śmierć Ernesto Guevary


Pomyślałem, że w święta filmu nie obejrzeć żadnego to wystąpić przeciwko tradycji naszego narodu umiłowanej. Telewizja - gówno, wiadomo to może coś w komputerze fajnego puszczają. No i myślałem co by mogli i puścili ostatecznie drugą część biografii Che co ją sobie przypomnieli, że miała być a jej nie było. Kiedy była polska premiera Che? Czy w kinie w Lublinie grali go gdzieś? Nie wiadomo kurde. Nie wiadomo bo się w naszym kraju takich filmów nie puszcza bo one psują naród. Czekałem na polskie premier paru filmów i się nie doczekałem i nawet zapomniałem o tym czyli kurde cenzura działa. "Religulous" Billa Mahera na przykład - zajebisty film i czekałem na aferę, i że zadymy będą pod kinami ale aparat wcześniej zareagował i na ekrany nie weszło i reklamowane nie było. Che też nie reklamowali. Można powiedzieć, że to słaby film i dlatego ale tyle gorszych knotów się jednak promuje, że ja już wiem, że to sprawa polityczna jest. No tak bo dzieło to nie najlepsze jeśli obiektywnie przyglądać się. Chociaż w sumie to nie wiem. Nuda jest trochę. W pierwszej części rozpierducha i efekty specjalne były i treści rewolucyjnej dużo a w drugiej nie teges. No ale Che: Rewolucja to historia zwycięstwa a Che: Guerilla to historia porażki i to bardzo smutnej bo nic, w sensie żaden ruch społeczny tak smutno nie umiera jak rewolucja. Rewolucja to przekonanie, że mamy prawdę + eksplozja entuzjazmu połączona z niezmąconą wizją zwycięstwa. Gdy idea rozwinie się i polegnie w walce to pół biedy bo staje się męczeńską i za jakiś czas można próbować jeszcze raz. Gorzej gdy jak w Boliwii wszystko zostanie zduszone w zarodku, gdy zamiast rewolucjonistę zastrzelić, zagłodzą go na śmierć, wykrwawią lub zabije go grypa.
Boliwia to serce Ameryki Południowej - tak to przedstawia Steven Soderbergh. W czasach Zimnej Wojny Sudamerica stała się dla USA tym samym czym państwa satelitarne dla ZSRR czyli źródłem surowców i dóbr wszelakich. U władzy obsadzano elity, które w zamian za przywileje władzy gwarantowały korzystną dla mocarstwa "wymianę" gospodarczą by mocarstwo mogło konkurować z drugim mocarstwem. Che Guevara widział, że to układ z dupy bo ludzie cierpią niedolę więc postanowił wieść "życie rewolucjonisty" czyli jeździć z ciemiężonego kraju do kraju i organizować tam zbrojne przewroty (niezbrojnych się nie dało naonczas co pokazały przykłady z Polski, Czechosłowacji, Węgier, Wietnamu, Chin, Korei i paru innych co o nich nie wiem bo z wąski z historii jestem). Zarówno komunistyczne jak i kapitalistyczne reżimy strzelały do ludzi. Che był już bohaterem gdy trafił do Boliwii i to zgubiło sprawę bo reakcja władz i USA była bezbłędnie zdecydowana i ubili czerwonego Chrystusa.
Film świetnie to pokazuje. Wszystko dzieje się jakby w atmosferze porażki i przytłacza i stąd to wrażenie nudy. To zamierzony efekty chyba jednak jest bo pokazuje oczekiwanie na sukces, który nie nadchodzi i skumulowaną energię, która ucieka gdzieś bokiem, marnuje się i fermentuje. Tematem wiodącym jest życie partyzanta. Partyzant ma przesrane po całości z jednym wyjątkiem - pejzaże. Ładna Boliwia pokazana jest. W ogóle zdjęcia są pierwszorzędne. Aktorzy grają ładnie. Scenariusz średni, jak pisałem w poprzedniej części to adaptacja jest ale można lepiej adaptować chyba się da.

To ważny film dla kultury iberyjskiej jest i spore sukcesy w tym kręgu odniósł. Dla reszty świata chyba mało istotny: dla tych co neoliberalną wizję świata lubią to stek kłamstw bo Ernesto mordercą i wampirem był a dla tych co im się dzisiejsze dzisiaj nie podoba był gites. W Polsce w ogóle szersza publiczność nie skumałaby o co chodzi bo tu historia się skończyła w wymiarze szerszym niż w starej europie i stanach - tam rodzi się na nowo. Przedwczoraj stało się coś przełomowego co w świecie odbiło się tylko z lekka głośniejszym pierdnięciem: przeszedł w senacie pakiet zmian w amerykańskiej służbie zdrowia autorstwa pana Obamy. W USA podobno ludzie nie będą już umierać na ulicach z powodu braku ubezpieczenia! W Europie socjal wzmacnia się od paru dobrych lat a zeszłoroczny kanał ekonomiczny pokazał, że państwowy interwencjonizm  to nie taki diabeł. Tylko co z krajem nadwiślańskim? Czarno to widzę: kapitał ludzki zamiast człowieczeństwa, przedsiębiorczość zamiast wolności, reklama zamiast miłości. Pokój!