kosmik świdnik

Tusior wczoraj taką niespodziankę wymyślił żebyśmy do Świdnika pojechali a mi w to mi graj bo mam do wypróbowania nowy sprzęt - Kelly's Scarpe - moja nowa rakieta, pierwszy od ośmiu lat rower, masa. Nie bez sentymentu żegnam się z zieloną Deltą ale umówmy się: stalowa rama, prowizoryczny amortyzator, źle spasowany support, starte i rozregulowane hamulce i złamana manetka tylnej przerzutki - Delta musi pójść na emeryturę i po wyremontowaniu będzie dobrze, rekreacyjnie służyć starszym członkom mojej rodziny. Osiem lat to kawał historii i ten rower spisywał się rewelacyjnie ale przyszło nowe. Najpierw u Tusiora w Filii sprawdziliśmy sprzęt i heja w drogę. Keli wyrywa jak diabeł. Różnica jest ogromna. Po pierwsze czuję jak przyspieszam i mogę przyspieszać długo i płynnie bo przerzutki chodzą jak automatyczna skrzynia biegów. Po drugie zupełnie inna pozycja przez wysoką w porównaniu z Deltą kierownicę - trochę dziwnie się czuję, jakbym miał siodełko a nisko ale przyzwyczaję się. Trzecia rzecz to amortyzacja- po raz pierwszy mam działającą amortyzację ale paradoksalnie moją ulubioną zaletą tejże jest możliwość jej zablokowania tzn. na równym asfalcie blokuję i cała siła idzie w przyspieszenie zamiast w ziemię, bomba. Licznik jako zabawkę też sobie sprawiłem a nigdy nie miałem, co posłuży dobrze dokumentacji naszych wypraw CBC, także nic tylko pocinać. Zadaliśmy szyku przez miasto aż do Mełgiewskiej i tu Tusior popisał się nie lada pokazując mi zupełnie dotychczas nieznany objazd wkoło byłej walcowni Ursus - będę go wykorzystywać, objazd znaczy nie Tusiora.
A właśnie: Tusior kolaż jest jak należy. Na początku jego kosmiczny kask budzi mieszane uczucia ale po chwili widać, że ten gość na prawdę lubi jeździć na rowerze, a do tego trzyma tempo także w ogóle gites. Świdnik niby milion razy widziałem wzdłuż i wszerz ale Tusior zaskakuje po raz drugi. No w takie dziwne osiedle wjechaliśmy, że masakra. Czekając aż mój towarzysz załatwi sprawę obejrzałem sobie otoczenie i szok lekkawy - identyczne blokowiska widziałem już w Holandii gdy byłem w tyk kraju mądrych ludzi jakieś sześć czy siedem lat temu. Normalnie identyczne budynki i uliczki. Osiedle wybudowane na polu, to widać od razu bo budowniczy mogli sobie robić co chcieli i totalnie wszystko ukształtować. Wszystko cacuszko. Ale, ale...szprajem na ścianach popisane napisy są. Dopiero co nie dawno z Tichonem gadałem, że ciekawe czy głupio jest tym co dwadzieścia i więcej lat temu śpiewali No Future a teraz widzą jak wszystko niemal zmieniło się na lepsze i sami korzystają z wygód nowoczesności a tu co widzę - na ścianie nowiutkiej, bielutkiej NO FUTURE namazane.
A najlepsze jest to, że jak stanąć pod odpowiednim kątem to w oddali widać górujące obok kosmicznego osiedla wieżowce z płyty. Kontrast jest oczywisty, tak estetyczny jak i ekonomiczny, czasowy po prostu a tu namazane NO FUTURE. Jeśli wtedy było noł fjuczer a teraz jest to fjuczer i jest gites to za dwadzieścia lat powinno być mega dobrze. Z powrotem pokazałem Tusiorowi moją standardową trasę ze Świdnika i wróciliśmy do stolicy. Na wuzetce, koło makro sytuacja idealna żeby zobaczyć jak się Keli w sprincie sprawuje. 50,5 km/h pocisnąłem ale górka to nie zbyt stroma także da radę jeszcze dużo więcej w przyszłości, gdzieś zrobić. Jeszcze jakąś próbę w terenie muszę zaaranżować zanim w pełni odnotuję udany zakup ale nie przewiduję niespodzianek - sztosik rower.