Historia jednej znajomości

Cześć, nazywam się... tzn. nie wiem jak się nazywam. Wiem czym, właściwie kim jestem, ale nie wiem jak się nazywam. Myślę o sobie Ja, ale wiem że nie nazywam się Ja, bo nikt tak do mnie nie mówi. Właściwie to nikt w ogóle do mnie nie mówi. Czasem się zdarza, że mówią o mnie, ale robią to jakby nie wiedzieli że ich słyszę. Nie za bardzo pamiętam co się ze mną działo dotychczas. Wszystko zaczęłam rozumieć całkiem niedawno, ale wcześniej.... Zacznę od początku. Odkąd pamiętam:
Pamiętam, jak stałam w mieszkaniu u takiej dziewczyny i jej chłopaka. Było mi nawet miło, bo ta dziewczyna miała fajne pośladki i bardzo lubiłam jak na mnie siadała. Gorzej było, jak z tym chłopakiem kładli się na mnie, znaczy ona się kładła na mnie, on kładł się na niej a potem na mnie rytmicznie naciskali. Nie było to miłe. Zwłaszcza, że mam czuły słuch, a oni tak strasznie krzyczeli. Myślałam, że wszystko się zmieni na lepsze kiedy raz przyszedł do tej dziewczyny taki chłopak, dał jej jakiś dziwny przedmiot - Szisza, czy jakoś tak to nazwał, a potem z jakimś obleśnym typem zabrał mnie od mojej właścicielki. Nie za bardzo wiem co się działo później. Widziałam chyba "świat zewnętrzny" ale mi się nie spodobał: głośno, szybko, bleah. Wtedy też trafiłam to jeszcze dziwniejszego miejsca. Kiedy mnie tam wnieśli ucieszyłam się: dużo moich koleżanek na parterze, wnieśli mnie na górę, tam też widzę kilka: wszystkie piękne i dostojne, co prawda nie skórzane jak ja, ale za to duże i drogie. Nie dane mi jednak było spędzać z nimi czas, gdyż zanieśli mnie do trzeciego pomieszczenia. Było zimne i wilgotne. Byłam zupełnie sama. Tylko mnie tam postawili, jak zaczęło się wkoło mnie dużo dziać. Jakieś tańce, głośna muzyka, dużo ludzi. Najczęściej siedział na mnie ten chłopak co mnie zamienił za tamten przedmiot. Śmieszny chłopiec: miły, wygadany, rozśpiewany, ubrany raczej na sportowo: na rękach nosił takie dwie gumki, często się gubił. (Na początku myślałam, że jak on się na mnie położy z kimś innym to będzie to chłopak, ale jak się później okazało - był jak inni.) No i tak tańczyli, śpiewali, robili zdjęcia i wtedy zdarzyło się To. W pewnym momencie, ten chłopak z gumkami zaczął na mnie coś palić. Nie to co wcześniej, to śmierdzące. Nie.... to pachniało, a na dodatek, jak to palił to robiło mi się dobrze. Jego pośladki się rozluźniały i tak fajnie się we mnie zatapiały. Podobnie działo się ze wszystkimi którzy z nim to robili. Dziwna to była noc, ale następny dzień miał być jeszcze dziwniejszy. Tylko się trochę zdrzemnęłam, jak znowu przyszli jacyś ludzie: ten chłopak, jego znajomi i.... wtedy zobaczyłam jego: wysoki przystojny, z miłym głosem i takie fajne rzeczy mówił. Nie mogłam się doczekać aż na mnie usiądzie. Kiedy to zrobił czułam się jakby sam Brad Pitt położył się na mnie z Angeliną. Był boski. To co później się działo jest nie do opisania. Siedziało na mnie jeszcze więcej osób niż poprzedniej nocy a wszyscy mieli śliczne, rozluźnione pośladki. Najwięcej siedział na mnie On. Wtedy zapragnęłam by mnie posiadł.
Następne miesiące nie były już takie kolorowe. Stałam tam sama w ciemnym zimnym pomieszczeniu. Zza ściany słyszałam głosy pijanych ludzi. Czasem przychodził do mnie chłopak z gumkami na nadgarstkach i palił To z kolegami. Raz nawet przyszedł z jakąś koleżanką by położyć się na mnie wydając te dziwne dźwięki. Czasem też pojawiał się Przystojniak. Wpadał bardziej jak do kochanki. Siadał, rozluźniał pośladki, mówił "jaaaaa, ale masa", kaszlał i wychodził. Trwało to pół roku.
W końcu nadszedł dzień o którym tak marzyłam. Przyszedł do mnie ten z frotkami, "będzie palił" pomyślałam. Zaraz wszedł Przystojniak "będą palić razem, albo się na mnie położą i będą wrzeszczeć", ale nie. Wzięli mnie w swoje silne ręce i wynieśli. Znowu zobaczyłam "świat zewnętrzny" ale tym razem był inny: taki ciepły, ciemny, przyjemny. Po 20 min stanęłam w miejscu innym niż dotychczasowe miejsca mojego pobytu. Mówią na to miejsce Miliardalatświetlnych 15. Zaraz po tym jak stanęłam, obaj moi przyjaciele usiedli na mnie i rozluźnili pośladki tak, że dawno czegoś takiego nie poczułam. Dwa zajebiste tyłki na maksa rozluźnione to to, czego życzę każdej kanapie a zapach Tego czegoś (dziś wiem, że mówią na to topa, gandzia, baka, sprzęt, joint, szit, coś, itp.) to to, co powinno towarzyszyć życiu każdej takiej kanapy jak ja.
Dziś mija już kolejny tydzień mojego pobytu w moim nowym wspaniałym domu. Ten Przystojniak nazywa się Tichon. Jest dla mnie bardzo dobry. Często przychodzą do niego różni ludzie. Zazwyczaj są mili i też mają ładne pośladki. Wszyscy przychodzą po to, żeby na mnie posiedzieć i rozluźniać swoje tyłeczki. Najbardziej lubię jaki Tichon siada na mnie z taką jedną dziewczyną i coś sobie gadają. Ona ma bardzo ładne pośladki nawet jak nie pali. Tichon też ma fajne i to jest bardzo przyjemne jak oboje się we mnie zatapiają. Czasem też jakiś chłopak siedzi na mnie i gra na gitarze. Wtedy Tichon siedzi po drugiej stronie pokoju, jeszcze inny chłopiec coś mówi rytmicznie i też jest fajnie.
Dziś wiem, że marzenia się spełniają: mam wspaniałego właściciela, który ma wspaniałych kumpli. Kupił mnie nawet tanio, z tego co się ostatnio dowiedziałam dał za mnie tylko 120zł temu gościowi od gumek, bo tamten musiał uciekać z miasta, bo coś tam - nie wiem i nie chce wiedzieć. Teraz jestem szczęśliwa a moje życie jest naprawdę piękne... ćśśśś, Tichy właśnie przyszedł... chyba będzie palił...