Autobooki

Pewnego razu na gg dostałem linka na rapidshare.
- Audiobook? Pilch? „Marsz polonia“? I że niby po co mi to?
–To Pilch czyta Pilcha, ja do snu tego słucham. Spoko, chociaż mam pewne luki w fabule bo zasypiam.
„Ja gdybym czegoś słuchał przed zaśnięciem to bym pewnie nigdy nie zasnął bo bym słuchał zamiast spać. Proste.“ Ale ściągnąłem.
Wydarzenie to zbiega się z momentem kiedy to stałem się człowiekiem zmotoryzowanym. Połączylem dwa nowe wynalazki i wszyszedł mi autobook. I tak zacząłem słuchać Pilcha „Marsz polonia“.
O Pilchu wcześniej słyszałem że istnieje. „- Co czytasz? – Pilcha. – Aha“. Widziałem coś Pilcha wcześniej w nowościach w Empiku. Ale żeby wiedzieć co to, jak to to, skąd to? Nic nie wiedziałem. Pilch to żartowniś taki i nawet w tym żarcie daje rade. Kpi sobie z Polski, z Polaków, z wiary sobie żartuje i komuny też, z lewej strony żartuje, z prawej żartuje, ale wszystko to podszyte goryczą i żalem Polaka, który wolałby chyba jednak żeby nie było powodów do sarkazmu dotyczącego sakrum. Ale są powody.
Akcja książki dzieje się w dzień urodzin głównego bohatera – Pilcha, który zostaje zaproszony na bakiet/orgię do Benjamina Bezecnego. Autor nie pozostawia złudzeń, która z person historii najnowszej kryje się pod tym nazwiskiem. Melanż jest pretekstem do poironizowania sobie na temat kluczowych postaci ostatnich dekad: od Jaruzela po Popiełuszke płynie sobie Pilchu. W między czasie jedzie jeszcze po narodowcach, po wojtyłowcach (moje określenie), po katolikach ogólnie, katolikach szczególnie itd. itd. Może czasem troche dla mnie średnio zrozumiałe były niektóre wtręty personalne, ale większość łapie się doskonale. Są momenty groteski, momenty oniryzmu, momenty absurdu... Więcej nie dodam bo teraz czas na wartościowanie.
Podobało mi się, co tu dużo gadać, może zakończenie troche na siłe i pierwsze ¾ lepsze niż druga ¼ ale słuchało się bardzo przyjemnie. No właśnie, słuchało. Nie wiem czy oceniam Pilcha czy autobooka. Z tym drugim to jest tak, że słuchając miałem momenty niedosytu w kontemplowaniu piękna sformułowań. Łapałem się na potrzebie przeczytania zdania. Pewnie tu wchodzą jakieś kwestie neurologiczne: inaczej się zapamiętuje słuchając, inaczej czytając, inaczej kontempluje się słuchając, inaczej czytając. Najlepiej pewnie byłoby po przesłuchaniu przeczytać, albo odwrotnie. Nie zrobię jednak tego. Nie będe też słuchał tego w domu. Autobook to autobook i niech tak zostanie. Rozdzielę te dwie formy przyjmowania literatury i będe się tym cieszył dopóki nie padnie mi auto albo nie przesiąde się spowrotem na rower. Co do Pilcha to tego na pewno coś jeszcze, tym razem, przeczytam.