Fotografia


Jak ktoś mnie zna to wie, że jestem człowiekiem pasji - wielu pasji niestety. Mógłbym napisać książkę pt. Pasja jako źródło cierpień. Moje pasje płoną jasno, gorąco i... szybko. Przykrość mi to czyni na poziomie ambicjonalnym największą ale na wielu pomniejszych również w tym finansowym nawet bo jak ktoś mnie zna to wie, że jestem również gadżeciażem. I tak każda pasja która mnie ogarnia powoduje w krótkim czasie maksymalny upływ gotówki z konta mojego, plus debecik zazwyczaj. Jak coś zaczynam robić to lubię w to zainwestować bo zawsze się łudzę, że pamięć o hajsie zmotywuje mnie do onego zamiłowania realizacji. Pomysły mam kurwa dobre tylko nigdy nie starcza mi realnego zaangażowania. To znaczy, że wydaje mi się że coś co kocham mogę robić tak naturalnie, przy okazji i bez zmuszania się i osiągnę sukces bo robię to co lubię przecież - no i tu się wykładam. Pasje moje dotyczą bowiem różnych form twórczości a twórczość na tym polega immanentnie, że się dziedzinę jej zgłębia, systematycznie najlepiej, i małymi krokami do mistrzostwa zbliża. Ja się zmuszać nie lubię a tu czasem trzeba. Sprzeczność to czyni okrutną bo żyć z czegoś trzeba a je sobie nie wyobrażam tego inaczej niż życia z tego co się kocha, czego się nauczyło i co można przekazać dalej lub sprzedawać tego czegoś produkt. Nową pasję mam - fotografię mianowicie. Boję się strasznie bo mnie to zajarało i zdążyłem już sporo zainwestować też i widzę, że dało by radę się w tym zrealizować tyle, że pamięć tych wszystkich porażek mi spać nie daje. No ale postanowiłem wziąć się w garść. Nie jest źle bo Duszka z fotografii żyje lat już parę i sukcesy odnosi i ja do niej przykleiłem się i uczy mnie dziewczyna i pokłada nadzieję we mnie. Z tym jednak mniejsza bo to moja rzecz żeby się udało. Rzecz ma inny jeszcze wymiar.
Żeby fotografem dobrym być trzeba studiować dzieła klasyków malarstwa i samej fotografii. Z malarstwem luzik bo lubię i trochę nagromadziłem na dysku i oglądam i podziwiam od dawna. Co innego fotografia. Otworzyła się przede mną całkiem nowa dziedzina sztuki z ogromnym dorobkiem, nowymi jakościami, nową estetyką, techniką, nazwiskami, historią - szał. Czytam książki i co nieco już wiem i oczy moje i interpretacyjne oprzyrządowanie zyskało kilka nowych kategorii recepcji rzeczywistości iiiii uwielbiam ten stan - dużo kolorów i kompozycji nowych i to bez żadnej intoxykacji.
Pomyślałem też, że podzielę się. Jak już mam tych klasyków studiować to i was z nimi zapoznam z deczka bo to ładne obrazki są po prostu w pewnym sensie a w innym fascynujące dzieła młodej sztuki no i świata naszego najlepszy chyba możliwy zapis.

Na początek Ansel Adams. Gość naginał po górach ze skrzynką taką jak na filmach starych. Nie miał cudów techniki i superprecyzyjnych japońskich optycznych wytworów. Większość patentów na których pracował musiał po prostu wymyślić i tym sposobem postawił kilka kamieni milowych. Jak się człowiek nie zna to patrzy na zdjęcia jak na obrazki, odwzorowanie rzeczywistości co się naciśnięciem przycisku odpowiedniego robi i jest bo faktycznie tak się dzisiaj da. Wystarczy jednak wyłączyć opcję manual w pierwszym lepszym aparacie w którym da się to zrobić by zrozumieć jak cholernie trudny jest to fach i jaka wiedza za nim stoi. A zrobienie zdjęcia to często tylko początek bo cały post-proces to temat na kolejne podręczniki. Zdjęcia, które poniżej prezentuję w czasach w których były robione to prawie magia. Nie przypadkowo wyglądają one często jak obrazy bardziej niż zdjęcia. Pierwsza tajemnica tkwi w sztuce kompozycji. Druga w modyfikacji światła. Ot i cała sztuka - rozpoznać i zrozumieć naturę światła a następnie rozpoznać i zrozumieć naturę ludzkiego postrzegania - prossste, gdyby fizykom udało się pierwsze a neurologom lub filozofom drugie mielibyśmy świat wyjaśniony i skończyłaby się nauka. Fotogarf korzysta ze szczątkowej wiedzy w tych tematach i uzupełnia je intuicją, no i mamy co się przedstawia (w słabej rozdzielczości bo się za lepszą płaci - dziady):