po przesileniu

średniość środka lata nic nie opisuje
dzieje się
nie rodzi, rodzi się wiosną
jesienią się umiera a zimą jest nicość

się ssie krew życia, lata wkoło latarni
bo słońce praży i robi czerniak
po czym znika w fanfaronadzie świerszczy
a z hamaka nie rodzi się motyl

studenci oddają mi miasto
ale ja nie mogę mu się oddać
bo i tak muszę przechodzić
przez wydmy po pasach bo halt:
psy powinny jeździć też w grudniu na rowerach

nie zwiedzać, nie spać
parować retencyjnie żeby
muchy i ważki się gubiły
ten jeden dzień rodząc się
i umierając w lepszej krainie
na lepszej kupie ale też kwiatku
co osładza znój reinkarnacji

dni stają się krótsze dłużej niż dłuższe
ale bardziej się po nich płacze