Urbaniaki

Ale słaby koncert był wczoraj w Świdniku. Był tak słaby jak mocna jest legenda typa który grał. A Urbaniak Michał grał. Był z Karolakiem i Skolikiem (perkusja). Gdzie bass zapytacie? Też chciałbym to wiedzieć. To tyle na ten temat. Kto nie był niech się cieszy a kto był i zapłacił ten niech płacze a kto był i nie zapłacił ten pewnie tak jak my jest spokojny chociaż zawiedziony.
Słuchając Urbaniaka pomyślałem go rodzinnie. Córka Urbaniaków mi się przypomniała. Mika nijaka. Pamiętałem Mikę z piosenki ze Smolikiem. Dobrze ją pamiętałem i po latach się nie zawiodłem. Wyyoutubowaliśmy tę damę głębiej i oto co nam wyszło.

Pamiętacie film Spona? Oldschool - pośmiałem się:


To właśnie ten numer ze Smolikiem. Dobry joint pod każdym względem:


A rok temu była płyta Closer i piosenka z tej płyty. Nie powala, co tu dużo mówić.


[Edycja po jakimśtam czasie:]

Youtube mi polecił:

Skończ z Tymi Popisami i Jedz Bo Ci Wystygnie...

...tak będzie się nazywało moje dziecko i to niezależnie od płci. Imiona niezależne od płci są najlepsze np. Kuba... a nie to po prosu imię dla dziewczyn.

Mamo, mamo, moge obejrzeć bajkę?

Od czego tu zacząć? Może od tego, że boli mnie głowa. A nie, na tym miałem skończyć....
Jakieś ponad 10 lat temu, czyli jak miałem 6 lat, wpadła mi w ręce płyta zepsołu Spastic Ink. Wtedy myśleliśmy, że jest to Spastia, bo osoba która rozpowszechniła ten band w naszym towarzystwie (bohater niniejszego posta) tak popisała tę płytę. Nic nie skumałem z tej muzy, ale wiadome było, że nie ma żartów. Nigdy w sumie nie słuchałem takiego zapierdalania ale darzyłem szacunkiem progresywne bandy typu Dream Theatre, który nota bene był najmocniejszym zespołem który przyswajałem z radością. No i wczoraj po tych iluśtam latach spotkałem się na wódeczce z moim serdecznym muzycznym druhem sprzed lat. Nagle pojawił się temat youtuba (bo to fajny temat jest) i tradycyjne puszczanie z cyklu "a ja się jaram tym". Jako że nasz bohater jest zagorzałym fanem napierdalania i do tego napierdalania na perkusji no to pozwolił sobie odświeżyć mi Spastic. Okazało się, że ta muza inspirowana jest kreskówkami. Dziś okazało się również że po tylu latach mam jeszcze tę płytę w domu ale boję się jej włączyć bo po nocnej wódeczce boli mnie głowa. Wam prezentuję te kreskówki i jeśli Was nie boli głowa to szczekałtujcie je z uwagą.



I żeby nie było że jakieś oszukaństwo to jest:

Apel

Kochane fanki!
Rozumiem Wasze zaangażowanie bo sam miałem kiedyś 16 lat i miałem idola, ale prosze, zaklinam, błagam: zostawacie mój domofon w spokoju. To nie jest tak, że nie chcę kontaktu z Wami (choć fakt, pół roku temu chciałem bardziej), ja poprostu nie mam czasu. To nie jest wina domofonu, że nie ma mnie po drugiej stronie, że nie chce wysłuchać Waszych zwierzeń, że nie chcę pożyczyć Wam mojego telefonu czy udostępnić swojej toalety. Czasem nie słyszę jak dzwonicie, czasem poprostu nie podnoszę słuchawki bo jestem zajęty albo boję się alimentów. Jeśli macie mi to za złe to trudno, ale błagam: nie wyżywajcie się na domofonie, bo nie on jest temu winien. Czyż nie lepiej tę energię spożytkować na coś wartościowego? Możeby podpalić jakąś świątynię albo poświęcić dzień na pomoc osobom starszym lub niepełnosprawym? Pomyślcie o tym i pamiętajcie: każdą z Was, jeśli nie jest moją matką, dziewczyną albo Moreirą, kocham tak samo i nic tego nie zmieni, nawet twardy przedmiot na moim domofonie. Pokój!

PS. Jak cię dorwę to na zawsze zapamiętasz to dorwanie.

nie jestem mistrzem jutuba...

... dzisiaj naprzykład taką sugestię kliknąłem, co ją zaprezentuję ale wcześniej dedykacja: dedykuję ten teledysk yyy tej części naszych znajomych, którzy mniej powarzają dźezz i zioło (kurwa już ze 3 tygodnie nie paliłem aaaaa! *%$**%%$^()$"{:{|$$......

Afrokolektyw w Graffiti

W niedziele byliśmy na Afrokolektywie w Grafifti. Specjalnie przyjechałem wcześniej z Krakowa żeby pójść na ten koncert. Dziś się okazało, że 9 IV grają w Krakowie ale dobrze, że byłem tutaj bo każda osoba się liczyła (ciekawe ile osób będzie w Krakowie, może sprawdze). Jeszcze w czwartek pani sprzedająca bilety powiedziała, że nie wiadomo czy koncert się odbędzie. W piątek ziomek kupił bilet dla siebie i był to chyba 8 sprzedany bilet. Smutne to troche, że na taki zespół przychodzi tak mało ludzi ale jak zawsze wina leży troche po stronie promocji a troche po stronie ignoracji lubelskiej młodzieży. Nie wiem ile nas było, ale to można wywnioskować z filmików.




Dziwna masa, bo wogóle jakiś support był. Wyparłem nazwe tego czegoś, a może jej nigdy nie znałem, ale było to w rodzaju tego syfiastego indie co to teraz się panoszy po świecie, a tłuszcza z inteligenckimi aspiracjami się tym podnieca. Straszne to było. Potem Afro. Zajebiśice panowie grają. Wiadomo, można się przyjebać: że media podają większy skład a przyjeżdża najmniejszy z dopuszczalnych, że w sumie troche krótko, że gitarmen taki sobie, że brzmiało nienajlepiej (chociaż to chyba kwestia klubu), ale całościowo bardzo fajnie. Pożale się jeszcze, że boli mnie bycie w Graffiti. Strasznie syfiasty jest to klub. Obsługa beznadziejna, klimat zimny i może by się to dało znieść ale dobija fakt, że jest to największa sala klubowo-koncertowa w Lublinie i nie da się uciec od tego miejsca.

Słuchowiska

O audiobookach pisałem jakiś czas temu. Teraz uzupełnić chcę: otóż są też słuchowiska. Wydaje mi się, że słuchowiska to tacy starsi bracia audiobooków acz jedne i drugie należą do wspólnej rodziny autobooków. Słuchowiska są na świecie pewnie tak długo jak istnieje radio a robione są podobnie jak Teatr Telewizji. Zasadniczą różnicą pomiędzy słuchowiskiem a audiobookiem jest to, że to pierwsze jest bardziej teratralne. Oczywiście audiubooki też czytają zawodowcy ale raczej solo. Tutaj mamy wielu aktorów, mamy adaptację tekstu czyli bardziej inscenizację radiową jakiejś książki. No i ta książka też chyba raczej krótsza jest niż pod audiobooka. Z tego co zauważyłem to najczęściej opowiadania i krótkie dramaty bierze się na warsztat w tej formie dźwiękowego umilania czasu. Czemu o tym pisze? A bo nie mam czasu na napisanie porządnego posta ale za to mam fajną stronę z mnóstwem słuchowisk. a strona ta poleca się.

Warszawa

Jechałem sobie znowu do pracy autobusem linii 116. Dwóch bezdomnych jechało w tym autobusie też. Siedzieli obok siebie, spali jeden wtulony w drugiego, jeden chrapał głośno. Wyglądali w sumie jak ja i Tichon przy paru różnych okazjach z przeszłości z tą tylko różnicą, że jebało od nich w całym autobusie. Ode mnie i Tichona też zazwyczaj wtedy jebało ale nie na więcej niż 1,5 metra alkoholu fermentem. Od tych gości ordynarnie jebało człowiekiem. Jeden z nich przebudził się gdy zbliżaliśmy się do mojego docelowego przystanku:
- Paweł... Paweł - potrząsną opartym o ramie kolegą - Paweł, Nowy Świat, wysiadasz?
Paweł chrapał. Ja wysiadłem. Autobus po chwili przejechał obok mnie gdy czekałem na przejściu parę metrów dalej. Paweł przespał Nowy Świat.

można?

Zwymyślaliśmy tu już kilka nierzetelnych, zmyślonych, z dupy wziętych świętych kurewskich źródeł informacji o środkach zmieniających nastrój a ja chyba właśnie dzisiaj znalazłem źródło godne polecenia. Czytałem z zainteresowaniem i dowiedziałem się co nie co, polecam. Oczywiście źródłem niezmiennie najlepszym pozostaje Lęk i Odraza W Las Vegas.

Open Source i aNonim "NIe widzę problemu", do ściągnięcia za darmo

Zgodnie z zapowiedzią dziś oficjalna premiera epki Open Source i aNonim, pt.: "Nie widzę problemu", do ściągnięcia od teraz na JZD.

Dedykowane dziewczętom naszym...

"Chaty kryte słomą w Cordeville" Vincent Van Gogh

W książce którą teraz czytam jest o tym obrazie. Jest o nim w taki sposób:

<<"To namalował pewnie szaleniec ze Starej Ziemi - powiedziała przesuwając policzek do jego twarzy by mieć wspólny punkt widzenia. - Spójrz na to! Moment wyzwolenia człowieczeństwa"
"W krajobrazie? Tak, cholera. Ona ma rację."
Wpatrywał się w hologram. Cudowne brawy! To nie były tylko barwy. Harmonijna całość.
"Większość nowoczesnych artystów śmiałaby się ze sposobu, w jaki to namalowano" - zauważyła Odrade.
[...]
"To istota ludzka była najlepszym przyrządem rejestrującym. Ludzka ręka, ludzkie oko, ludzka istota skupiona w świadomości osoby, która czje, że dochodzi do granic."
Dochodzenie do granic! Znowu fragment pasujący do mozaiki.
"Van Gogh stworzył arcydzielo, posługując się najbardziej prywmitywnymi materiałami i sprzętem - mówiła jak pijana - Barwniki, które rozpoznałby jaskinowiec! Namalowane na płótnie, które można utkać własnymi rękoma, pędzle zaś zrobić z sierści i patyków."
[...]
"Kultura, według naszych norm, była wtedy w powijakach, a widzisz, co tworzono?"
[...]
"Ten obraz mówi, że nie możesz wyprzeć się tej pierwotności, tej wyjątkowości, ktora będzie pojawiać się wśród ludzi, choćbyśmy nie wiem jak próbowali jej uniknąć." >>
Frank Herbert Diuna: Kapitularz, przekł. M. Ryć, Gdańsk 1993, s. 215.

Się Lublin zwiedza

A Lublin zacząłem ostatnio zwiedzać. Znam to miasto całkiem zajebiśice, ale miałem pewne luki które nadarzyła się okazja wypełnić. 2 tygodnie temu poszliśmy mianowicie na Wieżę Trynitarską (pamitęam jak kilka lat temu Redaktor z Edytą pokazywali mi zdjęcia i jak okazało się, że nie wiem że to wnętrze Wieży Trynitarskiej bo tam nie byłem, to mi się wstyd zrobiło). NIe byłem świadom tego, że to takie fajne jest. Wchodzi się i wchodzi przechodząc przez kolejne sale w których znajdują się religijne obrazy i inne Jezusy z okręgu lubelskiego. A jak już się wejdze to widok zajebisty i schodzić się nie chce. Wszysto widać. Doskonałe miejsce żeby bata spalić. Zróbmy tak kiedyś.
W sobote poszliśmy po przeciwnym wektorze, czyli do Podziemi Lubelskich. Jeśli ktoś spodziewa się lochów i hardocorowych pieszch akcji to się rozczaruje. Piwnice elegancko zrobione, w kilku salach kilka makiet i gdyby nie przewodnik nie byłoby nic nadzwyczajnego. Jak się okazało, że trzeba iść z przewodnikiem to się troche przestraszyłem bo przez szkołę nie mam dobrych wspomnień z oprowadzaczami. Ale ten ziom, po pierwej sali dał się już polubić: ładnie mówił, i wiedza ogromna, na pytania moje odpowiadał i wogóle tak miło było, że godzina nie wiadomo kiedy minęła. Poza tym mieliśmy farta bo poza nami tylko jedno dziewcze było oprowadzane więc całkiem rodzinnie. Zwiedzanie dotyczy początków istnienia naszego miasta. Są eleganckie makiety, jest inscenizacja, wchodzi się w Trybunale, wychodzi na Farze. Krótko ale ciekawie.
Nie wiem co jeszcze zostało ciekawego żeby pokazać mojej Fremence a czym sam bym się podjarał. Pewnie Brama Grodzka idzie na następny strzał.

Open Source i aNonim w Spirali

Udał się nam wczoraj ten Open Source i aNonim w Spirali, że hej. Publiczność i energia zgodnie dopisały. Wszyscy (nawet obcy) zgodnie twierdzą, że było zajebiście a jak wszyscy to wierzymy. Wielkie pięć dla gościa w postaci Tomka Piątka na saxofonie.
Kilka fotek na stronie klubu.

Przypominamy, że już we wtorek epka zespołu pod patronatem JZD za darmo do ściągnięcia z sieci (link m.in. na JZD)
Pokój!

Shadow Boxing In The Dark



Po za tym kawałkiem to w ogóle poleca się orkiestrę Woody Hermana. To pierwszy big band jaki słyszałem w życiu w sensie ze świadomością, że to dżezz jest i teges.

Różne wariaty są na świecie

Każdy wyraża się jak potrafi. Ten ziom robi to tak:

Avril

Komentując Tichona wywód o Alicji zapomniałem wspomnieć o czymś co m i się podobało bardzo. Bardzo podobała mi się piosenka pod napisy. Piosenka pod napisy jest ważna co udowodnił Avatar i okropne wrażenie z jakim wrzyna się w głowę głos wokalistki, której z nazwiska tu nie wymienię bo zwyczajnie jej nienawidzę, i kruszy podniosłe wrażenie finału. Piosenkę do Alicji śpiewa nimfetka Avril Li..., Le..., Lavin..., Lavigne - jakoś tak. Fajnie bo nic jej nie było od dłuższego czasu widu ni słychu a lubiłem jej poprzednie piosnki radosne a tu nagle jebudu! Ależ w tym głosie siła jest! Ta, której nazwiska nie wspomnę głos też ma ale jest okropna i odrażająca a Avrilka to urocze dziewcze no i śpiewa z wyjebaniem:

Koledzy



Joanna Duda

Słyszeliście tą panią? Ja słyszałem wczoraj i polecam gorąco. Jeśli tylko będziecie mieli okazję idźcie na koncert. Nie będzie łatwo bo wczoraj zagrała solo po raz pierwszy od ukończenia studiów czyli dyplomowego koncertu jak zrozumiałem - nie wiem jak to było dawno ale skoro to zaznaczyła znaczy, że wyjątkowa to rzecz. Dziewczyna klasyczne wykształcenie odebrała czemu właśnie wczoraj dała wyraz - po raz pierwszy słyszałem fortepian solo na kameralnym koncerie rozrywkowym, z którego nie wydobywał by się jazz. Koncert wariacja nowoczesno-klasyczna taka. Bardzo ładne. Linkuję z tuby jakieś inne granie jej znalezione - jazzowe już:




"Grę na fortepianie uskuteczniam od 7. roku życia. Piszę ładniejsze nuty niż litery." - haaaaa! To dobre:)

"Tylko wariaci są coś warci"

Bałem się tej ekranizacji „Alicji“ a lęk mój wzrastał wraz z oczekiwaniem. Czekałem długo więc i bałem się bardzo. Jestem fanem tej książki, czy raczej książek, czyli „Alicji w Krainie Czarów“ i „Alicji po drugiej stronie lustra“. Tę drugą poważam bardziej, gdyż pomysłowsza, ciekawsza, językowo bardziej zaawansowana. Nie są to książki o tym, jak zwykło się często uważać za sprawą pewnego zespołu który zresztą jest bardzo bliski JZD, że dziewczynka coś przyjmuje i wskutek tego widzi białego królika i robi się większa lub mniejsza. Jest to książka o języku, o wyobraźni, o nazwach, pojęciach, tożsamości itd. itd. Wiedząc to czekałem na film ze wspomnianym przestrachem, bo jak tu z tego zrobić show zachowując intencje Lewisa? Do tego jeszcze te Holiłódzkie kłamstwa w postaci przeklętych trailerów, które skupiają się na najbardziej znanym nazwisku a reszta jest bez znaczenia. Potem jeszcze dotarła do nas wiadomość o dubbingu i już wogóle smutek. Ale co tam, „powiedziałem A, powiem i B“ jak mawiać zwykł Moreira kręcąc kolejnego bata w czasach kiedy jeszcze nie oczekiwał potomstwa.
Z braku laku i w wynikłej sytuacji, o której w poście niżej, poszliśmy na Alę z dubbingiem. Musieliśmy na moment uciec w krainę wariatów żeby nie zwariować. Film nie rozczarował ani na chwile. Burton w swoim stylu balansuje pomiędzy infantylnością a dojrzałym przekazem. To, że film będzie wykonany pięknie było pewne a jak pewne to pewne. Poza tym ukochane 3D, piździarny ekran w I Maxie, i rozrywka przez ileś tam czasu (kurwa jak ja nie chciałem żeby to się kończyło) po całości.
Film nie jest, chwalmy Pana (Burtona), ekranizacją książki. Jest jakby kontynuacją obu historii z „Krainy czarów“ i „Po drugiej stronie lustra“. Dzieje się w tym samym świecie, występują te same postacie, ten sam język, ale intryga napisana jest od początku na materiale który zostawił nam Lewis Carroll. Ściśle przeplatają się tu wątki z książki, będąc jednocześnie kluczowymi, a jak to wszystko się łączy okazuje się na końcu filmu. Aktorzy na szczęście pojawiają się proporcjonalnie do oczekiwań (chociaż Kapelusznik wcale nie jest narratorem jak sugerowałaby zapowiedź), nie trzeba mówić kto rozdaje karty, tylko ten cholerny dubbing. Dystrybutor był na tyle łaskawy, że dał nam Polakom również film z napisami, dlatego luzik - kto nie chce, nie musi.
Film mówi o tym jak ważna jest wyobraźnia, jak piękne jest pozostanie na zawsze dzieckiem, czyli temat oklepany już całkiem mocno. „Tylko wariaci są coś warci“ mówią nam twórcy filmu, puszczając przy tym oko i pytając kto tak naprawde jest tu wariatem. Nie zimne uczestnictwo w świecie, Siostry i Bracia, a otwarta głowa godna Tima Burtona i świat będzie jak zaczarowany, chociaż cały czas rzeczywisty. Pokój!

Historia śnieżnej sobotniej nocy

Na koncercie Tworzywa Sztucznego byłem po raz drugi. Po raz pierwszy zaraz po wydaniu „Heavi Metal“. Po ponad roku panowie zmienili troche repertuar, nie grają już płyty a koncert grają, nie grają już metalu a bardziej…. STOP!!! Nie o tym….
„Kurwa, popadało“ skonstatowałem kiedy wyszliśmy z krakowskiego Studia. Dzień zajebisty, koncert zajebisty, nastroje rewelacyjne, nas czworo w tym troje podpitych, Fremenka trzeźwa jak guwernantka co implikuje powinność: prowadzisz furmane. Szybkie odśnieżanie, „Aniu, sprykiwacz nie działa?“ Ania: „Działa ale trzeba, przekręcić tu, delikatnie tam. Hihihihi, hahahhaha.“ Ania nie prowadzi, Ania jest podpita. Fremenka poprowadzi Białego Dużego Volksvagena, Ania siądzie z tyłu. Jedziemy. Na stację po fajki. Tylko fajki. Nie pijemy więcej. Dziś już nie. Spać trzeba, bo tak jakoś miło się zrobiło przez ten skoordynowany Fiszowo-Emadowy hałas a i ta zima pod kołdre do ciepłego ciała zagania. Jedziemy. Jak na duże miasto przystało o 23 w sobote ruch się rusza. Jak na duże miasto przystało o 23 w sobote kiedy pada śnieg pługi ruszają. Jedziemy. Jak to? Z tej strony dojeżdżamy? Znowu myślałem, że jestem po innej stronie Krakowa. Kiedyś się nauczę. Na pewno. Fremenka pewnie, powoli sunie Białym Dużym Volksvagenem. Wjeżdżamy w ulicę, z tych mniej uczęszczanych w sobotę o 23 kiedy pada śnieg. Mniej uczęszczanych również przez pługi. Jedziemy. Z tyłu humory dopisują mocniej. „Hihihihi, hahahhaa.“ Myślę o aranżach. Myślę, że Fisz jest w zajebistej formie. Myślę, że Emade napierdala bez litości a i równiejszy jest niż ostatnio. Widać że sporo gra. Robi się z niego coraz lepszy bębniarz, skład zespołu…. Kurwa, co ona robi. Hamuj kurwa. To nie ona. To on sam. Białyh Duży Volksvagen zmienia swego pana. Nie można służyć dwóm panom. Oddaje się panowniu drogi. Sunie, sunie, coraz bliżej i bliżej chodnika. Kurwa dlaczego ta kobieta nie ucieka? Czemu ona idzie, powinna nas słyszeć. „Kurwa mać“ słyszę z tyłu zamiast chihotów. Widze jak kobieta wpada na maskę, przetacza się po dachu, upada za nami. A może wpada na maskę i wpada do środka przez szybę. Jak to możliwe, że w ułamku sekundy wyobraźnia jest w stanie tyle wyprojektować. Nagle HUK. To realny huk. Zastanawiałeś się kiedyś po co są krawężniki? Nie wiem czy to Fremenka w odpowiednim momencie skontrowała, czy Biały sam zareagował na krawężnik ale zmieniamy kurs. Pół metra od tłustego tyłka tej kobiety. Płyniemy w przeciwnym kierunku mało uczęszczanej, zaśnieżonej ulicy. Prędkość taka sama. Prościutko. „Stój kurwa“ - nie wiem czy to było z tyłu czy ze mnie. Prościutko. Prościutko na zielone Mondeo zaparkowane po przeciwnej stronie. Tym razem widzę jak zatrzymujemy się tuż przed nim. Na milimetr przed nim. Kłamliwa suka z tej wyobraźni. JEBUDU!!! Znacie ten odgłos gniecionej blachy, tłuczonego szkła i łamanego plastiku w jednym momencie? W takich momentach słychać jeszcze krótki sygnał alarmu samochodowego ale potem nie wiadomo czy to znowu nie wyobraźnia. Te dźwięki pamięć zbija w jeden dźwięk, który potem śmiga Ci w głowie jak genialna melodia, prawie do znudzenia, przez kilka dni bez przerwy. Potem możesz sobie go odtworzyć na swoim wewnętrznym taśmociągiu w każdym momencie, nawet po kilku miesiącach. Szapnięcie pasów jak z reklamy. „Co z tą kobietą?“ Słyszę,. Otwieram drzwi „Nic się pani nie stało?“ Pytam. Ona idzie dalej. Uśmiecha się do nas. Z uśmiechem mówi, że nic. Ona słuchała mp3jki. Poszła. Poszła do domu, do męża, czy chłopaka, do mamy… Poniosły ją te jej grube nóżki. Weszła do domu, położyła się spać i nie miała pojęcia, że niewidzialna ręka ocaliła ją przed tym, że by już nie poszła. Może już nigdy by nie poszła. Nigdy się nie dowie, że w jej życiu ktoś musiał wybrać: ona albo Mondeo. Dalej już panika. Ania płacze. Fremenka jest dzielna. Fremeni są dzielni. Zachowują zawsze zimną krew. Nie panikują,. Wiedzą, że w sytuacjach kryzysowych zdani są tylko na siebie. Ona jest Fremenką. Zderzak jak go przyczepili kiedyś, gdzieś w fabryce, tak odpadł teraz tutaj na zaśnieżonej ulicy. Coś cieknie spod maski. Wgniecenie spore. Śmierdzi płynem od spryskiwacza. Mondeo ma mniejsze, ale żal większy bo znacznie nowsze. Jakaś para na balkonie.:„Jedźcie póki nie ma właściciela“ radzą po przyjacielsku. „Nie“ odpowiadam, bo wiem że gdyby Fremenka miała odpowiedzieć to by też tak odpowiedziała. Czekamy na właściela. Nie ma. Ci z balkonu mówią gdzie go szukać. Domofon milczy. Ania płacze. Stary ją zabije. Nie zawiadamiamy policji. Nie robimy tego, bo przecież można się dogadać bez Babilonu. Zostawiamy numer Balkonowym i powolutku toczymy się do domu. W domu dziewczyny robią sobie po melisie. Są bardzo dzielne.
W niedziele idziemy we dwoje na „Alicję“. Fremenka odbiera telefon. Policja. Pytanie do czytelników: jak określić człowieka, który mając numer telefonu do sprawcy uszkodzenia jego samochodu dzwoni na policję i mówi: „ktoś uderzył w mój samochód. Oto numer. Znajdźcie go“? Kutas to mało. Po powrocie z Krainy Czarów idziemy do Krainy Babilonu: na komisariat. Alicja Fremenka musi pokonać swojego Dżabersmoka. 500zł mandatu i 6 pkt. to drobne cyfeki z mniejszą liczbą zer, które pojawiają się przy każej rozmowie na temat wydarzenia z sobotniej śnieżnej nocy w Krakowie.
jej, przestroga dla młodego ojca jakim zamierzam wkrótce się stać

dżob

Pierwszy w w pracy dzień miałem dzisiaj nowej: w wydawnictwie. Tak, tak to nie żadne żarty pitu pitu tylko poważne wydawnictwo prawdziwe a nawet redakcja jednocześnie. Praca w wydawnictwie ma dwie złe strony, że tak zacznę od przykrości. Po pierwsze trzeba pracować. Po drugie jest tam masa książek i wszystkie trzeba do kądś wysłać.
Złe strony szybko jednak w zapomnienie idą gdy tylko przełożymy na dobre. Moreira komputer więc dostał swój cały nowy z netem co śmiga i ekranem płaskim. Biurko do komputera mam tego i biurkowe przybory rozmaite i kolorowe. Z biurkiem po drugiej stronie kolega siedzi bardzo miły co zaraz wyjaśnił mi wszystko z wszystkim co i jak. A w pokoju co z kolegą tym urzęduję prawdziwy duży stół do piłkarzyków stoi a kto grał w piłkarzyki kiedyś ten wie, że to lepsze niż fifa i pees razem wzięte. Do tego bardzo dobrą sprawą jest w pracy lokal gastronomiczny mieć i to nie bylejaki i ze zniżką na posiłki pracowniczą - mniam. Po obiedzie w takim wydawnictwo-redakcjo-restauracji można się jerbuchy napić z najepszego do jerbuchy biurowego wynalazku - wielkiej bani z wodą. Z tej bani leci gorąca taka, że spokojnie i herbatę i jerbuchę można zaparzyć ale nie wrzątek a co więcej w bani tej wody dobrej i czystej jest z 50 litrów albo 20 więc termosu w ogóle używać nie trzeba. Wiele wspaniałości w mojej pracy nowej jest ale obowiązków nie brak więc będę musiał się starać, że hej hej z pewnością. No ale po robocie impreza zaraz jest bo to w sumie wydawnictwo-redakcja-restauracjo-klub jest - niebywałe.

Open Source i aNonim 13 marca o 20 w lubelskiej Spirali

Koncert połączony z premierą epki zespołu z której piosenki już od jakiegoś czasu hulają po myspace.

Dozoba!

Na nadeszły tydzień piosenka z mądrością



A w ogóle to polecam następującą playlistę:



jaaaa czekaut ten teledysk: