównego Potwora. Ja jestem takim graczem, ale życiowym. Różnica polega na tym, że wytrawny gracz kantuje innych, a ten życiowy gracz oszukuje samego siebie. Jest autoszulerem dla którego zasady to tylko kolejne wyzwanie... 
Ale nie o tym chciałem pisać :]. Zajebistą muze się kiedyś w Polsce grało pod szyldem rock'n roll:

no i oczywiście dupeczka.