Kraków 29 - 31.I.2009

Były pływy ideii i inspiracji, euforii i zmęczenia, byli starzy i nowi przyjaciele, bary, kluby, zamki i kamiennice. Zgubiliśmy się, znaleźliśmy się, chorowaliśmy ale wyzdrowieliśmy, spaliliśmy się i wytrzeźwieliśmy. Jedliśmy niedobre naleśniki w tradycyjnej polskiej restauracji i dobre samosy w nietradycyjnej, wegetariańskiej jadłodajni. Piliśmy darmowe browary w prezencie od estetyków a później płaciliśmy po 10 złotych za szklankę w lanserskiej knajpie. Widzieliśmy Gwiazdę Śmierci, debilnych najebanych Irlandczyków, łabędzie, BarbakanjedenzdwóchwPolsceanajlepiejzachowanywEuropie. Męczył nas Bogdan a cieszyła Lena, która nie była Leną. Nie zmarnowaliśmy ani chwili. Lubię konferencje.