Wesele

Na koszuli mam błoto, trawę, krew, wymiociny, pot, jakieś resztki jedzenia i rozmaite napoje. Mam też wielkiego guza na bani, pozdzierane łokcie i kolana, ryj odrapany i masę siniaków. Telepie mnie i ledwo łażę. Za dużo nie tańczyłem chyba. Pierwszego dnia może coś tam wywijałem ale wczoraj średnio było z fantazją.
Zaczęło się całkiem jakby niewinnie. Przy stole z Młodymi zadawaliśmy szyku strojem i rozmową, bawiliśmy partnerki, alkohol owszem ale na wyluzie, lolki też były w ilości odpowiedniej. Dużo jadłem - gastro na weselu sytuacja idealna. Skosztowałem trunków rozmaitych, bimberek ze "swojskiego stołu" a jakże. Tichon drużbował przewspaniale i ogólnie całe towarzystwo nasze pokazało klasę. Najbardziej podobało mi się jak zaśpiewane było "Whisky" dla Pana Młodego, szalenie wspaniale, chociaż zobaczymy jak to na filmie wyjdzie bo piłowałem z deczka japę do tego mikrofonu. Straszny był upał sobotę całą ale celowo bielizny nie założyłem i miałem lekki przewiew. Szykownie było do samego końca a jeszcze przed odjazdem Pan Młody przypalił z nami co nieco także generalnie wymiataliśmy tego wieczoru - ba! co się w busie działo jeszcze! Pięknie, pięknie: śpiewy, tańce, żarty, młodość. Rano głowa troszkę mnie nyła ale raczej od szlugarków co je zawsze palę jak nagrzany jestem i cierpię potem z tej głupoty. Na Miliardalatświetlnych się obudziłem i z Tichonem aby na dwie godzinki może się rozstaliśmy co by kreacje zmienić i odświeżyć się. Trochę bałem się tych poprawin, nie powiem. Tichon nie ukrywał, że plan jest się zajebać i wiadomo było, że to dobry plan, który zostanie zrealizowany w stu procentach. Tym razem nastukaliśmy się jeszcze przed wyjściem z domu ale mieliśmy tylko jednego na wieczór, także kmin był alkoholowy. Moja partnerka raczej niewiele ze mnie pożytku miała za co przepraszam ale chyba tak kompletnie to plamy nie dałem, to znaczy dałem ale jak już pojechała, także Ziom, nic nie straciłaś a przy okazji wstydu się nie najadłaś za Moreirę. Sporo tłustego ojebałem, smalec zwłaszcza uważam na takich imprezach, i najebać się nie było tak łatwo. Strasznie się ożłopałem wódy najrozmaitszej, strasznie. No i tak się siedziało, gadało i jeb...nie pamiętam nic. Kickboxing koleszce pokazywałem to wiem, w sensie, że sparing sobie zrobiliśmy, na którym wywracałem się co chwila ale musiało to wyglądać jak na poważnie bo jakieś dziecko nas zobaczyło i się rozpłakało, że afera. Pewne, że nędzny jestem w kickboxingu po alkoholu i więcej nie będę tego próbował. Wyrzuty sumienia z resztą za to mam bo nie bardzo pamiętam i nie wiem czy trochę za mocno nie było. No i po tym sparingu to już nie wiem nic: nie pamiętam, nie kojarzę, nic mi nie świta, zero. Porozpierdalany jestem okropnie. Podobno spałem na chodniku przed salą, podobno brzydko mówiłem do ludzi, podobno są zdjęcia jakieś a mój kolega od boksowania ma złamaną rękę podobno i nie dziwię się bo trzymaliśmy się podobno razem więc jeśli on był tak zajebany jak ja to musiał być strasznie zajebany. Nie mam zielonego pojęcia jak się znalazłem z powrotem na Miliardalatświetlnych. Wieziono mnie autem, do którego mnie wsadzono i wyjęto później ale nie pamiętam tego kompletnie. Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł żeby mnie rozebrać do spania bo przecież nie miałem gatek. Bardzo mnie boli wszystko i szczerze mówiąc to bardzo chętnie bym się dzisiaj znowu zbombolił. Coś więcej? No ładnie było, sala wypas, orkiestra średniejsza taka, żarcie wypas, wódy nie brakowało ani na chwilę, dupeczek zatrzęsienie a wszystkie jak z żurnala, napić się z kim było. Młodzież, w sensie my, rządziła i szyku zadała po całości. Zobaczymy jeszcze co się okaże niejedna historia zostanie opowiedziana, niejedna scena z moim obscenicznym udziałem. Trochę się tego boję. Chyba dobrze, że wielu rzeczy nie mogę tu z niepamięci przytoczyć. Było ostro. Najlepsze życzenia dla Państwa Młodych.