Transformers 2: Zemsta Upadłych, reż Michael Bay


Człowiek może więcej niż bóg. Człowiek może tworzyć rzeczy, które bogu nie przeszłyby przez myśl, człowiek może tworzyć nowych bogów, niszczyć starych, tworzyć nowe światy i dowolnie przekształcać zastany. Michael Bay i jego koledzy bardzo poważnie podeszli do takiej demiurgicznej roli i ulepili Transformers 2, czyli "mega rozwałkę z wypasioną dupeczką" - jeden z ulubionych gatunków filmowych Tichona i Moreiry. Trudno to ująć w słowa i to chyba najlepszy komplement dla tego dzieła. Po prostu nie da się opisać tego co dzieje się na ekranie, to się widzi i słyszy i jest się w środku, w samym centrum stalowej burzy kung-fu rakietowej rozpierduchy. To co potrafią zrobić goście z holiłuda gdy dać im nieograniczony budżet to dla przeciętych abstrakcja - wyprodukowanie minuty takiej sceny walki trwa podobno tygodnie a Transformers to przecież 150 minut! 150! Jaaa... Po za tym scenariusz z dupy i amerykańska propaganda ale nie o to chodzi przecież. Fanom rozwałki polecamy, polecamy się upalić przed seansem bo wtedy jest trójwymiarowo na dodatek.





Megan Fox...nie mamy słów. Na tym chyba opiera się koncepcja takiego kina. Nie ma tu żadnej interpretacji, żadnej treści - czyste, bieżące przeżycie. Megan Fox,
jaaa...


Ciekawe czy Megan lubi blogerów...