Hunter S. Thompson - papież schiza



Z jednej strony wielki halun, z drugiej błyskotliwa krytyka USA przełomu alt 60 i 70, a to wszystko spaja dorby reporterski język pełen błyskotliwych metafor. "Lęk i odraza w Las Vegas" jest książką, której ekranizacja znana nam jest pod nazwą "Las Vegas Parano" w reżyserii Terry'ego Gilliama. Z tego co pamiętam, film ukazywał narkotykowe akcje Raoula Duke'a (zajeeeebista rola Deepa) i jego dwokata - Gonzo. Więcej nie pamiętam, bo z Moreirą przed oglądaniem postanowiliśmy wprowadzić się w przynajmniej minimalnym stopniu podobny stan do bohaterów, no i było to prawie rok temu. 
Książke natomiast przeczytałem w pełni trzeźwy, i bardzo dobrze. Nie jest ona bynajmniej tylko opisem halunów po meskalinie, lsd, eterze i innych wynalazkach współczesnego laboratoriu. Całe to narkotykowe zamieszanie jest tylko jednym z elementów prowokacyjnych do działań obnażający nędze amerykańskiej kulutry w stolicy kiczu - Vegas, gdzie "jest tylu prawdziwych kretynów - popieprzonych od urodzenia - że w porównaniu z  nimi narkotyki to temat drugoplanowy, oczywiście jeśli nie liczyć gliniarzy i hurtowników hery". Oczywiście ten drugoplanowy temat nie jest bez znaczenia - dodać należy że pierwowzorem Duke'a  jest nikt inny jak sam Hunter, zaś dla Samoańskiego Adwokata - Oscar Zeta Acosta, adwokat reprezentujący interesy latynoskigo ruchu w USA - chicanos. Większość wydarzeń miała miejsce naprawdę (jeśli halucynajce można rozpatrywać w kategoriach prawdziwości). Goście Ci robili tam takie rzeczy, że gdybyśmy z Moreirą chcieli w przynajmniej jednej setnej w Lublinie zrobić to co oni, dostalibyśmy po 20 lat, a media pisałyby przez 3 lata jak to deprawująca młodzież jest filozofia, oraz ten szatański jazz i hip-hop, no i oczywiście "liberalny" pogląd ateistyczny....tfu....
Pomimo to, książka ta powinna być literaturą obowiązkową dla osób zafascynowanych amerykańskością (a nieobowiązkową dla każdego). Thompson w każdym calu wykazuje jej głupotę, tandetę i niekonsekwencję oraz upadek ostatnich symboli wolności: "Tim Leary zostaje porwany przez Eldridge'a Cleavera do Algierii, Bob Dylan odcina kupony w Greenwich Village, jakieś mutanty mordują obydwóch Kennedych [...] Tak samo jak Nixon, Joe Frazier w końcu zyskał przewagę z powodów, o których tacy ludzie jak ja wolą nie myśleć. A przynajmniej nie lubią głośno o nich mówić." Poza tym ciągle trwa wojna w Wietnamie, Hells Angels walczą z hipisami, umierają Hendrix, Morrison i Janis. Cóż pozostaje? Na to pytanie odpowiada autor a odpowiedź jego nie jest wcale optymistyczna. 

Po przeczytaniu "Lęku i odrazy" polecam sięgnięcie po "Cząstki elementarne" Michela Houellebecq. Napisana 32 lata później jest genialnym dopelnieniem krytyki, nie tyle samej Ameryki, co całej współczesnej kultury, której stan dzisiejszy jest w prostej linii efektem wydarzeń opisanych przez Thompsona. 

W między czasie powstało pewnie jeszcze mnóstwo dzieł o podobnej tematyce, których tytuły mogłyby się znaleść w komentarzach do tego posta.   

Chciałbym również Moreiro, byś czytając tę książkę wypisywał, najlepsze Twoim zdaniem, cytaty jako komentarze do tego posta.