dick

Ostatnio wracają mi stare zajawki bardzo, zwłaszcza na muzykę i książki i kupuję takie i owakie starocie na allegro i cieszę się nimi się. Zajawka na Blade Runnera mi wróciła też na chwilę i pomyślałem, że warto by w końcu książki tego Philip K. Dick poczytać co by może coś równie zajebiaszczego jak film odkryć w nich. Na allegro jak wół książka Blade Runner. Coś nie tak bo wiedziałem, że takiej książki nie było tylko Do Androids Dream Of Electric Sheep? stanowiło kanwę dla mojego ulubionego dzieła kinematografii holiłud. Pomyślałem że to taki pofilmowy bzdet co go autor dla hajsu popełnił ale że cena kilkanaście zeta to zakupiłem. Miła niespodzianka bo to po prostu polskie tłumaczenie powyższego długiego tytułu ale w związku z tym zagwostka: kurwa, że polski wydawca zmienia tytuł oryginału na polski inniejszy to bywa ale ten zmienił tytuł oryginału na inny tytuł angielski to pojebane. Azali zrobiło mi się głupio, że uznanego autora tak posądziłem podczas gdy to jakiś fajfus z wydawnictwa Prószyński i S-ka skok tak spieprzył.

Książkę łyknąłem w jeden dzień - był to najgorszy gniot jaki w życiu przeczytałem. Przysięgam. Rzygać mi się chciało momentami i gdyby nie zasada, że jak książkę zaczynam to kończę to pewnie bym się poddał. O Dicku w necie można przeczytać, że to mesjasz S-F, że szalony geniusz i wielki inspirator. Co za gniot. Typ nie ma za grosz literackiego, nawet nie talentu ale choćby wyczucia jakiegoś, intuicji. Styl: oczywisty, pretensjonalny, banalny, niekonsekwentny, niedbały. Fakt, gość miał pomysł. Pochwalić się nim chciał jak najszybciej i wziął kilka utartych szablonów i wyrzygał to wszystko jak najszybciej. Jeeej ale nędza.

Lem jest bogiem za to. Niezwyciężony sobie przeczytałem na jednym wdechu ostatnio. Kurde, schemat ten co zawsze ale mistrzostwo w każdym calu. Koniecznie.

Na koniec tego fantastycznego wyposzczenia fotorelacja z marszy zombi, na który natknęliśmy się tydzień temu z eNką.