III Poetyckie Jam Session

Oka, chciałbym zainicjować tradycję co byśmy Tichonie pisali recenzje imprez, zjawisk kulturalnych, wydarzeń, w których zdarza nam się brać udział a także filmów, utworów muzycznych i książek, z którymi przychodzi nam się zapoznać w różnych okolicznościach. Myślę, że będzie to w przyszłości doskonałe studium naszego autouwielbienia intelektualnego a przy okazji da obraz albo chociaż wycinek obrazu kulturalnego Lublina. Fakt, że jest nas dwóch i nasze opinie powstają niezależnie uważam za niedyskutowalną podstawę i gwarant absolutnej obiektywności naszych wywodów.

Strasznie dużo ludzi w tym Kartonie było i pierwsze co mi przyszło na myśl w środku to, że mogli by się pokusić o jakąś namiastkę sceny w końcu, jakiś podest chociaż no ale kij z tym. Twarze znajome w  większości, zwłaszcza te zdobiące powszechnie znanych lunatyków rzucały się w oczy. Trocheśmy z Królewną zbakani przyszli więc na miękko wszystko przyjmowałem i zamiast się cisnąć poszliśmy do drugiej sali i cały szoł podziwialiśmy przez framugę. Ja właściwie gówno podziwiałem bo gówno widziałem ale Królewnie postawiłem krzeslo na stole i sobie cośtam rozkminiała. Muza dobra była. Właściwie muza urosła jak dla mnie do najważniejszego elementu iwentu i trzymała wszystko w kupie, zwłaszcza po przerwie jak wiersze zupełnie przestały dawać radę. Wizualizacje to kicha jakaś, nie kumam wogóle czego nie ustawili tego normalnie i po prostu nie puszczali prezentacji tylko cośtam sie pieprzyło krzywo cały czas. Aktorzy dawali radę, ładnie to robili i na pamięć umieli co się chwali. Publika żywiołowa bardzo ale w sumie się znali wszyscy. No w każdym razie do przerwy było spoczko a po przerwie nudziłem się w kit. Wlokło się strasznie a jedyny plus to, że się przerzedziło. Nie wiem może na pierwszej sali atmosfera żywsza była ale nie szło tam wysiedzieć bo było tak najarane, że w oczy łzawiły. Po za tym to dobry pomysł jest z tą integracją środowisk artystycznych. Z tyłu było sporo ludzi, którzy przyszli tam z powodu aktorów, inni dla wierszy bo słyszałem zaangażowane komentarze, no kilku takich widziałem co byli tam dla muzy przedewszyskim, także udał się kolaż. Redaktor przeszedł samego siebie, Szachobokser twardo podtrzymał swoją tożsamość i wizerunek prezentując swój zimowy komplet w zestawie czapka i szalik a la urlop w Szwajcarii. O innych mi się pisać już nie chce. Bylo rozczarowująco mało śmiesznych papierosów.