Gastrofaza, czyli czasem może być też zdrowo.

Tym razem na jej przyjście nie byłem kompletnie przygotowany. W lodówce światło, na dworze mróz, pizzuche jadłem na obiad. Jedyne co mam to marchew (5kg). Skąd marchew? A soki pijam. Zdrowe to to i smaczne wielce. Taki sok na gatrofaze byłby doskonały, ale pierwsza godzina na zegarze a moja archaiczna sokowirówka robi więcej hałasu niż ta muzyka co to mi Bździch jeszcze pół godziny temu puszczał. Teraz Bździch wyszedł a przyszła gastrofaza. No to do dzieła... Obrałem jedną serię (jedna seria na zdjęciu - to zdjęcie jest jeszcze gorsze niż zwykle bo mi się aparat popsuł) - zjadłem. Obralem drugą - zjadłem. Trzeciej nie obrałem bo od dużej ilości karotenu, witaminy E, B1, B2, B3, B6, kwasu foliowego, witaminy C, inozytolu i pektyn, rozbolał mnie brzuch. Może gdybym zjadł ją z czymś, np. z keczupem albo sosem tabasko. Może z mlekiem powinienem ją zjeść, albo dżemem. Z herbatą? Ale zjadłem ją samą bo nie wiem z czym można zjeść marchew. Z czym je się surową marchew? Na pewno dobrze smakuje pod Familly Guy'a.

Tej nocy zrozumiałem też ten ćpuński kawałek: