Warszawa

Jechałem sobie znowu do pracy autobusem linii 116. Dwóch bezdomnych jechało w tym autobusie też. Siedzieli obok siebie, spali jeden wtulony w drugiego, jeden chrapał głośno. Wyglądali w sumie jak ja i Tichon przy paru różnych okazjach z przeszłości z tą tylko różnicą, że jebało od nich w całym autobusie. Ode mnie i Tichona też zazwyczaj wtedy jebało ale nie na więcej niż 1,5 metra alkoholu fermentem. Od tych gości ordynarnie jebało człowiekiem. Jeden z nich przebudził się gdy zbliżaliśmy się do mojego docelowego przystanku:
- Paweł... Paweł - potrząsną opartym o ramie kolegą - Paweł, Nowy Świat, wysiadasz?
Paweł chrapał. Ja wysiadłem. Autobus po chwili przejechał obok mnie gdy czekałem na przejściu parę metrów dalej. Paweł przespał Nowy Świat.