Czy to kiedyś się nudzi?


Wczoraj Drużyna Pierścienia musiała się rozdzielić. Podczas kiedy mój adwokat-Moreria zabawiał się z Szacho-Bokserem oraz Wirtualnymi Chłopcami w jednej z lubelskich melin paląc dopalacze i zapewniając sobie kolorowe sny, ja zostałem zaproszony na domówke. Wraz z Mc Raperem, Mc Homerem oraz Djem Deficytem udaliśmy się naszym dzielnym Korsarzem na melanż do podlubelskiej mielscowości. Boże, jak tam było pięknie: dom jednorodzinny wynajmowany przez 4 ziomów z branży muzyczno-imprezowej. Było wszystko: zioło (w formie zielonej oraz grudkowej), dupeczki (18-22), mnóstwo alkoholu (zamiast jazzu był głośny hip-hop). Początkowo czułem się troche nieswojo, ale szybko zchilloutowałem się haszem. Dalej działo się już jak zwykle: "wszystko samo za mnie się działo".  Poznałem wielu ciekawych ludzi (w tym Andrzeja - zdjęcie u góry), innych sobie przypomniałem, jeszcze innym przypomniałem o sobie. Poraz kolejny przekonałem się jak słabą jestem istotą: przyjąłem wszystko co się dało przyjąć, zrobiłem wszystko co dało się zrobić i nawet przez myśl mi nie przeszło by przestać bo rano jest środa. A dziś? Przesiedziałem 5 godzin w pracy udając, że kontroluję sytujację, obejrzałem "Sokoła Maltańskiego" i może zaraz zacznę działać....  a może nie. Zastanawiam się tylko "czy to kiedyś się nudzi?" i czy Andrzej istniał naprawdę czy też to tylko wytwór mojego telefonu?