Zdjęcia wykonane podczas demonstracji, protestów, marszów oraz innych wystąpień publicznych o charakterze politycznym, społecznym i obywatelskim.
Postanowienie-noworoczne
fonetycznie
Czechy
śmierć Ernesto Guevary
"Orła Wrona nie pokona"
Kolejna książka Dukaja, ktora miała być opowiadaniem a nie wyszło… stała się powieścią. Tym razem jednak Pan Jacek troszeczke się opanował i napisał mniej niż 3000 stron. Wroniec to historia z serii przepowiedni Orwella, Huxleya czy Zamiatina. W odróżnieniu od wyżej wymienionych, świat opowiedziany przez Dukaja już się wydarzył. Jego fantastyczność polegać ma na tym, że jest on przedstawiony oczami dziecka. Jest to oniryczna wizja Stanu Wojennego, w którego centrum znajduje się mały chłopiec próbujący wyrwać swoją rodzinę ze szpon Wrońca. Ukazując kolejne elementy realiów grudnia 1981, Dukaj przy pomocy wyobraźni dziecka i pełnego magazynku alegorii przedstawia nam kolejne absurdy tamtego świata. Bohater musi pokonać MOMO, oszukać Bubeków i Szpiclów, dotrzeć do Opornych by przy pomocy Ameryki stanąć oko w oko z Wrońcem. Książka jest tak samo humorystyczna jak i smutna, i ciekawe czy tak samo dla dzieci co dla dorosłych. Dla dorosłych jest to napewno majstersztyk w każdym calu (ja chyba coraz mniej obiektywny się staję względem Pana Jacka) godny ekranizacji na wzór Tima Burtona.
Tutaj umieszczam link do strony Dukaja, gdzie są m.in. piosenki z książki w wykonaniu Kazika oraz fragmenty czytane przez Pana Jana. A jak ktoś chce przeczytać, to służę...
kolełda
pastuszkowie gwiazda święta
tralalalala jadą sanie
bombki bombki i choinka
osiołki i lamy
ho ho ho
śniegu padaj
wietrze wiej
karp bul bul i prezentów moc
tirli tirli sikoreczka
modra kapusta mniam mniam mniam
uszka klapuszka w barszczu pływają
gile lecą z nosa
trzaska pod butem mróz
kozy się z owcami żenią
sowa huczy trzej królowie
śmieją się
jezus jezus hosanna*
hej kolęda kolęda
*co to kurde hosanna?
Srebrny świat
Plus: Koszmar z Ulicy Wiązów, Iron Man 2, kolejny kurwa Shrek, Drużyna A (!!!!:)), jeszcze jeden Harry Potter i uwaga... Robin Hood z Russellem Crowe, bankowo najłzawszy ze wszystkich dotychczasowych i najbardziej bohaterski. Pokój!!!
"Bo im tylko o to chodzi, abyś sam nie mógł myśleć, abyś sam nie mógł chodzić [...] abyś sam sobie szkodził"
Święte słowa. Ja sam nie moge dziś myśleć, a Moreira sam nie może dziś chodzić. Sami sobie zaszkodziliśmy.... Podły Babilon...
Open Source i aNonim - 4 piosenki dostępne na myspace
The Skatalites - Rock Fort Rock
Jedź ostrożnie w te święta
Hej kolenda, kolenda...
Wielka Czarna Stopa
Prawda
As(s)
Dobre rock-bluesowe polskie granie
Wonderful Tonight - Edyta Bartosiewicz
gitarowa zima
Prekursor, czyli zawsze wcześniej niż kolega (dedykowany mojej przyszłej żonie: Moreirze Drugiej
Liceum, sala lekcyjna, początek lekcji historii, nauczycielka coś jeszcze pisze w dzienniku, uczniowie rozmawiają, panuje ogólny gwar. W drugiej ławce przy ścianie siedzi Tichy – długie włosy, wyciągnięty czarny swetr, obok niego R. ubrany również na czarno. Przed Tichym puste miejsce. Gdzieś w sali siedzi też E-Ziom, Drago, za Tichym siedzi Ania z Zielonego Wzgórza.
Tichy: (do R.) Stary, masz pracę domową z matematyki?
R.: Mam, ale nie wiem czy dobrze. Znowu nie zrobiłeś? Kurwa, jak się nie weźmiesz do roboty to naprawde nie zdasz.
T.: Spoko, spoko. Dasz później przepisać. Mogłaby już zacząć tę lekcję, spać mi się chce, a w takim hałasie się nie da.
R.: Nooo, ja też się nie wyspałem. Do 3 słuchałem Kata i czytałem "Biblię Szatana".
T.: Ja piłem browar na przedszkolu a potem w Medivala do 4 grałem. Kat jesty spoko, ale mi tylko „Ballady“ podchodzą.
R.: Ciekawe gdzie jest ten. (głową wskazuje na puste miejsce przed Tichym)
T.: Faktycznie, dziwne. Zawsze jest. Pewnie zaspał. Wczoraj był Ptaszyn w Trójce. On zawsze się brandzluje do późna przy tym starcu.
R.: Hehehehe… Jazz jest dziwny.
T.: Nawet jest fajny, ale ja wole Satrianiego. Stary mam G3, wiesz co to? Satriani, Vai i Johnson. Ale oni grają. Rock and roll człowieku!
Nagle otwierają się drzwi, w sali robi się cicho, po uczniach „idzie“ szmer. Moreira wchodzi żwawym krokiem. Wszyscy zaczynają się śmiać, zaraz potem klaskać. Moreira z typową dla siebie powagą siada na swoim miejscu przed Tichym. Wrzawa nie ustaje.
T.: (nachylającs się do Moreiry): Coś Ty kurwa ze sobą zrobił?
Moreira: Nie podoba Ci się?
Cała sala (najgłośniej Drago): Tichy, Tichy, nie daj się, nie daj się, nie daj się!!!
T.: (nie zwracając uwagi na hałas): Ja pierdole. Wyglądasz jak cipa. Jak drech jakiś.
M.: Poważnie? A myślałem, że to z długimi włosami wygląda się jak cipa.
T.: Jak mogłeś tak się oszpecić? Na początku R., teraz Ty. Może jeszcze przestaniesz się na czarno ubierać, zaczniesz nosić białe adidasy i zostaniesz jebanym sportowcem? A Ty (zwraca się do R.) zostań jebanym prawicowcem.
Cała sala: Tichy, Tichy, nie daj się, nie daj się, nie daj się!!!
M.: Pierdol się. Bez przesady. Ale Tobie również polecam obciąć te kudły. Wyglądasz jak dziewczyna. A i dla nich jest zrowiej. Wyłysiejesz, zobaczysz.
T.: Ja nigdy nie zetnę włosów. „Moje długie włosy to jest coś co lubię.“
M.: Tjaaaa…. Stary, trzeba iść z czasem. Dorastać trzeba.
R.: Masz pracę domową z matematyki?
M.: O kurwaaaa….
Pani od Historii: Kochani, cicho już, spokój!!! Zaczynamy lekcję. Bardzo ładna fryzura Moreiro. Troche za krótko, ale bardzo ładnie. Otóż w1923 roku…..
T. (nachylając się, szeptem): Moreira.
M.: Yy?
T.: Żartowałem stary, wyglądasz bardzo dobrze.
M.: Dzięki stary. A Ty nie wyłysiejesz.
T.: Dzięki bracie. Ide spać. Dobranoc Moreiro.
M. Ja też. Jebana audycja w Trójce. Dobranoc Tichy.
Tichy opuszcza głowę nad zeszytem, nasuwa włosy na oczy, głowę podpiera ręką. Moreira podobnie, tylko oczy zasłania dłońmi.
Jaszczurka z kieszeni
Chyba było już po zmroku,
Było cicho w naszym bloku,
Nawet tekno już ucichło,
Co za ścianą jebać zwykło,
Tylko na tej Skrzynce naszej,
Gość pojawił się tymczasem,
I się wita: ,„Siema buce!“
(wszak nie można chyba krócej)
Smoku spojrzał na Zaczuna,
Zaszczun widać coś zakumał,
Mówi przeto:
„hej, kobieto,
znaczy gadzie,
siemasz, witaj, w naszym stadzie,
ktoś Ty, coś Ty, co tu robisz,
opowiadaj skąd przychodzisz?“
„Ja przybyłam w chuj z daleka,
z grodu Kraka, znacie człeka?
No bo ziom Wasz, chyba Tichon
(Po krakowsku gada licho)
Gdy kupował w sklepie browar,
Kupił mnie też, w kieszeń schował.
I tak łazi – dziwny ziomek,
Ja w kieszni mam swój domek.“
„Jaaaa…“ - Smoku nie dał rady
siedzieć cicho: „bez przesady,
Węża mieć w kieszeni – spoko,
Lecz jaszczurkę? to już kłopot.
No bo kurcze, jak to brzmi?
Wąż sylabę jedną a jaszczurka trzy
ma i ciężko to powiedzieć,
no i kto ma kurwa wiedzieć,
co to znaczy? Co oznacza?...“
„Toż tu fenomenologia wkracza“
Guardian popisać się spróbował,
Smoku szybko go skasował:
„Hermeneutyka, chciałeś powiedzieć,
Jak podstaw nie znasz, to cicho masz siedzieć!“
„Dajcie spokój, koniec zwady,
Gościem jestem, bez przesady!
Stoje tu i trapi mnie kwestia taka:
Czemu ślęczycie tu i tak z lotu ptaka,
Gapicie się na ten syf klatkowy,
Można tu dostać zawrotu głowy,
Czyście naćpali się, czy Was pojebało?
Siedzieć na skrzynce dzień i noc całą.
Przecież tu nie ma nic do roboty,
Chyba wysokość, działa jak narkotyk…“
Na to Guardian znowu przygładził się do pointy,
Standardowo – jak zwykle – troche bardziej spięty
I rzekł: „całkiem niezły Jaszczurko masz ten swój bajer:
Wysokość, narkotyk… girl, we couldn’t get much higher."
MOREIRA II
"Tu nienawiść do policji, wchodzi razem z chlebem"
Wierszyk ku przestrodze
Na pewnej klatce, w pewnym bloku,
do Zaszczuna przyszedł Smoku
I rzecze on mu w te słowa:
„Coś strasznie jebie, ta Twa klatka schodowa.
Byłem Turcji, w Pakistanie,
w wielu miejscach, drogi Panie,
ale nigdzie jak Bóg w niebie,
nie jebało jak u Ciebie.
Czy to godzi się Guardianom,
Smordzić tak wieczorem i rano?“
Na to Zaszczun podkurwiony:
„Hej Ty Smoku, Ty zielony,
to nie ja tu smrodze wcale,
to nie ja tu amoniakiem wale,
może, jak twierdzą niektórzy,
wziąłem się ze zmrodowej burzy,
ale musisz wiedzieć przeto,
że nie ja tu tworzę fetor.
Ja, nie to co te leniwe chuje,
Ja tu korespondecji pilnuję.“
„Dobra, spoko, ja Ci wierzę,
ale dociekliwe ze mnie zwierze,
i zapytam Ciebie ziomuś,
czy nie widziałeś żeby komuś,
ten smrodek się wymykał czasem,
czy był starcem, czy grubasem?“
Na to Zaszczun się wygładził,
wyprostował i zasadził,
tak by Smoku go zrozumiał:
„Żebym ja to tylko umiał,
jak nauczyć tych pojebów,
czym jest kibel i poczemu,
uczą nas już o tym ode żłobka,
że załatwia się do środka
klopa a nie korytarza,
i rzeknę Ci jeszcze, skoro mi się przydarza,
okazja, że tu oto stoisz:
jak kogoś z nich złapie, to przypierdoli,
i za jaja powiesi i flaki wypruje,
Tichon, co czystego chamstwa w chuj nie toleruje.“