Robię to.

Robię to, co robię siłą rozpędu. Nie uważam by były to rzeczy bardziej lub mniej wartościowe od innych, nie wierzę by miały większy niż inne sens. Nie sens względem świata, ale dla mnie samego, nawet. Dzisiaj chcę trwać w tym, czym jestem, podtrzymać stan średniej klasy średniej. Charakteryzuje się ona tym, że można w niej trwać na dziesiątki różnych sposobów, z innej półki każdy. Praca fizyczna, intelektualna, artystyczna – bez znaczenia, wszystko daje radę. Nie jest to lenistwo, malkontenctwo też nie. Trwam tak ze zniechęcenia dla ekstremalnych środków. Nie godzę się na fakt, że w drodze ku celom upragnionym muszę pokonywać szczeble znienawidzone. Nie chcę iść błotnistą ścieżką znając jej kres, ale nie widząc go wcale, nie widząc jego oznak nawet. Wkroczenie na taką ścieżkę jest ruchem ekstremalnym wymagającym wysiłku zmagania się z tym, z czym zmagać się nie chce. Nie chcę tego, bo wiem, że droga jest rozdeptana i wydłużona niesłusznie i w istocie niepotrzebnie. Zmaganie się z przeciwnościami nie niesie ze sobą żadnych wartości, dla mnie taka propaganda to bełkot, odwrócony resentyment. Nie ważne, co robisz tylko jak to robisz – w to, owszem, wierzę. W tym co robię zawsze jestem rzetelny a rzetelność jest dzisiaj słaba. Nie jest ekstremalna, nie zaspokaja pragnień wzburzonych przez tych, co konkurują, konfrontują, wygrywają w zawodach przez samych siebie stworzonych, nagrody przez siebie wymyślone. Ludzi jest za dużo. Dróg wciąż jest wiele ale co raz trudniej je przebyć tak żeby miało to sens. To znaczy, że łatwo je przebyć powietrzem, przelecieć samolotem tracąc wszystko pomiędzy startem a celem lub bardzo trudno, szamocząc się w ekstremach, przejść piechotą doświadczając każdego kroku. Zwyczajnie nie chcę przyjmować świata, który narzucony mi został przez społeczeństwo, państwo, cywilizację w ramach, której się urodziłem. Nie godzę się na to, że ja jestem mały a oni duzi i to uprawomocnia rzeczywistość taką a nie inną. Życie milionów nie ma większego znaczenia dla świata niż życie jednostki, bo miliony te nie są jednolite, nie mają wspólnego interesu i trwają w spójnym paradygmacie pchani bezwładem tak jak ja robię to, co robię.