Marsz Wyzwolenia Konopi 2010




Yoooooo! Dla mnie bomba, wielka wielka demonstracja kochani. Mnóstwo ludzi z różnych stron polandu, dużo muzyki zioło w powietrzu. Miało ruszyć o 15 spod Pałacu Kultury ale przecie to zielone demo więc ruszyliśmy o 16.00 Cztery platformy z muzą z głośników i na żywo. Potężna załoga z Lublina która pod szyldem LSM Soundsystem zawłaszczyła praktycznie jedną platformę z Junior Stressem na czele. Już na początku organizatorzy rozrzucali ludziom nasiona w pakietach ale nie złapałem nic a pewnie bym zasadził jakbym złapał bo idea jest taka: SADZIĆ, PALIĆ, ZALEGALIZOWAĆ! Legalne posiadanie do 30g bo chodzi o to żeby nie zarabiała mafia tylko żeby to był realny użytek własny dobrego, zdrowego, naturalnego towaru. W kit ludzi, sporo paliło zioło w tłumie. Ja bym się bał tajnych cichociemnych ale ludzie nawet mundurowych olewali a z resztą nie było ich jakoś szczególnie dużo. Trasa pod sejm. Miałem transparent z dwoma napisami: "Więzienie i policja nie wychowują i nie leczą" i "Czekolada, browar, papierosy, wino, marihuana i kawa". Ten drugi przyspożył mi popularności bardzo bo co bardziej nastukani interpretowali go jako szyld i pytali czy mam coś sprzedać co raz:) Najlepsza scena na placu Trzech Krzyży się odbyła - był ślub i młoda para właśnie wyszła z kościoła jak przechodziło demo - dostali takie sto lat że pożyją pewnie ze 300.



Pod sejmem gorąco. Barierki a za barierkami policja. Nie było czegoś takiego na Manifie a tam ludu było równie dużo. Widać feministki nie są tak niebezpieczne jak "narkomani". Platformy zaparkowały na ulicy przed sejmem. W parku kupa luzi i palą lole - przed sejmem palą:) Ziom na platformie zapalił i zaczą krzyczeć do policjantów żeby go aresztowali bo właśnie popełnia przestępstwo - nie aresztowali chociaż trochę ich zwyzywał. Pomysł organizatorów - rzucili w tłum dwa worki wypełnione pakietami z "zielonym suszem". podejrzaną substancją i każdy kto złapał miał się złosić do policjanta że ma coś takiego i chce żeby go aresztować. Policja nie reagowała i chyba popełniała sama tym samym wykroczenie jakieś przeciwko przepisom bycia policjantem. W pakietach były dopsy. Dostałem jeden pakiet od życzliwego zioma co przechodził i mu się spodobał mój transparent. Oczywiście masa życzliwych ziomów tam była. Dostałem jeszcze browara też za zdjęcie ze mną i eNką.



Później coś się stało dziwnego. Dwie świece dymne zczęły dymić i tłum się rozbiegł. Nie był to gaz chociaż z lekka duszący. Nie wiem czy to policja czy kto. Tłum zaczął biec w stronę miasta ale ja upewniłem się że eNka jest bezpieczna i wróciłem z oddalonej pozycji pod sejm żeby złożyć podpis pod projektem obywatelskiej ustawy legalizacyjnej: potrzeba sto tysięcy żeby zmusić sejm do głosowania. Podpis złożyłem na masce pickupa na którym Wójek Samo Zło udowadniał na przykładzie swojego kolegi, że można palić pół życia i być zdrowym - kolega Wójka zrobił dwie pompki. Rozeszło się trochę i ja też postanowiłem się rozejść w kierunku eNki i razem poszlimy do doma. Po drodze minął nas kordon suk na sygnale - mam nadzieję, że żaden ziom ani ziomalka nie ucierpieli.
Wielki szacun i wielki pokój dla organizatorów. Afterparty jest w klubie M25. Nie idę ale w nocy będę wyobrażał sobie jak tam jest, kurde musi być masa.

Morał:
Jaszczury prędzej się zesrają niż zalegalizują ale tym więcej ludzi będzie im pokazywać faka. Gość z jednej platformy krzyczał pod sejmem do ludzi żeby się nie bali bo już teraz sąd umarza sprawy o zioło ze względu na znikomą szkodliwość. Opowiedział jak na swój proces niedawno zakończony przyniósł 2 giety jako dowód rzeczowy i sąd nie chciał przyjąć:)

Nowy Cypress Hill

Od kwietnia jest dostępny nowy Cypress Hill. Jeszcze nie słyszałem, ale jak cała płyta jest taka ja to niżej, to masa.


Tracklista
:
1. It Ain't Nothin' (feat. Young De)
Produced by B-Real
2. Light It Up
Produced by Pete Rock
3. Rise Up (feat. Tom Morello)
Produced by Tom Morello and B-Real
4. Get It Anyway
Produced by Jim Jonsin
5. Pass The Dutch (feat. Evidence and Alchemist)
Produced by DJ Muggs and DJ Khalil
6. Bang Bang
Produced by B-Real
7. K.U.S.H
Produced by Sick Jacken and B-Real
8. Get 'Em Up
Produced by B-Real
9. Carry Me Away (feat. Mike Shinoda)
Produced by Mike Shinoda
10. Trouble Seeker (feat. Daron Malakian)
Produced by Daron Malakian
11. Day Destroys the Night featuring Everlast
Produced by DJ Muggs & DJ Khalil
12. I Unlimited
Produced by B-Real
13. Armed & Dangerous
Produced by Jake One and B-Real
14. Shut 'Em Down (feat. Tom Morello)
Produced by Tom Morello and B-Real
15. Armada Latina (feat. Marc Anthony and Pitbull)
Produced by Jim Jonsin

Marsz Wyzwolenia Konopii 2010

Ja tam będę a Ty? W zeszłym roku się nie udało chociaż mieliśmy nawet gotowy transparent. W tym roku mam bliżej:

Nic się nigdy nie rozstrzyga...

... czyli hermeneutyczne motto tygodnia

Po Wrocławiu

Nie chce mi się ale napisze: Open Source nie wygrał wrocławskiej Famy. Nawet wyróżnienia nie dostał. Dlaczego? Może dlatego, że muza chujowa, może raper słaby, może jebnięcia nie ma albo groovu, a może jury głuche i zamknięte na nowość a może żadna to nowość. Naprawde nie wiem. Warto jednakowoż było pojechać.
II dzień famy, czyli dzień piątek, dzień hiphopowo regałowy, dzień Open Sourcowy, oceniam bardzo dobrze. 6 zespołów które słuchało się z dużą radością. Fajne, przemyślane składy, poza tym lokal dobrze nagłośniony, przyjemna scenka znana naszym czytelnikom z filmików Moreiry o Jiggah. Wygrał Gadabit i dobrze, że wygrał - pozytywna energia, pozytywny zakręt, polecam. Dało się zapamiętać również oto-o: Kultura Upadła - ubaw.
Dzień III famy był bluesowo, rockowy. Nie wiele widziałem, gdyż musieliśmy się wyspać po piątkowym melanżu, poszfędać się po mieście i posiedzieć na balkonie u ex-Geja, Uleńki i Takiego Fajnego Zioma - 3 osoby, boskie, jeden balkon, tyle frajdy. Dotarliśmy na dwa ostatnie zespoły i równie pozytywne wrażenie co dnia poprzedniego. Pierwszy-przedostatni band to taki britpop z Madonną na wokalu - Dash się nazywał. Drugi-ostatni co to według przysłowia biblijnego pierwszym się okazał, to taka mieszanka Pearl Jam i Dave Matthews Band z Portnoyem na bębnach a F to say się nazywa. Mi i mojej Fremence przypadł bardzo do gustu. Jako, że wygrał to zajebany jakimś wynalazkiem o nazwie Magic ze sklepu Be Smart mogłem posłuchać całego koncertu. Faaaajne. (W sumie jak miał nie wygrać skoro w jury zasiadał ujebany tym samym gównem co ja ex-Gejo, he?)
Bardzo pozytywnie nastroiłem się na następny tydzień. Młodzież w Polandzie gra fajną muzę, ma fajne pomysły i dobrze się przy tym bawi. Co z tego, że nawet za 10 lat nie będą z tego żyli i że może nawet nigdy nie nagrają żadnego legala. Nieważne. Ważne jest serducho w tym co się robi a i zegarmistrzowskie szkiełko i oko przydaje się, a jakże.
Na koniec szacun dla organizatorów wrocławkiej Famy za wzorowe ogarnięcie całości i pozytywną atmosferę. Mam nadzieję, że do zobaczenia.
POKÓJ!

K.

W pracy jestem. K. dzisiaj wypił swoją pierwszą jerbuchę bo w sobotę przyszła. Całkiem zgrabna tykiewka i Liebig. K. gada i cieszy michę i gada i gada i pracuje jak tytan pracy. Pokazałem mu, że pijąc jerbę wpisuje się we wspaniałą tradycję Gauchos i zdjęcia Che z tykwą. K. jest na haju i kazał mi zdjęcie wydrukować i powiesić na drzwiach naszej pakamery. Yerba dodaje animuszu jak nic: K. gada i gada:)

Piosenka po weekendzie: Long, Long, Long

"Biały album" to niewątpliwe arcydzieło. Mimo, że nagrywany w niefajnej atmosferze, przez co czasem wydaje się niespójny, to jednak jest coś co na metapoziomie spaja go w absolutną całość. Beatlesi w owym czasie byli mocno podzieleni: napięcia na liniach McCarthey vs Lennon, McCarthey vs reszta zespołu, Lennon i McCarthney vs Harrison. Ta ostatnia linia frontu nabudowała się na podstawie konkurencji o komponowanie. Zazdrosny duet nie dopuszczał do głosu Harrisona z jego hiciorami. Na szczęście na "Białym albumie" udało się Georgowi przepchnąć całe-w-chuj 3 utwory.
"Long, long, long" uznany jest za najbardziej niedoceniony utwór Beatlesów oraz za najlepszy moment na "Białym". Ironia losu polega na tym, że kawałek który skomponował George i jakimś cudem przeforsował na płytę został zdominowany przez McCarthneya: skumaj świdrującego banię Hammonda w lewym głośniku i ten wszechogarniający bas - to właśnie Paul. Aha, i nie szukaj Johna. Jego tu poprostu nie ma.
Leniwy szit, który błaga Cię byś odpalił lola jest dobrym wspomnieniem pięknego weekendu. Bez lola też jedzie, ale jeśli coś CI zostało z niedzieli to skończ to wieczorem przy tej piosence, ziomuś. I olej to, że jest ona o Bogu. George taki był i koniec.

Piosenka na weekend: A Bag Of Weed




A Bag Of Weed lyrics


Stewie: Now everybody gather 'round and listen if you would
When I tell you every person needs a way of feeling good
Every kitty needs a ball of string and every dog a stick
Stewie & Brian: But all you need is a bag of weed to really get a kick
All: One, Two, Three, Four, Five, Six, Seven, Eight
A Bag of Weed, A Bag of Weed
Oh, Everything is better with A Bag of Weed
It's the only hope that you'll ever need
Cuz' Everything is better with A Bag of Weed
Stewie: Here you go, you're all getting it now
Ensemble: When Texas people want to feel good,
Stewie: They go assault a queer.
Ensemble: When stupid people need a thrill,
Stewie: They rent The Rocketeer.
Ensemble: When Michael Jackson needs a rush,
Stewie: He humps a guy like me.
Ensemble: Right!
All: But all we need is a bag of weed,
To keep us worry free.
One, Two, Three, HO!
A Bag of Weed, A Bag of Weed
Oh, everything is better with A Bag of Weed
Oh, you don't need meth and you don't need speed
Cuz' Everything is better with A Bag of Weed
Stewie: Have a go, Brian!
Brian: As Mr. H.L. Mencken said, "The common man's a fool."
Stewie: And just like Helen Keller said, "Doof stoo gee nay foo tool."
Brian: But try and use your heads and don't buy into all the fear.
All: HEY!
'Cuz all we need is a bag of weed
To make us wanna cheer!
And One, Two!
A Bag of Weed, A Bag of Weed
Oh, everything is better with A Bag of Weed
You can try and fight but we're all agreed
Because everything is better with A Bag of Weed
(break)
One, Two, Three, Four, Five, Six, Seven, Eight,
And One, Two, Three, Four, And A Five, And A Six, And A Seven! HO!!
A Bag of Weed, A Bag of Weed
Oh, everything is better with A Bag of Weed
You're a happy guy but you can't proceed
Because everything is better with A Bag...
Of...
Weed!
Oh ev'rything is better with a bag of weed!!

Cały odcinek do obejrzenia jest tutaj.

Open Source na fali

Po przedwczorajszym sukcesie na przeglądzie Alterfest na KULu (przegląd alternatywnego ujęcia poezji - I miejsce), i wczorajszej porażce na Kulturaliach przed Maleo, Armią i Lao Che (Cała Trójca Święta plus Maryja Dziewica się spięła i sprawiła, że na dwa wzmacniacze w zespole dwa wzmacniacze w zespole zaczęły pierdzieć. A dziś na dodatek czytam w mediach o występie 3 zespołów - a support to kurwa co?!) przyszedł czas na pokazanie się śląskiemu światu. Jutro Open Source jedzie na podbój Wrocławia. Zespół zakwalifikował się na przeglądy FAMA (podoby cud jak z tymi wzmacniaczami, bo OS startował na lubelską Famę a dostał się na wrocławską) i jutro jedzie zmierzyć się z wrocławską sceną. Nie wiadomo co z tego wyjdzie bo to podobno ma jutro Wrocek zalać ale coż, bez ryzyka nie ma zabawy jak mawiają Anglicy po angielsku. Oczywiście wyjazd połączony będzie z relaksem, także pewnie będzie spotanie z TymkolegąMoreiryiBździcha, z rodzinami i dziewczynami członków zespołu co to po całej Polsce się rozleźli. O wyniku wycieczki poinformuję Was, kochani moi, ja we własnej osobie jak tylko będzie o czym informować.
Wpis chciałbym zakończyć apelem do pewnej podobno nadchodzącej na Wrocław suki:

Apres Moi le Deluge

Moreira miał urodziny w niedzielę ubiegłą. Jak ktoś jest czytaczem naszego bloga to wiedział bo dokładnie rok temu Moreira też miał urodziny i było napisane o tym. Tym razem padło że Kraków nawiedziłem. Tichon nawiedza Kraków regularnie a w ogóle to ważne miasto jest bo to właśnie w Krakowie spizgani jak bąki wymyśliliśmy JZD. Tym razem w Krakowie też spizgaliśmy się jak bąki i podobnie jak wówczas zrobiliśmy to tuż po konferencji filozoficznej co żem wygłosił referat na niej. Nasze dziewczyny były z nami chociaż Ruda zwana Fremenką nie chciała słuchać jak filozofowałem. Myślę że Fremenka w Tichonie lubi to że gra on na gitarze i pali lolki a tego że przy okazji jest filozofem to już mniej. Myślę, że eNka też jest raczej nieufna względem mojego mędrkowania - uważam że to dobrze, zwłaszcza w przypadku Tichona: kochać kogoś za to że gra na gitarze i pali lolki to rzecz piękna, czysta i wpisująca się we wspaniałą tradycję. Całą sobotę złaziliśmy pod pięknym Krakowskim niebem po Kazimierzu i Wawlu i nad rzeką cichą i spokojną. Później poszliśmy na konferencję, później na pizzuchę do Fabryki Pizzuchy gdzie Tichon skręcił a później hen w miasto, nad rzekę cichą i spokojnie szemrzącą. Tichon rano usłyszał, że ma padać w chuj więc ubrał się w kurtkę przeciwdeszczową, od której pocił się cały dzień w słońcu. Miało tak padać, że w ogóle tragedia. Zaczęło padać faktycznie późnym wieczorem. Nad spokojną i szemrzącą Wisłą spalilimy jak drzewiej bywało i poszli na bro. Żarty śmichy. Z bro mieliśmy udać się do Fremenki gdzie była nasza baza. Tichon wcześniej coś wspominał że to daleko ale w sumie to jak daleko może być daleko, hmm? Okazuje się że zajebiście daleko. Do tego deszcz. Niby deszcz jak deszcz ale byliśmy z deczka mokrzy już. Dwoma autobusami jechaliśmy. W pierwszym nikt nie ustąpił miejsca eNce, która jest już w zaawansowanej ciąży - ze mną przypominam. Jedzie się, jedzie się, jedzie się i... idzie się, idzie się i się dochodzi. Lolki, browary śmichy chichy nie pamiętam. Drugi dzień to dzień moich urodzin. Pospalimy trochę ale bez przesady. Leniwy poranek no i dawaj że impreza i tort i śniadanie, sto lat sto lat, prezenty, lolki. Mocny Krakowski szit: w pewnym momencie patrzę a Tichon siedzi na balkonie, pali lolka i gada z zielonym krasnalem.


Postanowiliśmy pójść do kina. Jedzie się, jedzie, jedzie. W autobusie kłucą się jakieś krakusy. Przysłuchuję się a oni się nie kłucą tylko krakusy tak rozmawiają specyficznie po prostu. Rozmawiają, że będzie powódź. Deszcz pada i tyle a oni, że powódź.

Krakowskie kino Ars. Zajebiste miejsce, jak tylko masz okazję to idź. Trochę jak w Bękartach Wojny ale ekran i nagłośnienie nowoczesne. Obejrzeliśmy film o tym, że trzeba pogodzić się z pewnymi koniecznościami - konserwatywny, Tichonowi się podobał. Mi też ale akurat nie jego konserwatywny aspekt. Tytuł filmu: Jaśniejsza od gwiazd. Wytrzeźwiałem i dobrze się czułem po filmie. Na jeść, na dworzec, do domu. Dziękuję - było jak zawsze cudownie.

Myślałem, że już po wszystkim. W poniedziałek mocno zblazowany i wypoczęty poszedłem do pracy. Wieczorem w pracy miałem przyjęcie niespodziankę - pierwsze przyjęcie niespodziankę w życiu. Strasznie się wzruszyłem. Wszystko zorganizowała eNka i K., którzy ściemniali mi przez cały dzień i dopiero wtedy zrozumiałem jak bardzo mi ściemniali. Dostałem prezenty jeszcze i tort bardzo dobry z naszej kuchni zakładowej. Było dużo gości jak na moje urodziny.

Tichon wysłał mi zdjęcia z osiedla Fremenki - zatopione. Nie jeżdżą autobusy wszędzie bajora. W necie zdjęcia tych miejsc gdzie sobie łaziliśmy, pod wodą teraz. Psia kość! Myślę sobie.

Family Guy




Nie rozpoznałeś(-aś) tej melodii? Znaczy, że musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Nie od dziś wiadomo, że nieoficjalną kreskówką JZD jest: Family Guy!!! Od teraz staje się naszą kreskówką oficjalną i link do tego ordynarnego, wulgarnego, niepoprawnego, bluźnierskiego, plugawego, ohydnego, skrajnie niesmacznego, nihilistycznego i dekadenckiego dzieła można znaleść na stronie głównej JZD. Proponuję odłożyć codzienność na bok i nadrobić 8 sezonów tej prześmiewczej masakry.

Ederlezi

Pierwszy raz usłyszałem oną pieśń w filmie Czas Cyganów Emira Kusturicy i była ona piękna. Film jest piękny też i zawsze się poleca go. Z Kusturicą lubi się inny Bałkan a imię ma on Goran a nazwisko ma on Bregovic. To Bregowicz utwór ten puścił w świat popularnych uszu acz nie on skomponował go a cyganie, dawno, dawno temu.U nas dał się też usłyszeć on z ust Kajah i jak się za chwilę okaże Kajah nie dała rady. Wrócił mi teraz przy okazji koleżanki z fejsbuka opublikowaniu linka do wykonu Ederlezi przez Dikanda zespół. Zespół Dikanda jest zajebisty od dawna to wiem chociaż nie znałem Ederlezi w ich mniemaniu. Dikanda co lepsze znana jest bardzo po za granicami naszego padołu a tu nieznana jest bardzo. Może kiedyś coś się napisze o nich jeszcze. Tymczasem Ederlezi. Najpierw Goran bałkańsko:



Teraz Goran i Kajah:



Ciekawie? Tu bardziej etnicznie:



Lepiej, hmm? Teraz amatorsko:



No i Dikanda, szacun dla nich i ukłony:




Pokój, miłość, ziemia.

Lucy na Sklepieniu-niebiańskim z Diamentami

W 1966 roku syn Johna Lennona - Julek, przynióśł ze szkoły namalowany przez siebie obrazek przedstawiający dziewczynkę (Lucy O'Donnell, później Lucy Vodden - 1963-2009) z diamentami zamiast oczu. Przećpany troszke już tatuś postanowił napisać piosenkę o diamentowo-okiej, które to dzieło rok później miało ukazać się na albumie uznanym przez czasopismo Rolling Stone za album wszechczasów, a za 47 lat utwór ten miał stać się jednym z utworów wszechczasów Tichona Tichego. Tytuł piosenki "Lucy in the Sky with Diamonds" w skrócie oznacza nazwę szóstego Beatlesa (piątym jest George Martin - producent) biorącego udział przy tworzeniu niezapomnianego Sierżanta Pieprza. Paul MacCarthney bez żenady mówił później, że ten numer to poprostu opisane wizje Johna po LSD a nie żadna tam bajkowa opowieść o Lucy.

Świadom swych ułomności lingwistycznych, jednakże przepełniony dobrą wolą i szczerą chęcią partycypowania w inicjatywie tłumaczeń na JZD, oddaję czytelniku w twe ręce to oto:

Lucy na Sklepieniu-niebiańskim z Diamentami

Wyobraź sobie w łodzi na rzece siebie,
Mandarynkowe drzewa, z marmolady nieba,
Ktoś Cię zawołał odrzekłeś powoli,
Kalejdoskopowo-oka,

Żółtozielone, foliowe kwiaty,
Górują nad Twoją głową,
Szukaj dziewczęcia ze słońcem w oczach,
Znika

Lucy na Sklepieniu-niebiańskim z Diamentami

Podążaj za nią do mostu przy fontannie,
Gdzie ludzkie konie na biegunach jedzą ptasie mleczko,
Uśmiechają się gdy dryfujesz obok kwiatów,
Rosnących tak bardzo wysoko

Taksówki z gazet zjawiają się na brzegu
Czekają by Cię stąd zabrać
Wdrapujesz się do tyłu z głową w chmurach
Znikasz.

Lucy na Sklepieniu-niebiańskim z Diamentami

Wyobraź sobie w pociągu na stacji siebie
Z palstelinowymi tragarzmi, z luster krawatami
Nagle zjawia się ktoś przy wejściu,
To ta kalejdoskopowo-oka

Lucy na Sklepieniu-niebiańskim z Diamentami

John Lennon 1967, tłum. Tichon Tichy

Apple Tree - ewolucja




Prawda, że marihuana nie szkodzi? Polecam nową płytę.
Pokój!

Gdyby ktoś pytał na jaki kolor pomalowałem pokój to na taki:

Mi by się taki przydał

Takie pomysły na biznes ludzie mają. Oczywiście pierwsze co się nasuwa to pomysł założenia firmy pt: "żona na godziny", ale już po chwili uświadamiamy sobie, że to nie takie nowatorskie by było.

nierozumiempolityki

Siedzimy sobie w miejscu pracy ja i mój Szef-Kolega, gawędzimy sobie o ciężkim życiu chałturnika. Gawęde przerywa pukanie i wchodzi Panicotojejdomjest w którym mieści się moje i mojego Szefa-Kolegi miejsce pracy. Panicotojejdomjest kartki jakieś ściska w prawicy swojej starczej i na tym samym wydechu co z dzień dobry się do nas zwróciła mówi: "podpisy na Naszego Jarosława zbieram, drodzy Panowie." Jako, że od dziecka cechuje mnie bystrość i nienaganna postawa w obliczu aktów jakiejkolwiek przemocy skierowanej na moją osobę schowałem ręce za siebie, splotłem mocno dłonie i rzeczę zdecydowanie: "Nie podpiszę". Mój Kolega-Szef który albo niedosłyszał albo nie ma wyżej wspomnianych zdolności obronnych nachyla się do naszej Agitatorki i pyta: "Co proszę?" Pani pokazuje kartki z tabelkami i nagłówkiem, Kolega skumał, więc grzeczniej niż ja i w jego mniemaniu bardziej dyplomatycznie powiada: "Ja mam poprostu innego kandydata. Przykro mi." Panicotojejdomjest chowa uśmiech, chowa maniery, chowa logikę świętą i wychodząc mówi doniośle: "Zobaczycie, będzie u nas druga Ukraina" po czym trzaska drzwiami i potuptuje starczymi nóżkami na piętro modlić się o zapełnienie pustych tabelek.
Mam kilka pytań w związku z tym: dlaczego? w jaki sposób? i kiedy? No bo, że co, że fajki i wóda będą tanie, że będzie można pić na ławce, samochody będziemy mieć słabe i drogi dziurawsze, stadiony będą się wolniej budować niż.... no właśnie niż gdzie, skoro nas już nie będzie...? nie kumam. To chyba takie same gadanie jak z tą drugą Irlandią miało być i nie było.
Ostatnio u Mrożka usłyszałem, że dobrobyt kraju wyznacza to, czy dziwki są z importu czy krajowe. Jeśli przyjeżdżają, znaczy że jest dobrze. Krajowych mamy bez liku, ale te z zagranicy też często u nas goszczą i nie mówie tylko o tych ze wspomnianej Ukrainy co to straszą przy trasach wojewódzkich. Mam na myśli te większego kalibru, np. jakąś godzinę temu takie panienki z Finlandii przestały hałasować mi pod domem. Nie jest chyba tak źle, więc nie podpisuję się pod żadnym Jarosławem i niech żaden Jarosław nie podpisuje się pode mną.

aneks do wyposzczenia uprzedniego

nie trzeba słów ale się wysłowię: zajebisty filmik

dugi vikend

Yo! Tzw. brief co by nie za dł. było i nie nudno. Łikend jak wiad. zaczyna się w piąt. Dokładnie o 18 w piąt. wielką Warszawską Masą Krytyczną, czyli dobra jazda całkiem na trzeźwo. Z ziomem z pracy czyli K. wybraliśmy się po całym dniu napieprz. w te i wewte jakby nam było mało. Impreza to żadne rowerowe wyzwanie. Tak na prawdę to trzy godz. jazda w żółwim tempie w peletonie starych, za młodych, dzieci i rodziców ale jest zajebiście tak czy siak. 1523 osoby w tej edycji brały udział co w praktyce okaz. się potężną masą krytyczną w istocie. Cał. czas trzeba się mieć na baczności żeby nie wpaść na kogoś a ja na Błękitnej Torpedzie to już w og. bo do hamulców muszę się sychlać za każdym razem a to odb. cenne sek. Bez żenady głównymi ulicami miasta, trasą zabezpiecz. przez policję i organizatorów się jedzie i mega frajda jest z tego tytułu. Jadą też ludzie z kółk. na butach zwani idiotycznie "rolkarzami" a za nimi wielka "ryksza" z wyjebanymi głośnikami, z których leci reggae i głos wodzireja. Sztosik tylko kark mnie bolał później od zadzierania gł. z nad kierow. Miałem nagranie ale źle trzymałem telefon a na tak szanowanym blogu nie godzi się filmów poprzecznych umieszcz. Za to film udost. przez organizat. ( co to gra do kurwy nędzy? Polecam zmutować głoś.)

Sobota to zup. inna bajka. 6h asystowania przy sesji fot. mojej N. Ciężka sprawa ale za to wieczorem już osobiście za obiektywem podczas koncertu Pogodno - grupy rokendrolowej. Czad, szał, dużo wulgarności. Dzikie tłumy w lokalu, sporo ludz. przed lokalem, napalone. Głośno i namiętnie. Późny do domu powr.

Niedz. - dzień remontu kontynuacji po tyg. przerw. Scianę co ostatnio 40 l. temu była malowana ciężko przygotować ale teoret. szpachelką i gruntem każdy głupi umie zrobić. Do tego papier ścierny i 8h z bani. Reszta na dzień następny ale, kur. niecierp. jestem i musiałem po prostu przyn. jedną warstwę farby nałożyć. Zeszło się do 2.30. N. pomagała dziarsko.
W pon. rano wielki luz bo ściana pięknie biała jak należy więc można ogarnąć pokój co od dwóch tyg. rozjebany cały był. Po ogarnięciu maga luz bo efekt czad. Na wiecz. zaplanowany koncert Maciej Obara Solo. Saks. sopr. a nazwisko pierwszy raz w ogóle słyszałem. Miejsce to samo co zesp. rokendrolowy Pogodno ale na piętrze. Super zaskakujące brzmienie również dla organizatorów. Obara sportowiec dobry z zadęciem w chuj w żywca bez mikrof. Zamieszczam fragment Giant Steps, który udało się nagr. wertykalnie. Pzdr. Pok.



P.S.
Hasło co koleżanka zfotogarfowała na przystanku naklejone:
"Olej gimnazjum - zostań Jedi" :)))

Pokolenia

W 1963 roku reprezentant-głos swego pokolenia stworzył to:


40 lat później reprezentant-głos swego pokolenia stworzył to:

I tak przez cały odcinek.

Więcej o Family Guyu wkrótce.