VooVoo i Kozacki Rock w przyszłej stolicy kultury

W Lublinie Inne Brzmienia brzmią aż huczy. Wybraliśy się wczoraj na Rynek posłuchać jak inne są te brzmienia. Pierwszy koncert na który trafiliśmy był to Pustynny Blues. Poprzebierały się Araby, wzięły gitary i śpiewały o wielbłądach. Natchnieni południowym duchem poszlśmy więc na kebaba. 
Drugi koncert to było to co ja lubie nie lubiąc folku zarazem. VooVoo i Haydamaky to kontynuacja eksperymentów Waglewskiego, Pospieszalskiego i spółki z muzyką etniczną. Jedną z moich ulubionych koncertowych płyt VooVoo jest dwópłytowy album Trójdzwięki. Na drugim krążku znajduje się zajerestrowany 15lipca 2000 roku koncert, na który panowie zaprosili zespół z Buriacji (to Syberia jest chyba) oraz chór z Kaliningradu (to koło podbiegunowe jest prawie). Płyta wyszła niesamowicie. NIe wiem czy po drodze dużo tego jeszcze było, ale teraz VooVoo nagrali album z bliskimi nam (por. post z 18 maja 2009) Kozakami. No i wczoraj w ramach Innych Brzmień, czyli imprezy organizowanej przez menagment Waglewskiego, pokazali Lubelakom jak to się robi. 
To bylo niesamowite. Wulkan energii był taki, że aż drżałem o nasze starodawne starówkowe kamienice. Kozaki biegały, krzyczały, śpiewały, grały na akordeonie, bez koszulek, bez wiary w system, bez kompromisów. Waglewski grał szybko, Pospieszalski grał dziko, był jakiś trębacz który ewidentnie jest jazzmanem ale odnalazł się (jak to jazzman) znakomicie. No i bity pana Stopy który winien się nazywać Zajebisty Groove. Drugi raz byłem na VooVoo i drugi raz nauczyłem się wiele o muzyce. 
No i staliśmy tak, przebierając w miejscu nogami i patrzyliśmy jak Lublinianie oczom nie dowierzają. Sami nie dowierzaliśmy, ale tak było. 
Poniżej tylko marna namiastka wczorajszej kozackiej masakry: